Tak, to był poniedziałek, po długi weekendzie, po ciężkim dniu pracy, przed wtorkiem – kolejnym dniem pracy… Sala Witrażowa Starego Klasztoru przy ul. Purkyniego 1 wypełniona po brzegi i to nie z powodu architektury wnętrza, bo nikt z siedzących na plastikowych, rezonujących krzesełkach nie przyszedł podziwiać zabytkowych witraży i ceglanych sklepień (chyba że przy okazji). Przyszliśmy w innym celu, chcieliśmy posłuchać koncertu. I dostaliśmy coś dużo więcej – fantastyczną energię, znakomite emocje przekazywane różnymi barwami i dźwiękami gitar oraz kontrabasowej głębi, kilka anegdot, trochę uśmiechu i balladowej zadumy, autograf na płycie, pamiątkowe zdjęcie z artystami… Wszystko to, czego można byłoby się spodziewać tylko po wyśmienicie spędzonych muzycznych wieczorach przyprawianych domieszką magicznych okoliczności miejsca, czasu i talentów artystów.
Joscho Stephan, nazywany następcą Django Reinhardta i „najszybszym gitarzystą świata”, po wieloletniej przerwie ponownie przyjechał do Wrocławia. Koncert jego trio z gościnnym udziałem Krzysztofa Pełecha (mistrza gitary klasycznej) odbył się 4 listopada 2024 w Sali Witrażowej Starego Klasztoru.
Joscho Stephan Trio zagrało we Wrocławiu! – można triumfalnie krzyknąć z radości, że się uczestniczyło w wydarzeniu.
Warto przytoczyć kilka informacji od organizatorów wydarzenia:
Joscho Stephan to fenomen – ukształtował nowoczesny gypsy swing swoją grą jak nikt inny. Dzięki autentycznemu brzmieniu, harmonicznej finezji i wyczuciu rytmu, ale przede wszystkim zapierającej dech w piersiach technice solowej, Stephan zyskał sobie znakomitą renomę na międzynarodowej scenie gitarowej. Jak nikt inny wie, jak wyróżnić się spośród mnóstwa obecnych adaptacji gypsy swing, łącząc ten styl z muzyką latynoską, klasyczną i rockową, oprócz licznych interpretacji znanych klasyków gatunku. To właśnie tutaj ujawnia się siła Stephana jako kreatywnego wizjonera. Rezultatem jest zachwyt publiczności koncertowej w każdym wieku i o różnym pochodzeniu. Wersja Joscho na YouTube „Hey Joe” osiągnęła już 3 miliony wyświetleń (https://youtu.be/KEMWTyO8iXQ?si=OuOg45vgWh_R18en)!
Jego debiutancki album „Swinging Strings” został wybrany płytą miesiąca w 1999 roku przez magazyn Guitar Player. W 2004 roku magazyn Acoustic Guitar uznał Joscho Stephana za przyszłość gitary gypsy jazz. Na płytę „Guitar Heroes” w 2015 roku Joscho Stephan zaprosił takich gitarzystów jak Bireli Lagrène, Stochelo Rosenberg i Tommy Emmanuel. Produkcja z 2018 roku „Paris – Berlin” została wydana jako limitowany winyl „Direct to Disc”, nagrany w legendarnych wnętrzach Hansa Studios (gdzie nagrano m.in. „Heroes” Davida Bowiego). Łącznie 4 albumy Joscho zostały nominowane do nagrody German Record Critics’ Award.
Joscho Stephan podbił również serca amerykańskiej publiczności. Zachwycił koncertami w Nashville, Chicago, Detroit, na uznanym San Francisco Jazz Festival i w legendarnym klubie jazzowym Birdland oraz Lincoln Center w Nowym Jorku. Na kontynencie australijskim Joscho Stephan koncertował z samym Tommy’m Emmanuelem.
Jego obecne trio obejmuje Svena Jungbecka (gitara rytmiczna) i Volkera Kampa (kontrabas). Trio jest w trasie od 2018 roku i od tego czasu zagrało wiele koncertów, m.in. w Niemczech, Włoszech, Portugalii, Hiszpanii, na Węgrzech, w Chorwacji, Szwajcarii, Luksemburgu i Estonii.
Takie są fakty, a jakie są wrażenia z koncertu?
Joscho Stephan Trio, czyli Joscho Stephan (gitara), Sven Jungbeck (gitara rytmiczna) i Volker Kamp (kontrabas) doskonale skomponowali wieczór. Były popisy improwizacyjne i nastrojowe utwory, uśmiechy i zaduma (na twarzach artystów i widzów), balans i równowaga, harmonia przekazu i pogodne zakończenie, wariactwo i wyciszenie… Udział Krzysztofa Pełecha ubarwił koncert klasyczno- akustycznym wykonaniem „Libertanga” Astora Piazzolli.
Panowie grali autorskie kompozycje, standardy jazzowe, rockowe i klasyczne. Można było kiwać głową w rytmie The Beatles „Can’t buy me love” i „Hey Joe” Jimiego Hendrixa. W zasadzie to wszystkich utworów słuchaliśmy z mocno podrygującą stopą lub w kołyszącym rytmie bujania tułowia na poddających się kołysaniu krzesłach. Podziwialiśmy fakturę drewna i zdobienia lutnicze na instrumentach jak na dziełach sztuki.
Mój profesor od gitary Jarema Klich, często mi mówił- zagraj to trzy razy wolniej, wtedy będziesz wiedziała, czy umiesz to zagrać. Próbowałam. Ciekawe, czy Joscho by potrafił. Zastanawiałam się chwilę w trakcie koncertu, ale teraz nie mam już wątpliwości.
Pamiętam jak Joscho Stephan przyjeżdżał na koncerty z ojcem i jak wariował na strunach gitary, podczas, gdy jego ojciec nadawał rytm i tło utworom. Teraz odniosłam wrażenie, że to wariactwo jest dojrzalsze, a może to ja dojrzałam?
Oprac. i foto. do