Poruszająca opowieść o przyjaźni między podziałami, miłości i dążeniu do realizacji marzeń… – takim opisem wydawca zapowiada „Damę w kapeluszu” Anny Stryjewskiej.
Młodziutka Apolonia, chcąc uniknąć kolejnych, brutalnych ataków ojczyma, za namową zrozpaczonej matki, opuszcza rodzinną wieś pod Rzgowem i przyjeżdża do Łodzi. Licząc na schronienie u ciotki, starszej siostry mamy – gorzko się rozczarowuje. Wynajmuje więc pokój na Wschodniej, zaludnionej w większej części przez biedne społeczeństwo żydowskie, który dzieli z Helką – dziewczyną lekkich obyczajów, Frankiem – pucybutem, Mańką, praczką, a także panem Władkiem, zajmującym się ostrzeniem noży. Po kilku tygodniach poszukiwań udaje jej się znaleźć zatrudnienie w pracowni kapeluszy przy Piotrkowskiej, do której schodzą się największe elegantki miasta. Tymczasem na horyzoncie zaczyna pojawiać się widmo wojny…
Autorka zabiera czytelnika w podróż po Łodzi dwudziestolecia międzywojennego, w rytm znanych szlagierów wyśpiewanych przez kapele podwórkowe, Hankę Ordonównę i Eugeniusza Bodo.
Brzmi ciekawie? Jeśli tak, to znak, że książka powinna znaleźć się na liście niezbędnych, grudniowych wydatków świątecznych. Do interesującej fabuły należy jeszcze dodać muzykę międzywojnia i skojarzenie z monumentalną, panoramiczną Reymontowską „Ziemią obiecaną” wtedy „Dama w kapeluszu” okazuje się jeszcze bardzie atrakcyjna. Jej autorka – Anna Stryjewska- zanurza czytelnika w świecie minionym inkrustując język i styl powieści cytatami:
„A może byśmy tak, jedyna
Wpadli na dzień do Tomaszowa?”
Każe swoim bohaterom kłaniać się z kulturą, spacerować po Piotrkowskiej, pisze o filcowaniu kapeluszy i bulgoczącym krupniku na udzie z kurczaka. Brzmi smakowicie?
Oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skarpa Warszawska.