Książka oparta jest na wspomnieniach dzieci utrwalonych w różnych źródłach. Ton reportażu autorka wzbogaca elementami fabularyzacji. To fascynująca lektura, która przeraża, wzrusza i poraża puentą.

„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyna Nowak, Wydawnictwo Znak
„Dzieci rewolucji przemysłowej. Kto naprawdę zbudował współczesny świat. Prawdziwe historie” – pełny zapis tytułu z okładki książki, Katarzyna Nowak- jej autorka- umieściła na fotografii portretowej dziecka patrzącego dużymi oczami prosto w twarz czytelnika. Przybrudzona koszula i policzki, kręcone włosy i wystraszone spojrzenie… może zaraz chłopiec wejdzie do komina i wyczyści jego wąskie gardło, albo będzie zmieniał szpule nici lub uwijał się przy krosnach, a może biegał z glinianymi dzbankami między piecami rozgrzanymi do czerwoności, albo ciągnął wózek z węglem w ciemności kopalni.
Już na wstępie autorka reportażu zaznacza, że potęga Anglii zbudowana była małymi rączkami. Z perspektywy przemysłowców dzieci, a w szczególności sieroty, były doskonałym materiałem na robotników. Płaciło się im niewiele lub nic.
Bohaterami historii o dzieciach rewolucji Katarzyna Nowak uczyniła ubogie dzieciaki z XVIII i XIX wieku. One, zamiast mydła dostawały garść płatków owsianych, którymi miały się porządnie umyć, ale zjadały wszystkie, co do odrobinki, a potem szorowały się piaskiem. One, odsiadkę w więzieniu będą wspominać z przyjemnością, bo tam można się w cieple wyspać i najeść.
Chłopcy będą czyścić kominy, narażając się na śmierć.
Czasem kominy są kręte i długie i można się w nich udusić. Gorąca sadza poddusza i spada do spodni, które trzeba zrzucić. Wychodzi się wtedy nago na górę komina- czytamy w jednym z rozdziałów.
W świecie kobiet pracujących w kopalniach z gołymi biustami, dziewczynek do wszystkiego nie jest lepiej. Czytamy o szkołach dla obdartusów, w których wiktoriańscy nauczyciele biją rózgą „za wulgarność” i „za upór”. Delikwentowi, który kręcił się czy dłubał w nosie, nauczyciel zakłada kawałek drewna z wywierconymi otworami i czarną wstążką- jakby dyby, które zmuszają ucznia do zachowania przyzwoitej pozycji – wyjaśnia autorka.

„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyna Nowak, Wydawnictwo Znak
Do obowiązków służącej, oprócz całej masy innych, należało opróżnianie nocnika. Wzmianka o ciepłym czerwcu 1858 roku, kiedy to stan wody nad Tamizą obniżył się odkrywając nieczystości prowadzi do informacji o czasie Wielkiego Smrodu, który przyniósł ze sobą cholerę, dur brzuszny i inne choroby.
Zabawne spostrzeżenie autorka umieszcza w rozdziale o służących. „Aby zrozumieć czemu wiktoriańskie dzieci nie umiały się same ubrać, zabierzcie z szafy trzylatka wszystko, co ma gumkę, rzepy, suwak lub ściągacz, a elastyczne ubrania zastąpcie tymi ze sztywnego, zgrzebnego materiału, zawiązanymi na tasiemki i sznureczki”.
Wspomina też o domach dla biedoty, gdzie rozdziela się rodziny i poddaje surowej dyscyplinie.
Ukryte niewolnictwo dzieci nie skończyło się. W posłowiu czytamy o dziesięcioletnim chłopcu, który gołymi rękami wybiera kobalt z błota w kopalni w Kongo, Taaniya szyje ubrania w Bangladeszu, Jafar zbiera bawełnę w Uzbekistanie…
„Obecnie na świecie sto pięćdziesiąt milionów dzieci jest wykorzystywane do pracy najemnej, często w niewolniczych warunkach”. – podsumowuje autorka.
„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyny Nowak to intrygująca lektura, która poszerza horyzonty i uwrażliwia.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.