Jaromir Nohavica zaraża optymizmem i nadzieją. O tym wiedzą fani barda, którzy wyczekują jego koncertów w Polsce i tłumnie stawiają się do – z reguły dość pojemnych – sal koncertowych. Wiedzą, czego się spodziewać i łakną spotkania z czeskim bardem. On zaś zwyczajnie opowiada o życiu i śmierci, o tym, co pomiędzy: o miłości, cierpieniu, rozterkach i obawach współczesnego człowieka, o pięknie otaczającego nas świata, drobnych radościach i wielkich pasjach. Tylko tyle i aż tyle. A potem są wspólne śpiewy, owacje na stojąco i długie bisy.
W ostatniej chwili przeczytałam wiadomość: Ethno Jazz Festival zaprasza na długo oczekiwany koncert Jaromira Nohavicy. Artyście na scenie towarzyszyć będą: Robert Kuśmierski – akordeon, piano i Pavel Planka – instrumenty perkusyjne – i dzięki uprzejmości organizatorów udało mi się być w piątek w Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia. Przestrzegam przed opieszałością i brakiem regularności monitorowania niektórych stron internetowych. W przeciwnym razie może się okazać, że o znakomitym wydarzeniu dowiecie się dzień po, a na takiego kaca kulturalnego jeszcze chyba pigułki nie wymyślono.
Jaromir Nohavica jest znany i kochany tak samo w Polsce, jak i w swojej ojczyźnie Czechach. Należy do pieśniarzy, wokół których wytwarza się urzekające misterium. Brawurowo porusza się między folkiem a folklorem. Dobrze zna język polski i swoje koncerty w Polsce prowadzi po polsku i po czesku. Nagrał kilkanaście płyt. Podczas piątkowego koncertu zaśpiewał najnowsze kompozycje i stare przeboje. Nie zabrakło takich utworów jak: „Těšínska”, „Jdou po mně, jdou”, „Zatanči”, „Sarajewo”, „Jiné to nebude”, „Gwiazda”, „Petěrburg”, „Černá jáma”, „Dokud se zpívá”, „Minulost”, „Kometa” i piosenek z płyt dla dzieci. Duże wzruszenie wywołało wykonanie utworu niedawno przetłumaczonego przez Antoniego Murackiego o kluczu od mamy.
Rozczulał, rozśmieszał, z wprawą najlepszych reżyserów i dramaturgów teatralnych pobudzał do refleksji. Układał na scenie różnorodny świat pełen prawdy wykonawczej, bez udawania, z wariacko – dziecięcą energią, chęcią zabawy i filozoficzną zadumą. Zdystansowanie łączył z profesjonalizmem bardowskiego bycia na scenie i opowiadania o rzeczach ważnych, śmiesznych i poruszających, ale najistotniejszych.
Oczywiście, zespół towarzyszący Jaromirowi na scenie doskonale współgrał z bardem. Panowie – Robert Kuśmierski i Pavel Planka – bawili się przednio i z klasą. Profesjonalne zabawki muzyczne, czyli instrumenty perkusyjne, pianino, akordeon, bębny, tarabany…, na których grali z dziecięcą werwą, a kiedy trzeba z solową wirtuozerią dodawały różnorodnych barw i odcieni emocjonalnych wydarzeniu.
Było przednio, a kto nie był, niech szuka pigułki na żal po stracie okazji przeżycia znakomitego koncertu.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk