Niedzielny koncert przy świecach w klubie Vertigo poświęcony królowej brazylijskich rytmów – bossa novie – uświetniła Weronika Sabatowska. Urocza wokalistka wraz z zespołem utalentowanych, młodych instrumentalistów- improwizatorów – Martyną Bieszczad, Pawłem Gwoździem, Filipem Hornikiem i Kacprem Kałużą z deszczowego ponurego, chłodnego niedzielnego poranka zrobili pogodny, przyjemnie rozbujany przedponiedziałkowy wieczór. Obfitował on w tradycyjne portugalskie klasyki gatunku, anglojęzyczne standardy, a także rodzime inspiracje utrzymane w klimacie bossa novy.
Nuciliśmy nieśmiało z wokalistką „W moim magicznym domu/wszystko się zdarzyć może” i delikatnie posługiwaliśmy się sztućcami, żeby nie brzęknęły przypadkowo w trakcie zjawiskowych interpretacji znanych utworów. Przypominaliśmy sobie polskie tłumaczenia standardów jazzowych, m.in. „Samby na jednej nucie” śpiewanej przez Hannę Banaszak. Przerwa w koncercie była okazją do rozmów, przewietrzenia się, zamówienia drinka i wchłaniania niepowtarzalnej atmosfery miejsca. Potem Weronika Sabatowska zabrała nas do portugalskich źródeł bosa novy. Rozbujała słuchaczy w rytmie brazylijskiej samby. Przypomniała „Powrotną bossa novę”, kojarzoną z mistrzowskim wykonaniem Ewy Bem. Wieczór płynął spokojnym nurtem ciepłych interpretacji.
Weroniki Sabatowskiej słucha się z dużą przyjemnością. Dobrze, że koncertuje ona w Vertigo regularnie, można sycić się jej wykonaniami znanych utworów i traktować je jak remedium na deszczowe, ponure dni.
Fot. Julian Olearczyk
Oprac .do