Kozanostrowski. Gdziedziesięcina. Rychłowczas. Trzech mężczyzn trzęsących miastem, a perspektywicznie światem. Trzech twardzieli śmiertelnie, a w zasadzie morderczo poważnie traktujących powierzone im zadania. Trzech przyjaciół, którzy skoczyliby za sobą w ogień. Wydaje się, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić. A jednak… Gdy jeden z kompanów wyłamuje się z ustalonego od dekad schematu, przyszłość Trójni staje pod znakiem zapytania. Jak wypadnie bilans życiowy każdego z nich, gdy będą musieli w końcu się rozliczyć ze swoich dokonań? Czy porzucą role, jakie wiele lat temu sobie wybrali?
BUfffO to przewrotna, zabójczo błyskotliwa powieść, w której popkultura miesza się ze sztuką, romans z horrorem, a Sofokles z Głowackim. Zupełnie jak w życiu…
Trójnia, czyli grupa trzymająca władzę… za mordę
„BUfffO” traktuje o roloholizmie, czyli naszym przywiązaniu do ról, kreacji. Groteska powieści polega na tym, że miastem, a w domyśle światem, rządzi trzech mafiosów. Dwóch z nich udaje przed wszystkimi, że weszli we wpływowe role duchownego i policjanta. Jednak z czasem odkrywają, że sami są ofiarami wejścia w kreacje mafiosów, jakimi w rzeczywistości do końca nie są. Kiedy się orientują, to zaczynają dzielić symbolicznie dobę na pół – na czas zła i godziny dobra. W porze zła, w ciągu dnia, są skrajnie brutalnymi gangsterami. Bez skrupułów także względem siebie. W porze dobra, czyli wieczorem, uosabiają najwyższe wartości intelektualne. Wówczas ich postawa jest merytorycznie przerysowana, zbyt ambitna, momentami sztuczna. Żeby ten dobowy podział był skuteczny, to muszą symbolicznie zmieniać wszystko, nawet imiona. W ciągu dnia zwracają się do siebie pogardliwie, określeniami, jakimi ochrzciła ich prasa czy mafijni koledzy. Wieczorem mówią sobie wyłącznie po imieniu. Są skrajnie uprzejmi, przemili, przeintelektualizowani. No do rany po postrzale w głowę przyłóż…
Więcej na https://bufffo.pl/