Powyższy zarys fabuły wskazywałby na to, że mamy do czynienia z melodramatem, ale nie da się tak łatwo zaszufladkować debiutanckiego filmu Maryny Stepanskiej. Reżyserka i autorka scenariusza lawiruje pomiędzy gatunkami i, co warto dodać już na wstępie, robi to w sposób mistrzowski. Stepanska wpuszcza nas do intymnego świata głównych bohaterów i daje do zrozumienia, że w tle opowiadanej historii jest także wiele znaków zapytania, niepewności, nie tylko co do dalszych losów głównych bohaterów, ale także do tego, dokąd zmierza współczesna Ukraina.
Można by pomyśleć, że nakręcenie klasycznego melodramatu w postmajdanowskiej rzeczywistości, może wyjść albo bardzo depresyjnie i gorzko albo co najmniej dziwacznie. Okazuje się jednak, że reżyserce udało się nie wpaść w pułapkę banalnych rozwiązań. Stworzyła film o ludziach szukających szczęścia i swojego miejsca w nowej – już nie takiej samej – rzeczywistości. Dzięki temu mamy do czynienia z pięknym w swej prostocie i zarazem dojrzałym obrazem, momentami zaskakująco absurdalnym i zabawnym. Poetycka narracja wzbudza w widzu poczucie odrealnienia. W dużej mierze jest to zasługa zdjęć i rewelacyjnej obsady aktorskiej. Każde ujęcie, kadr ma sens, nie jest przypadkowe i prowadzi do czegoś ważnego.
Po tak udanym debiucie Maryny Stepanskiej nie mam wątpliwości, że niejednokrotnie usłyszymy o niej i jej nieszablonowym podejściu do operowania konwencjami przy jednoczesnym zachowaniu własnego, eterycznego i subtelnego stylu narracji. Mam również wielką nadzieję, że „Na złamanie karku” zagości jeszcze, choć na chwilę, w kinach studyjnych, tak aby szersza publiczność miała okazję obejrzeć film, którego nie da się, ot tak, po prostu opowiedzieć.
Film otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia, zarówno dla samej autorki, jak i kreacji aktorskich na wielu światowych festiwalach (m.in. na festiwalu w Karlovych Varach).
Kinematografia ukraińska wbrew trudnym warunkom wchodzi właśnie w renesans, co niezwykle mnie cieszy. Dość zmęczona artystowskimi wydmuszkami z Zachodu, chcę więcej prawdy i szczerości w kinie. Dostałam właśnie niezbity dowód, że ukraińskie kino jest w świetnej formie. W końcu kto, jak nie nasi wschodni sąsiedzi potrafi tak pięknie opowiadać o uczuciach?
tekst: Aleksandra Klonowska