„Wszystkie lektury nadobowiązkowe” Wisławy Szymborskiej wydane przez krakowski Znak postanowiłam czytać przy okazji innych lektur. Krótkie felietony, refleksje, złote myśli wplatane w ciąg lapidarnych narracji podziałały kojąco. Doskonale wpasowały się w intensywny bieg mojej codzienności i dawały wieczorne lub poranne wytchnienie po trudnych dniach w pracy.
Szymborska, jak zawsze, zauroczyła mnie błyskotliwością, zabawną i niekiedy uszczypliwą konstrukcją tekstów o literackich perłach i pomyłkach. „Wszystkie lektury nadobowiązkowe” ułożyła się w erudycyjną opowieść o świecie, historii i sztuce.
We wstępie czytamy: „Szybko połapałam się, że jednak recenzji pisać nie potrafię, a nawet nie mam na to chęci. Że w gruncie rzeczy jestem i chcę pozostać czytelniczką amatorką, na której nie ciąży przymus bezustannego wartościowania. Książka bywa dla mnie czasem przeżyciem głównym, a czasem tylko pretekstem do snucia luźnych skojarzeń. Kto nazwie te „Lektury” felietonami, będzie miał rację. Kto uprze się przy „recenzjach”, ten mi się narazi”.
Dalej dodaje, że człowiek z książką jest wolny, sam sobie ustala reguły gry, jest posłuszny własnej tylko ciekawości. „Wolno mu jednej książki nie przeczytać do końca, a drugą od końca zacząć i cofać się do początku. Wolno mu zachichotać w miejscu do tego nie przewidzianym albo nagle zatrzymać się przy słowie, które zapamięta na całe życie”.
Trudno nie zgodzić się ze słowami autorki np. czytając jeden z tekstów napisany po lekturze „Paradoksów natury”. „Lubię książki, w których liczy się nogi stonogom. Czytanie wyłącznie literatury tzw. pięknej ma w sobie coś przerażającego. Traci się właściwą perspektywę. Po lekturze monologu wewnętrznego dobrze jest dowiedzieć się, jak np. kichają słonie”.
Po przeglądnięciu „Przewodnika operowego” wyjaśnia, że nie przeczytała jednym haustem opisu 200 oper. „Przeczytałam natomiast wszystkie spisy osób występujących, podawane wraz z rodzajem głosu. Twarda polityka personalna panuje w operowym świecie. Stosunki rodzinne obwarowane są przepisami równie nienaruszalnymi jak u plemion pierwotnych. Sopran powinien być córką basa, żoną barytona, kochanką tenora…”
Czyta się to świetnie.
Noblistka jawi się tutaj jako niepoprawna czytelniczka, uzależniona od książek, zachłanna pożeraczka słowa drukowanego, najbardziej nieoczekiwanych dzieł, prac popularnonaukowych, antologii, poradników i literackich kuriozów. Filuterna krytyczka pisarskich talentów i grafomańskich pasji i wspaniałym poczuciem humoru. Najmądrzejsze prawdy mówiąca mimochodem, zarażająca ciekawością świata i olśniewająca rozległością zainteresowań. Zachwyca się książkami, a czasem i naśmiewa z tych, które przeczytała, i tych, których wolałaby nigdy nie czytać.
Felietony Wisławy Szymborskiej ukazują się po raz pierwszy w limitowanej edycji prezentującej wszystkie „Lektury nadobowiązkowe”. Zbiór zawiera 562 teksty.
Jedyną wadą publikacji jest jej opasły rozmiar. Książka nie mieści się w każdej torebce. Trudno jest włożyć 848 stron do podręcznego plecaka i sięgać po lekturę w tramwaju, autobusie, czy w poczekalni do lekarza. Ale dla upartych i zagorzałych zwolenników pisarstwa noblistki nawet niemały ciężar „Wszystkich lektur nadobowiązkowych” jest do zniesienia.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
Wisława Szymborska „Wszystkie lektury nadobowiązkowe”
Wydawnictwo: Znak