41. Przegląd Piosenki Aktorskiej można było spędzić na widowni teatralnej, stacjonarnie i przez monitorem komputera, w wirtualnej przestrzeni. Dużo wydarzeń było transmitowanych na żywo. Wystarczyło wykupić bilet, kliknąć na link wydrukowany na bilecie, we wskazanym miejscu wpisać kod i mieć nadzieję, że siła wyobraźni i chęć zamiany małego pokoju w salę Capitolu będzie w stanie wywołać choć część festiwalowych emocji. Niestety, za każdym razem, jak walczyłam z jakością transmisji chciało mi się cytować Osiecką: „słowa jak sztuczny miód ersatz cholera nie życie”. Pandemia zamiast największego święta aktorskiej interpretacji piosenki dała mi cukierka w papierku i kazała mi cieszyć się jego smakiem ciumkając złotko i papier. Musiałam zapomnieć o cierpkim, gorzko-słodkim smaku wnętrza nadziewanego trufla. Takie życie, bywa, jak to pisze Jarek Szulski w znakomitym „Sorze” i „Zdarza się”. Jak nie dźwięk to obraz rozłaziły mi się po ścianach małego pokoju, czasem zawieszały w najciekawszych momentach. Z tego, co udało mi się zobaczyć i wysłuchać mogę tylko napisać.
Portugalczyk – Salvador Sobral niczym Vincento Osculati od Przybory i Wasowskiego „W tym ogrodzie za Książęcą zmącił dusze mą dziewczęcą/ Potem ciało zawiódł śmiało na Prascati…” – ciepły, radosny, przyjemnie wypeniał sobą przestrzeń Synagogi. Wraz z zespołem (Júlio Resende – fortepian, André Rosinha – kontrabas, Bruno Pedroso – bębny) tworzyli jeden harmonijny organizm i bawili widzów i słuchaczy różnymi stylami i gatunkami muzycznymi.
„Opowieść o Robercie Brylewskim” – spektakl muzyczny Teatru Studio w reżyserii Grzegorza Laszuka zaciekawił mnie scenograficznie i muzycznie, ale zawieszająca się transmisja przyćmiła jego walory artystyczne.
Koncert „Renata Przemyk i Mężczyźni” wydawał mi się znakomitym wydarzeniem muzycznym. Znane piosenki Renaty Przemyk zabrzmiały w specjalnie zaaranżowanych wersjach, w duetach z Adamem Nowakiem, Czesławem Mozilem, Johnem Porterem, Leskim i Buslavem. W ich wspólnym byciu na scenie był luz, swoboda, koleżeńskie zaczepki i ważne wspomnienia.
Tegoroczny Przegląd w trybie online był pandemiczny, schorowany, bez smaku i zapachu, bo covid- 19 wyciął to, co było jego esencją, czyli możliwość bezpośredniego kontaktu z artystą, drugim widzem. Reżim sanitarny skutecznie stłumił przejawy festiwalowej wolności. Dał, w zamian, namiastkę i trzeba było się nią zadowolić i z nadzieją myśleć o 42. PPA.
oprac. d.o.