Córa dancingu wystąpiła w sobotę na dużej scenie wrocławskiego Impartu. Śpiewała, wspominała, uczyła widownię piosenek, zachęcała do kolędowania przez blisko trzy godziny bez przerwy. Taka była grudniowo – atramentowa Stanisława Celińska.
Znakomita polska aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna o wszechstronnym talencie. Znana widowni Przeglądu Piosenki Aktorskiej z kreacji w „Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej…” i „Songu sprzątaczki” potrafi także wejść w rolę subtelnej pieśniarki, rytmicznej i sentymentalnej córy dancingu, charyzmatycznej liderki kapeli folkowej, terapeutki, wodzirejki… We wszystkie te role, a nawet więcej, wchodzi Stanisława Celińska jednego wieczoru podczas swojego koncertu.
Na scenie towarzyszy jej zespół pod kierunkiem Macieja Muraszki, twórcy melodii i aranżacji do granych utworów. Artystka śpiewa utwory m.in. Wojciecha Młynarskiego, Doroty Czupkiewicz, Jonasza Kofty, tradycyjne i swoje. Nie czuje upływu czasu, uczy publiczność kilku piosenek. Widzowie zdają się przygotowani, bardzo szybko łapią tekst i melodię. Śpiewamy razem. Stanisława Celińska mówi, że teraz ona będzie pokazywać, a wy śpiewajcie – zwracając się do skłonnych do interakcji widzów. Robi się familiarnie. Widzowie nie kryją zadowolenia, klaszczą, bujają się na fotelach. Pod koniec długiego koncertu nagradzają Artystkę owacjami na stojąco.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk