Festiwal rozpoczął jeden z ostatnich jazzowych gigantów, amerykański artysta, którego albumy rozchodzą się w milionowych nakładach, żyjąca legenda światowej sceny jazzu:
Charles Lloyd!
Artysta, który dwa lata temu przyjechał do Wrocławia ze wzbogaconą o wersję orkiestrową, suitą „Wild Man Dance”, tym razem wystąpił w mniejszym, ale jakże znakomitym składzie.
Po raz kolejny ze sceny NFMu popłynęły melodyjne, aksamitne czasem liryczne dźwięki saksofonu. Stonowany, nostalgiczny nastrój kreowany przez Lloyda przechodził z czasem w bardziej energetyczne granie także za sprawą wspaniałych muzyków jego zespołu.
Członkowie kwartetu w tym pianista Gerard Clayton, po nostalgicznych czy wręcz przejmujących partiach saksofonu, harmonijnie i intrygująco wzbogacali płynącą ze sceny muzykę o bardziej energetyczne, bardziej dynamiczne frazy. Misterne partie fortepianowe, Claytona, znakomite solo perkusisty Kendricka Scotta, podkreślały niezwykłość gry Lloyda, dodając koncertowi sporo jazzowej mocy.
Pieśnią zagraną na flecie Charles Lloyd oddał piękny hołd przodkom, którym los nie szczędził ciężkich doświadczeń. Artysta uchylił nieco rąbka tajemnicy o swoich korzeniach w polskiej premierze dokumentu „Love Longing Loss: At Home with Charles Lloyd During Isolation” autorstwa Dorothy Darr. Dokument ten widzowie mieli możliwość obejrzeć 10 listopada w Kinie Nowe Horyzonty.
Jak Charles Lloyd sam mówi o sobie „Jestem trubadurem, wędruję i śpiewam swoją pieśń” to tym razem tę pieśń miała szczęście usłyszeć wrocławska publiczność.
Owacje na stojąco potwierdziły, że muzyka, z którą przyjechał Charles Lloyd, to prawdziwy majstersztyk. A utwór zagrany na bis, w którym wśród bogatych improwizacji można było uchwycić przepiękne frazy z „Nature Boy” wzruszył do głębi każdego i sprawił, że ta muzyka zostanie w sercach na długo.
Wystąpił zespół w składzie
- Charles Lloyd – saksofon
- Gerald Clayton – fortepian
- Reuben Rogers – kontrabas
- Kendrick Scott– perkusja
Wrocław, 202.11.12
Jazztopad, Narodowe Forum Muzyki.
Tekst: Krystyna Kubacka-Góral