Jeśli chcecie zobaczyć artystyczna rodzinę patologiczną i przeżyć jej rozterki, duchowe mistyczne uniesienia to idźcie do Wrocławskiego Teatru Współczesnego na sztukę „Powrót króla”.
Spektakl w reżyserii Tomasza Hynka odgrywany jest przez pięciu aktorów na Scenie na Strychu, a dokładniej przez dwóch aktorów i trzy aktorki, w tym jedna jest królem popu – Michaelem. Druga jest Szmirą. Jej matka to Popelina, ojciec- Cocomo, a chłopak – Disco. Osobliwa galeria postaci dużo mówi o familii. Nestorzy artystycznej rodziny patologicznej, czyli cyrkowcy po przejściach, często się kłócą i wykrzykują zgodnie hasła pojednania: „jebane lewactwo”, czy „pierdolnięci ekolodzy”. Ich córka jest w ciąży z DJ- em od sakro- disco, którego nadejście muzycznie obwieszcza przetworzona wersja „Idzie mój Pan”.
Tak, to spektakl, który śmiało poczyna sobie ze świętościami, dogmatami, ideami. Rozprawia się z polskim mesjanizmem bez zbędnych ceregieli w sposób komiksowy, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Po wejściu na czwarte piętro WTW, a przed wejściem na widownię Sceny na Stychu, otrzymujemy do dyspozycji m.in. pomidorki, którymi możemy wyrazić niezadowolenie z tego, co oglądamy, rzucając je w stronę aktorów (po prapremierze nikt nie skorzystał z owoców zgodnie z zaleceniem). Potem twórcy torpedują nas serią kilkusekundowych scen: zaciemnienie – rozjaśnienie – poza – tekst i tak przez kilka minut. Trochę zaczęłam się obawiać, że ta tendencja migającego światła pozostanie już do końca przedstawienia, ale niepotrzebnie. Aktorzy są świetnie wyćwiczeni w charakterystycznych pozach i minach. Bawią i zakorzeniają w nas w komiksowej konwencji. Poznajemy kolejne osoby i ich traumy wypowiadane lub wykrzykiwane jak krótkie dymki nad rysunkiem.
Ciekawa wizualnie jest scena łóżkowa, widziana przez nas z góry. Na wielkim łożu swoje tyrady wygłaszają wszyscy bohaterowie historii o powrocie króla. Zdecydowanie najkreatywniejszy okazuje się tytułowy król, czyli Michael Jackson, który wpada na pomysł stworzenia Narodowego Parku Rozrywki Narodowej, w którym będziemy mogli pobawić się w Powstanie Warszawskie, i który będzie naszą rozrywką i arką, tam ludzie w schronach będą budować lepszy świat, Polska stanie się mesjaszem przemysłu rozrywkowego…
Michał Walczak to żyjący autor dramatu. Pokazał się widzom na brawach końcowych wzywany komiksowym dymkiem uchodzącym z otwartej budzi aktora. Żyjący autor nie zdarza się często, warto było zapamiętać jego twarz, i zobaczyć zarys głowy, w której zrodziły się takie pomysły.
Wakacyjna propozycja teatralna Stowarzyszenia Teatr Nowy Świat stworzona w koprodukcji z Wrocławskim Teatrem Współczesnym daje całą masę przeżyć – od celowo kiczowatych scenek, po – równie umyślnie – refleksyjnych i przenikliwych obserwacji. „Powrót króla” w znakomitej obsadzie aktorskiej nadaje się do oglądania, zaśmiewania się i obrażania się… Warto pójść i zobaczyć, co rodzi się w głowach współczesnych dramaturgów i w jak niebanalny dla teatru sposób można to coś pokazać. Szczególne brawa należą się Maciejowi Kowalczykowi, Annie Kiecy, Markowi Kocotowi, Annie Błaut i Aleksandrze Dytko, którzy znakomicie zbudowali papierowe postaci jak przystało na komiksową formułę.
tekst i foto. z próby: Dorota Olearczyk