Po premierze „Giselle” w Operze Wrocławskiej można stwierdzić, bez cienia wątpliwości, że zapotrzebowanie na balet klasyczny jest olbrzymie. Sztuka baletowa podana w wykwintnym rynsztunku i w najlepszym gatunku broni się sama. Niepotrzebna jest jej obrotówka, zmiany scenografii, multimedia. Statyczny obraz w tle i skromna dekoracja wystarczą, aby podziwiać piękno i harmonię ruchów i czuć satysfakcję z dobrze spędzonego wieczoru.
Wrocławska „Giselle”, w opracowaniu choreograficznym Ewy Głowackiej i Zofii Rudnickiej, została pomyślana, jako pozycja klasyczna, pielęgnująca najlepsze tradycje tańca baletowego. I tak jak zapowiadali realizatorzy tak też się stało.
Atutem widowiska były solowe popisy tancerzy, zbiorowe pełne emocji żywiołowe tańce, wysmakowane kostiumy i kontrastujące ze sobą nastroje muzyczne.
Długie owacje na stojąco, którymi melomani dziękowali artystom za spektakl, były dowodem na sukces i dobrą wróżbą na dalsze powodzenie „Giselle”.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk