W środę, 20 marca, na Dużej Scenie Capitolu w ramach 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej wystąpiła Karolina Czarnecka z zespołem. Artystka do swojego show zaprosiła gości. Na scenie pojawili się Małgorzata Ostrowska, O.S.T.R. i Wrona.
Festiwal rządzi się swoimi prawami i nie zawsze udaje się być na każdym wydarzeniu z gęstej siatki kalendarza PPA. Występ Karoliny Czarneckiej udało nam się zobaczyć we fragmencie.
Zauroczyła nas jej bezpretensjonalność i kontakt z publicznością, opowieść o śnie i próba przekonania widzów, żeby na spali. Ci, którzy nie spali mogli zobaczyć ślimaka, skrywanego w dłoni artystki. Gościnny występ Ostrowskiej i żywiołowe wtargnięcie na scenę Wrony wywołało gwizdy i okrzyki radości. Bisy podniosły z foteli publiczność Teatru Muzycznego Capitol.
Co prawda nie widziałam ślimaczka, ale też nie spałam.
„Freak show” Karoliny Czarneckiej było widowiskiem zaskakującym, nieprzewidywalnym pod względem formy, treści i realizacji. Można było się tego spodziewać po uczestniczce PPA, która w 2014 roku na festiwalu zaśpiewała piosenkę „Hera koka hasz LSD”. Znana jest także z performerskiej działalności, współtworzyła grupę teatralno-kabaretową Pożar w Burdelu, feministyczny zespół punkowy Żelazne Waginy i grasujący po Warszawie kobiecy Gang Śródmieście. Ma za sobą role filmowe, serialowe i dubbingowe.
Oprac. dj Ole
Jacek Bończyk otrzymałby ode mnie nie tylko licencję na lirykę, ale także na wzruszenia, certyfikat na artystyczny przekaz, nagrodę za sztukę interpretacji piosenki na najwyższym poziomie i w najlepszy sposób. Poprzez użycie minimalistycznych, ale różnych środków wyrazu, takich jak – komentarz, postawa ciała, wyraz twarzy, gest, gra na gitarach (nie wirtuozowska, umówmy się, raczej akompaniatorska, ale niedoskonałość w tej kwestii jest atutem, to nie jest koncert gitarowy, tylko pokaz sztuki interpretacji, sensów słów, przeżyć i wzruszeń).
Jacek Bończyk przyjechał do Wrocławia z programem „Licencja na lirykę”, którego motywem przewodnim jest mężczyzna refleksyjny. Człowiek, który nie boksuje się z życiem, bo znalazł dystans i odpowiedzi na ważne pytania. Mężczyzna dzieli się z nami swoimi przemyśleniami.
Jacek Bończyk piosenki układa wedle klucza wspomnieniowego, chronologii swoich fascynacji. Staszewski, Stachura, Kaczmarski, Ciechowski, Tuwim, na bis Młynarski – to ścieżka odwołań do bardów, i petów piosenki, którą prowadzi artysta. Jacek Bończyk śpiewa także swoje piosenki, które napisał dla innych artystów, m.in. Michała Bajora. Po mistrzowsku dotyka Tuwima, sięga po poezję z najwyższej półki i interpretuje utwory kanoniczne, jazzowo czaruje przy – „Pani pachnie jak tuberozy…” i wzrusza słowami -„Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłaś walca…”, „A może byśmy tak najmilsza wpadli na dzień do Tomaszowa…”
Raz po raz Bończyk zaskakuje widzów doborem utworów. „Gdzie oni są, ci wszyscy moi przyjaciele”– pytał za Ciechowskim i prosił – „nie pytaj mnie o Polskę”. Śpiewa także piosenki skomponowane przez Jerzego Satanowskiego („Tango, żałobny sen jak po szarańczy”, „Biała lokomotywa” i „Za dalą dal”), siedzącego na widowni Sceny Ciśnień wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol podczas ich wykonywania.
Na koniec prezentuje utwory autorskie- „Wniebowzięci” o ludziach chwilowych, „W zamknięciu” -utwór inspirowany pandemią („Znowu się martwię, bo mi szarzeje trochę świat”), lirycznie ale stanowczo podkreśla – „nie zgadzam się na samotność we dwoje” .
Komentuje, że piosenek dla innych napisał tyle, że spokojnie wystarczyłoby na czteropłytowy album.
Opowiada o czasach swojej burzliwej młodości w Wałbrzychu, pomysłach na zostanie elektrykiem i górnikiem, o modzie na byciu poetą, braku śmiałości, żeby podejść do spotkanego na ulicy w Warszawie Jacka Kaczmarskiego…
Słowem, piosenką i interpretacją rysuje obraz nieidealnego człowieka, mężczyzny, który boksując się z życiem odnalazł sens i choć wydaje się mocno poharatany, idzie dalej z maksymą babci Marianny.
Znakomity zespół (Konrad Wantrych – instrumenty klawiszowe, Wojciech Gumiński – kontrabas, moog) współtworzył wieczór wzruszeń. Jacek Bończyk gra na kilku gitarach, jazzowa, akustyczna i elektroklasyczna przydają się do wywoływania odpowiedniego nastroju (akustyczną dostał w spadku po koledze Janie Jandze- Tomaszewskim i z jej udziałem wybrzmiewa utwór w tonacji dur).
Słowa piosenek w ustach artysty budują niezwykłą przestrzeń dla liryki, metafory i innych tropów stylistycznych, o których uczyliśmy się na polskim w szkole i już dawno zapomnieliśmy jak się one nazywały.
Słyszymy frazy: „Z tylu dróg przez życie, każdy ma prawo wybrać… źle” Staszewski, „To jest sprawa między mną, a mgłą” Stachura, „Znajdzie się słowo na każde słowo/ znajdzie się robak, na każdy owoc” Kaczmarski, „snom daj płynąć, a nie płonąć” – Kaczmarski …i wiele innych, które kołaczą się w głowie po udanym wieczorze z artystą w ramach 44. PPA.
Jego „introwertyczny stan” z licencją na lirykę przyjęliśmy owacjami na stojąco.
Oprac. do Ole
W 2023 roku w finale Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki drobna szatynka w czerwonych rajtuzach zaśpiewała po niemiecku pieśń o Mackiem Majchrze z „Opery za trzy grosze” i po polsku – autorską „Mgłę”. Jej występ docenili jurorzy i publiczność. Do Mariny Mashtaler trafiło wtedy kilka tukanów, m.in. Tukan Publiczności, Grand Prix i Nagroda Radia RAM.
Artystka przyjechała do Wrocławia z Ukrainy. Jest wokalistką, tekściarską, tłumaczką, polonistką i aktorką (przede wszystkim w eksperymentalnym teatrze Ej Aj).
„Kwit/квіт” to premierowy projekt zrealizowany w autorsko-wykonawczej współpracy z kompozytorem Johannesem Niehausem. Ukraińskie, polskie i niemieckie konteksty literackie i muzyczne łączą się tu z nieograniczonymi możliwościami syntezatorów i… nagraniami terenowymi, m.in. z Wrocławia- taką zapowiedź czytamy w programie festiwalu.
Podczas koncertowego wieczoru widzimy optycznie pięknie skomponowaną przestrzeń, którą ogrywają instrumentaliści, tancerki i wokalistka. Suknia z worka, improwizowany układ choreograficzny z widzami, kwietne obrazy… one budują wizualną przestrzeń koncertu Mariny Mashtaler. Motywem wiodącym są kwiaty, szkoda, że musimy zadowolić się tylko nimi, bo słowo jest nieco zamazane, nieczytelne dla uszu niektórych słuchaczy. Ale plastycznie jest pięknie.
Oprac.dj ole
reżyserka: Ada Tabisz
choreografki: Katarzyna Kulmińska, Paulina Bill Jaksim
artystka wizualna: Anna Szałwa
realizacja dźwięku: Piotr Gmerek
tancerki: Sofiia Onishchenko, Dominika Józefowiak, Martyna Rak, Józefina Kiełb
Wystąpią: Marina Mashtaler, Johannes Niehaus, Łukasz Pośpieszalski, Darek Bafeltowski, Piotr Budniak
„Nieobecność” w reżyserii Bogusława Sobczuka na 44. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej była ucztą dla wielbicieli gatunku i klasyki interpretacji piosenki aktorskiej w czystej postaci.
Koncert utrzymany był w klasycznej konwencji interpretacji piosenki, z szacunkiem i niezwykłą atencją dla słowa i muzyki. Iwona Bielska, Mirosław Baka, Mikołaj Grabowski, Adam Woronowicz i Piotr Fronczewski (głos z offu) recytowali teksty niezapomnianych piosenek śpiewanych brawurowo kiedyś przez Ewę Demarczyk. Wiersze Juliana Tuwima, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Mirona Białoszewskiego, Wiesława Dymnego, Osipa Mandelsztama w tłumaczeniu Wiktora Woroszylskiego w ich ustach (i w ustach wokalistek śpiewających) wybrzmiewały ciszą, pauzą, szeptem, krzykiem i sensem.
Słowo, muzykę, muzykalność i interpretację znakomicie spajały w logiczną i czytelną całość śpiewające panie: Maria Wróbel, Agnieszka Przekupień, Anastazja Simińska i Wiktoria Wojtas oraz panowie w chórze Michał Badeński, Maciej Kokot, Krzysztof Wawiórko.
Improwizacje muzyczne kompozycji Zygmunta Koniecznego, Andrzeja Zaryckiego i Stanisława Radwana w wykonaniu zespołu muzyków pod kierunkiem Dawida Suleja Rudnickiego (przy fortepianie) i pod batutą Rafała Jacka Delekty znakomicie współpracowały ze słowem.
Minimalistyczna scenografia, odarta z nadmiaru bodźców, raczej symboliczna, trochę akademicka, ale dobrze pasująca do całości konceptu przykuwała wzrok drabinami i anielskimi skrzydłami. Czasem wydawało się, że wdrapujemy się po jej szczeblach (jeden z nich był złamany) drewnianych konstrukcji, żeby dotknąć świetności twórczości Czarnego Anioła. A czasem dekoracja przypominała uniwersyteckie wdrapywanie się ku wartościom, które symbolizuje orzeł w godle. A może to była przede wszystkim wzorcowa akademia ku czci wielkiej nieobecnej, Ewy Demarczyk, której wykonanie „Skrzypka Hercowicza” odtworzone zostało w finale koncertu na telebimie, w tle sceny. Puenta wybrzmiała wizualnym zaciemnieniem.
„Nieobecność” na 44. PPA była szarmanckim ukłonem w kierunku widzów stęsknionych za klasyką gatunku podaną w starej, dobrej, sprawdzonej formie .
Oprac. dj Ole
Pomysł, scenariusz, reżyseria: Bogusław Sobczuk
Scenografia, światło: Marek Grabowski
Aranżacje, kierownictwo muzyczne: Dawid Sulej Rudnicki
Dyrygent: Rafał Jacek Delekta
Występują: Iwona Bielska, Mirosław Baka, Mikołaj Grabowski, Adam Woronowicz, Piotr Fronczewski (głos), Maria Wróbel, Agnieszka Przekupień, Anastazja Simińska, Wiktoria Wojtas.
Chórek: Michał Badeński, Maciej Kokot, Krzysztof Wawiórko.
Norweska Kaizers Orchestra zagrała w poniedziałek na Dużej Scenie Capitolu. Na scenie oświetlanej z dużą starannością stały dwie metalowe beczki, w które od czasu do czasu uderzali artyści, w tle – dwa pianina, na których ballady wygrywał człowiek w masce przeciwgazowej siedzący przy lampie z abażurem. Niezwykły koncert artystów z Norwegii szybko rozkołysał publiczność 44. PPA.
Pozytywna energia, wyrazisty rytm, eklektyzm stylistyczny były dużym atutem występu grupy ze Skandynawii. Nikomu nie przeszkadzała forma pozbawiona ukrytych w słowie sensów (bo nawet jeśli były one ukryte w słowie, to chyba niewielu z nas potrafiło je usłyszeć i zrozumieć). Okazuje się, że sama forma wystarcza, żeby przeżyć udany wieczór. Kaizers Orchestra udowodniła, że można z powodzeniem cieszyć się harmonią dźwięków bez wnikania w dość enigmatycznie brzmiące słowa.
Liderami zespołu są wokalista Janove Ottesen i gitarzysta Geir Zahl. Panowie grają razem już ponad trzydzieści lat, tworzą fascynujący i sugestywny teatr piosenki. O ich wyjątkowości przekonała się publiczność 44. PPA podczas wieczoru w Capitolu.
Oprac.dj ole
Realizatorzy: Johan Berntsen, Øyvind Dahle, Rikart Jensen, Bjarte Solheim, Philip Lindfeldt, Eivind Haugen, Kristine Dahl, Helene R. Skadberg, Roar Aardalen
Występują: Janove Ottesen, Geir Zahl, Terje Winterstø Røthing, Helge Risa, Rune Solheim, Øyvind Storesund
Teatr Divadlo Radost z Brna, czyli Radość z Brna, przyjechał na 44. PPA ze spektaklem „Hamlet on the Road”. Słynną tragedię zamienił w znakomitą komedię uliczną z elementami musicalu żałobnego. Prawdy uniwersalne podawał w zabawnej, zdystansowanej formie. Na scenie były: marionetki, grajkowie (całkiem nieźli instrumentaliści grający m.in. na gitarze, kontrabasie, saksofonach, flecie, trąbce, ukulele, instrumentach perkusyjnych) i równie dobrze śpiewający aktorzy oraz cała masa autoironii.
Historię duńskiego księcia odgrywali jako wędrowna trupa lalkarzy. Podczas przestawienia ulicznego zmagali się z własną fizjologią, emocjami, problemami np. jeden z aktorów utknął w latrynie i przedstawienie trzeba było przerwać.
Dwa lata temu spektakl został zaprezentowany na 26. Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Zdobył Nagrodę Publiczności oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Szekspirowskiego za „brawurowo opowiedzianą historię przy użyciu szerokiego repertuaru teatralnych środków wyrazu i ukazanie siły opowieści, która zwycięża śmierć; za przekraczanie ram tragedii i komedii i ujawnianie płynności granicy między sztuką a życiem”.
Teatr z Brna opowiada historię księcia Hamleta, jego zamordowanego ojca i owdowiałej matki Gertrudy, nieszczęśliwej Ofelii, jej brata Laertesa i ich ojca Poloniusza. Słynne monologi śpiewane są z własnym akompaniamentem muzycznym. Grabarz z czarującym uśmiechem wykreśla – zapisane białą kredą na czarnej tablicy- imiona ofiar tragedii.
„Hamlet on the Road”, czyli Szekspir po czesku w wykonaniu teatru Radość z Brna to spektakl pełen urokliwego dystansu, ale i szacunku do szekspirowskie frazy.
Oprac. dj ole
Gala 44. PPA w pierwszy weekend festiwalu to zmiana, która wielu stałych bywalców Przeglądu mogła zaskoczyć. PPA zbudował swoją markę na dziwieniu się światem („Kiedy się dziwić przestanę/ Będzie po mnie”- jak napisał Jonasz Kofta) stawianiu pytań, reinterpretacji wartości i norm… Zawsze wzbudzał twórczy ferment, a w tym roku buzuje wyjątkowo malowniczo, ekologicznie i współcześnie.
Już przy wejściu do Capitolu można kupić kubki, breloki, przypinki, magnesy i szklane butelki. Są także koszulki i plakaty z charakterystycznym, wymyślonym przez Damiana Styrnę motywem oraz torby, które uszyte zostały z materiałów reklamowych z poprzednich festiwali. Jedyne takie i w duchu zero waste! – zapewniają organizatorzy.
Z takim zaopatrzeniem łatwiej znosi się trudy czekania na kolejny przegląd lub na kolejne wydarzenie, bo przed nami jeszcze wiele koncertów i spektakli. Popijanie ulubionego napoju w kubku z tukanem lub w szklanej butelce może przysłużyć się do reanimacji najpiękniejszych wspomnień.
W tym roku – zgodnie z tekstem nieoficjalnego hymnu Przeglądu Piosenki Aktorskiej – twórcy PPA pamiętają nie tylko o ogrodach, ale i wszelkich aspektach związanych z szacunkiem dla planety. W festiwalowe niedziele – 17 i 24 marca, na Podwórku Capitolu będzie można spotkać się z Ekostrażą, organizacją, która od wielu lat skutecznie pomaga zwierzętom.
Eko PPA w sobotę, 16 marca, zaprosił widzów na galę. „Człowiek z papieru. Antyopera na kredyt” to spektakl w reżyserii Jakuba Skrzywanka zrealizowany w koprodukcji z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Bohaterami historii są ludzie przytłoczeni problemami mieszkaniowymi, kredytem, czy brakiem perspektyw na kupienie małej kawalerki. Ich problemy urastają do rangi dramatów rodzinnych, społecznych, politycznych. Temat ważny i aktualny podawany jest w formie fragmentów reportażu rozgrywanego na scenie, rozmowy, musicalu, opery… Wielość konwencji i chwilowość pozostawania w niej bohaterów dramatycznych historii rozczłonkowuje spektakl na krótkie groteskowe, komiczne, tragiczne, realistyczne i brutalne epizody. Jest taniec, śpiew, bezpośrednie zwroty do widzów, ale nie ma metafory. A może ja jej nie znalazłam. Realizm ulicy i tabloidów ich fragmentaryczność, rozegranie, skrótowość, rewolucyjność może zmęczyć.
Za to niezawodny jest Ralph Kaminski zajmujący się deweloperką i nawołujący do zakupu domu u Rafała. Ralph Kamiński w swoich songach, w duecie z Julią Wieniawą, podwieszany nad sceną i Cezi Studniak jako dyrektor nawołujący do zapłacenia za spektakl gwiazdom występującym w widowisku- wywołują największe owacje. Song „Biedy mamy już dość” brzmi musicalowo i pozytywnie, finałowy monolog o kryzysie mieszkaniowym (z nawiązaniem do Ikonowicza) – tragicznie i realistycznie. Może trochę kasy sypną ludzie z mafii, żeby ocieplić wizerunek; trzeba się sprzedać; żegnamy i na wojnę czekamy – słyszymy z ust bohaterów historii. Dobrze wypada także Ewa Skibińska jako entuzjastka poezji śpiewanej. Niektóre wielogłosowe arie brawurowo zapowiadają tragiczne wydarzenia- samobójstwo „frankowicza”.
Festiwalowa Gala porusza ważny temat ekonomicznego wykluczenia. Twórcy odwołują się do dwóch kanonicznych tekstów kultury o niesprawiedliwości społecznej – „Opery za trzy grosze” Bertolta Brechta i „Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy i pytają – co dziś stałoby się z Agnieszką, dla której prawda i sprawiedliwość były najważniejsze? Czy dalej walczyłaby o wykluczonych, czy korzystałaby z tego, co przyniosła jej transformacja?
Bohaterowie tegorocznej Gali poruszają struny emocji do granicy bólu. Przypominają, że człowieka z papieru łatwo zwiewa wiatr i podpala ogień, żeby popłynąć dłużej i utrzymać się na wodzie musi złożyć się w łódkę, na nowo pozgniatać swój papierowy korpus. Na to nie zawsze jest gotowy.
Oprac. dj ole
Gala: „Człowiek z papieru. Antyopera na kredyt”
koncepcja, research, libretto i reżyseria: Jakub Skrzywanek
research, libretto i dramaturgia: Piotr Grzymisławski
muzyka: Karol Nepelski
teksty songów: Jaś Kapela
choreografia: Agnieszka Kryst
scenografia i światło: Agata Skwarczyńska
kostiumy: Tomasz Armada
video: Artur Sienicki
przygotowanie wokalne: Anna Serafińska
asystentka reżysera, inspicjentka: Sylwia Mączarowska/Bazhena Shamovich
W Gali występują aktorki i aktorzy Teatru Powszechnego: Karolina Adamczyk, Klara Bielawka, Anna Ilczuk, Ewa Skibińska, Arkadiusz Brykalski, Andrzej Kłak, Olga Rusin (gościnnie), Michał Czachor, Oskar Stoczyński oraz-tylko podczas PPA: Ralph Kaminski, Julia Wieniawa i Cezary Studniak.
Muzycy: Rafał Dutkiewicz – perkusja, Jan Wierzbicki – bass/kontrabas, Mateusz Szemraj – gitara/banjo, Michał Rduch – skrzypce, Paulina Atmańska – piano/synth, Adam Bławicki – sax / klarnet
W piątek rozpoczął się 44. Przegląd piosenki Aktorskiej. Drugi etap Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki prowadzili Maciej Maciejewski i Mikołaj Woubishet. Aktorzy wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol sprawnie i dowcipnie trzymali koncert w ryzach czasu, dowcipu i dystansu. Wcielali się w role znanych postaci (brawurowo odegrali prezydenta miasta, dyrektorów Capitolu i PPA, reżyserów i aktorów, piosenkarzy i celebrytów, świeckich i duchownych – Jacka Sutryka, Wojciecha Kościelniaka, Konrada Imielę, Mariusza Kiliana, Cezarego Studniaka, Wiolettę Villas, Wiktora Zborowskiego i Mariana Opanię, a nawet Josepha Ratzingera). W tych niecodziennych rolach wręczali uczestnikom konkursu tukaniątka za zwycięstwo, bo udział w drugim etapie można uznać za sukces na miarę finału. Teatr Polski dawno nie słyszał tak wielu, różnorodnych interpretacji piosenek z kanonu piosenki aktorskiej. Słuchaliśmy zaskakujących kompilacji piosenek w jednej prezentacji, czasem forma zdawała się przysłaniać sens, a czasem pomysł interpretacyjny wciskał w fotel i wywoływał okrzyki i gwizdy uznania. Kostiumy, rekwizyty, instrumenty, zespołowe i indywidualne występy złożyły się na wieczór pełen interpretacyjnych kolorów, różnych barw i odcieni piosenki aktorskiej. 44. PPA rozwinął kolorowe skrzydła i rozpoczął szalony lot nad miastem.
W nocy ogłoszono werdykt rady artystycznej, który brzmiał tak:
15 marca odbył się II etap Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej, w którym wzięło udział dwudziestu uczestników i uczestniczek. Jury zakwalifikowało do finału KAIP następujące osoby: Magdalena Celmer, Anastasiia Kohut, Antonina Kozakoszczak, Dominika Kozłowska, Sara Lityńska, Julia Mika, Patryk Ołdziejewski, Magdalena Sękiewicz, Ewa Szlempo-Kruszyńska, duet Hugo Tarres i Mateusz Tomaszewski.
Finał KAIP odbędzie się 23 marca w Teatrze Muzycznym Capitol.
44. PPA potrwa do 24 marca. Jak to dobrze, że Wrocław może oddychać festiwalowym powietrzem, a pod jego dachem latają tukany. To wyjątkowy czas spotkań z niezwykłymi ludźmi, czas zbierania wzruszeń i emocji. Zatem do zobaczenia na festiwalowych ścieżkach.
Oprac.do i jo