Długo oczekiwana powieść noblisty ukazała się 31 stycznia nakładem wydawnictwa Znak. „Lata szkolne Jezusa” J.M. Coetzee’go nie rozczarowują, choć baśnią pisaną skalpelem, dla mnie, nie są. Raczej czuję w nich oddech „Hańby” bestselleru sprzed dziesięciu laty autorstwa tego samego autora. Czyta się ją dobrze i myśli się przy niej dobrze. A to dużo jak na dzisiejsze czasy.
„Lata szkolne Jezusa” to jedna z najważniejszych premier 2018 r. Najnowsza powieść noblisty kryje w sobie wieloznaczną refleksję o naturze dobra i zła, piękna i brzydoty, miłości i nienawiści. Wizjoner literatury współczesnej zadaje pytanie o to, jak rodzi się grzech.
Bohatera najnowszej powieści, sześcioletniego chłopca, umieszcza w szkole, w której dochodzi do zbrodni. David – krnąbrny, ale zdolny uczeń – znajduje ciało bestialsko zamordowanej nauczycielki tańca. Wydawało by się, że kryminalny wątek zdominuje opowieść o uciekinierach. Staje się on jednym z pretekstów do rozważań o uniwersaliach.
Książka została nominowana do Nagrody Bookera 2016.
Pozycja obowiązkowa dla czytelników Hańby, Czekając na barbarzyńców, Dzieciństwa Jezusa (którego nowe wydanie ukaże się wraz z Latami szkolnymi Jezusa), ale też dla wszystkich fanów prozy.
tekst: Dorota Olearczyk