Premiera „Halki” owiana aurą oczekiwania na dzieło wyjątkowe odbyła się w miniony weekend. Opera Wrocławska brzmiała ciepłym głosem Jury Horedeckiego (Jontka), który namiętnie wyśpiewywał „Oj, Halino, oj jedyna, dziewczyno moja…” i nienaganną dykcją Szymona Mechlińskiego (Janusza). Wspaniałe kostiumy, w których przechadzały się główne i epizodyczne postacie dramatycznej historii miłosnej przyciągały wzrok detalami. Orkiestra prowadzona przez maestro Nałęcz – Niesiołowskiego sprostała zadaniu.
„Halka”- opera narodowa Stanisława Moniuszki osadzona w realiach podhalańskich z wyraźnie i jednoznacznie wyodrębnionym wątkiem miłosnym inspirowała wielu reżyserów. Tym razem zabrała się za jej inscenizację aktorka, niezapomniana Telimena z filmowego „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy i tym samym można odnotować, że debiut Grażyny Szapołowskiej jako reżyserki operowej odbył się we Wrocławiu w grudniu 2018 roku.
Reżyserka, bohaterów dramatycznej historii, umieściła na szczytach gór i w dolinach, przyodziała ich w piękne stroje utrzymane w tonacji czerni, szarości, srebra, bieli i czerwieni. W tle oglądaliśmy multimedialne chmury, strumień, niebo, a nawet kruka. „Halka” według Szapołowskiej była ufilmowiona, a postaci śpiewały swoje arie na tle szczytów, które spadały w doliny i oddychały halnym wiejącym w projekcjach przesuwających się kłębiasto-pierzastych chmur. Realistyczna inscenizacja jednych trochę nużyła, innym pozwalała skupić całą uwagę na partiach wokalnych. Filmowe akcenty dopełniały opowieść współczesnymi kadrami rozgrywającymi się na ulicach Wrocławia.
Oczywiście nie obyło się bez słynnego mazura i tańców góralskich. Tancerze poradzili sobie z tym wyzwaniem dobrze, choć brakowało mi, w ich rytmicznym akcentach, słowiańskiego charakteru.
Chociaż zakończenie mogło być dla niektórych pozytywną niespodzianką zwieńczoną nieoczekiwaną puentą, to inscenizacja była jednak dość dosłowna.
Wrocławską „Halkę” oglądało się tak, jak grafikę na plakacie promującym wydarzenie. Gorący ogień na zimnej wodzie sprawiał wrażenie ambiwalentne. Niektóre głosy zachwycały inne mniej, kostiumy przyciągały wzrok, a scenografia stanowiła złowieszczą, mroczną przeciwwagę.
Spektaklem „Halka” Opera Wrocławska rozpoczęła świętowanie 200. rocznicy urodzin kompozytora. To dobry pretekst, żeby wybrać się na przedstawienie i wyrobić sobie na jego temat własne zdanie.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk