Jesteś chory? Zaczekaj miesiąc i idź na spektakl doktora absurdu. Ścibor Szpak przyjmuje w Imparcie raz w miesiącu, w niedziele, cena wizyty 30 złotych. W ramach sesji doktor oferuje spotkanie z gościem specjalnym. W minioną niedzielę na miting ze Ściborem zaproszona została mistrzyni interpretacji piosenki francuskiej – Justyna Szafran wraz z doskonałym pianistą Rafałem Karasiewiczem.
Organizatorzy wydarzenia, czyli Strefa Kultury, wyjaśnia:
„Doktor Absurdu przedstawia…” to nowy cykl kabaretowy, którego gospodarzem jest Ścibor Szpak, zdobywca Grand Prix na przeglądzie kabaretów PAKA w 2012 oraz na Lidzbarskich Wieczorach Humoru i Satyry w 2013. Doktor absurdu Ścibor Szpak specjalizuje się w alternatywnej muzykologii i naukach równoległych. Szczególne dokonania w historii niewydarzonej i fizyce dyskusyjnej.
Dla mnie Ścibor to piekielnie inteligentny człowiek, który świetnie gra (lub grał) na gitarze i pomagał mi w kupnie pierwszego instrumentu dawno temu w Ostrawie. Czeska Cremona już dawno się wypaczyła, a jej łukowaty gryf z pudłem wisi teraz na ścianie. Od dziś będzie także przypominała (ściana i gitara) o cyklicznych spotkaniach w ramach „Doktor absurdu przedstawia…” Polecam wszystkim jakąś osobistą przypominajkę, żeby październik (a potem kolejne miesiące) nie przeminęły z wiatrem, ale ze Ściborem. W każdej odsłonie cyklu pojawi się gość specjalny. W październiku będzie to Svenson Band z Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego.
Ale zanim przyjdzie październik warto porozkoszować się jeszcze wrześniem. Blisko dwie godziny (choć pewnie nikt z wiwatujących na stojąco nie miałby nic przeciwko temu, gdyby „program kabaretowy” potrwał dłużej) – tyle czasu trwało pierwsze spotkanie z doktorem absurdu.
Było przewybornie, inteligentnie, zabawnie, absurdalnie naukowo i trochę zbereźnie.
Justyna Szafran brawurowo zaśpiewała najsłynniejsze piosenki francuskie i, zdaje się dwie lub trzy, też znakomite – autorstwa gospodarza wieczoru. Poza tym obierała ziemniaki, tańczyła, „robiła chórki”, ssała tabletkę przeciw bólowi gardła, wspomniała o rajtuzach ściągających, weszła na pianistę… Ścibor Szpak zapowiadał, objaśniał, zrobił piosenkę z drutu, odkrywał nowe znaczenia słów francuskich, straszył, że zaśpiewa, potem śpiewał, nie dokończył, ale na finał zaśpiewał i zagrał kilka swoich piosenek.
O Francji dowiedzieliśmy się więcej niż wyczytalibyśmy w najlepszych przewodnikach. Wyobraźnia Ścibora, jego słowotwórcze zdolności i karkołomne skojarzenia były powodem niejednej eksplozji śmiechu. Wszyscy przeżyli, co więcej wyszli z Impartu w lepszym nastroju niż wchodzili do niego dwie godziny wcześniej. Okazało się, że doktor absurdu komizm z liryzmem dawkuje z wyczuciem smaku i stylu. Czego chcieć więcej? Tylko powtórki.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk