Festiwal Kultury Żydowskiej brzmi, przytupuje, spaceruje, smakuje, uczy i bawi bez pandemicznych obostrzeń. Wszyscy spragnieni bliskości i artystycznych emocji pełnymi haustami korzystają z uroków tegorocznej Simchy. Koncerty, projekcje filmowe, warsztaty, spacery, tańce… gromadzą w okolicach synagogi rozentuzjazmowaną publiczność w ilościach dawno niewidzianych.
Zespół Sendito wystąpił w Synagodze pod Białym Bocianem w ramach festiwalowego wtorku i rozbujał publiczność, która – zaraz po muzycznym wydarzeniu – już po dwudziestej drugiej – tańczyła na placu przy Mleczarni, a dyrektor festiwalu, Stanisław Rybarczyk, z życzliwością sprawdzał poprawność wykonawczą chodnikowej, spontanicznej choreografii.
Zanim jednak to nastąpiło to rytmicznie rozbujał publiczność Simchy artysta z Kurdystanu, siłą głosu zauroczyła wokalistka musicalowa, improwizacjami zachwycał kontrabasista i akordeonista.
Kwartet Sendito pod dyrekcją akordeonisty i konferansjera tworzą: Kaja Mianowana – wokal, Arad Emamgholi – daf, tombak, wokal, Sebastian Wypych – kontrabas i Piotr Kopietz – akordeon, aranżacje, kierownictwo artystyczne. To zdolni muzycy i multiinstrumentaliści wywodzący się z różnych stylów muzycznych. Ich opowieści z żydowskiego miasteczka porwały publiczność z miejsc do gromkich braw po blisko dwugodzinnym koncercie w ciepłym, a nawet dusznym wnętrzu synagogi.
Sendito zaprezentowało m.in. „Kinder Yorn” Mordehaja Gebirtiga, „Oj mame” Abrahama Ellsteina, „Miasteczko Bełz” i „Friling” Alexandra Olshanetsky’ego, „Bei mir bistu shein” Sholoma Secundy czy „Oczy tej małej”, „Chwalmy Pana” Zygmunta Koniecznego. Niepowtarzalność brzmienia i solowe popisy dodawały znanym utworom nową perspektywę, odświeżały i ożywiały stare frazy zaskakującymi barwami. Jak na Simchę, czyli festiwal radości przystało, Sendito wprowadził publiczność w pozytywny nastrój rozbudzając chęć na uczestnictwo w kolejnych festiwalowych wydarzeniach. Już niewiele czasu pozostało do zakończenia święta kultury żydowskiej, Simcha potrwa do piątego sierpnia.
oprac. do.
foto: jo i do