Dowcip, szyk, kultura języka i głos jak dzwon… Firlej w czwartek wieczorem brzmiał znakomitymi interpretacjami piosenek Okudżawy, Wysockiego, Stinga, Stachury, Dylana, Cohena. Na scenie stał, śpiewał, zapowiadał i grał Jan Kondrak – bard o nieprzeciętnych walorach wykonawczych.
Rozległa skala jego głosu i anegdoty związane z życiem autorów piosenek dobrze rezonowały ze sobą podczas pieśniarskiego wieczoru. „Niebieski balonik”, „Modlitwa”, „Droga smoleńska” , „Rosjanie”, „Pola złota”, „Bo czasy się zmieniają”, „Jeszcze kawy łyk”, „W moim tajemnym życiu”, „Tańcz mnie”, fragment „Mszy poganina”, „Wędrówką jedną życie jest człowieka”- te i inne piosenki układały się w historię o miłości, przemijaniu, wolności, marzeniach, trwałych wartościach i przyzwoitości.
Kongenialnie zabrzmiały: „Rosjanie” Stinga w tłumaczeniu Joanny Kondrak i „Ataman” z repertuaru Kondraka.
Jan Kondrak dopełniał sensy słów utworów przez ciekawą i dowcipną konferansjerkę. Grał na gitarze akustycznej, a minimalizm instrumentalny wyszedł na dobre piosenkom i publiczności skupionej na słowie i interpretacji.
Pieśniarz kojarzony z Lubelską Federacją Bardów ma na koncie jedenaście płyt z formacją i osiem solowych. Jego znakomity występ utrzymany był w konwencji „na jeden głos męski i gitarę”. W chórkach mocno angażowała się publiczność, a na finał wiwatowała domagając się bisów.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk