Za fortepianem usiadł masywny brodacz. Przywitał się w języku polskim. Potem raczył słuchaczy i widzów 42. PPA głosem jak dzwon, akordowym graniem z domieszką subtelności. Pił dużo wody i z wdziękiem wypowiadał słowo chrząszcz. Oświetleniowiec z wyczuciem budował wizualną przestrzeń dla klasycznych i elektronicznych dźwięków. Koncert był dość przewidywalny, ale bardzo przyjemny w odbiorze, doskonale tłumił hałasy dramatycznej codzienności.
John Grant był liderem amerykańskiego rockowego zespołu The Czars, dziś brodaty Islandczyk o pogodnym spojrzeniu jest uznanym twórcą syntezatorowego, europejskiego popu. Swoją historię opowiada ze świadomością, że komuś może uratować życie: jest trzeźwym narkomanem i alkoholikiem, gejem i Amerykaninem, który wybrał wolność i święty spokój w Reykjavíku.
W Capitolu wystąpił z multiinstrumentalistą. Cormac Curran towarzyszył Johnowi na scenie budując kolejne warstwy muzyczne, najczęściej elektroniczne.
oprac. do
foto: jo i do