Koncert Galowy 39. Przeglądu Piosenki Aktorskiej zagrano, jak tradycja nakazuje, czterokrotnie w Teatrze Polskim. Galę pt. „Miłe Panie i Panowie bardzo mili. Piosenki Wojciecha Młynarskiego” wyreżyserowała Agnieszka Glińska. Tchnęła ona w aktorów ducha i słowa mistrza gatunku.
Nad sceną wisiały kolorowe neony ze słowami: sens, poezja, śledź, przyzwoitość, absolutnie, nadzieja, kultura, głupota… a na scenie aktorzy z należną estymą i poszanowaniem tekstu śpiewali lub recytowali teksty Wojciecha Młynarskiego, którego neonowy zarys sylwetki w charakterystycznej zgarbionej postawie stanął w tle.
Najpierw piosenkę o zabawnym państewku linowym, w którym rządy sprawowali ci, co upadli na głowę zaśpiewał Konrad Imiela. Kinga Preis z rękoma w pozycji trójkąta, czy wieżyczki na brzuchu zinterpretowała „Inżynierów dusz”. Marcin Januszkiewicz apelował, żeby wycięto mu inteligencję. Emose Katarzyna Uhunmwangho zaśpiewała „Balladkę o tych, co się za pewnie poczuli”. Karolina Czarnecka leniwie snuła w sennym rytmie pytanie, czemu ta wolność taka trudna i nikomu nie chce się robić prawa jazdy. W tym czasie pozostali występujący w koncercie aktorzy polegiwali na scenie, drzemali, przeciągali się. Mateusz Bieryt skarżył się, że nie może robić tego, na co zasługuje.
Piosenki przeplatane były recytacją tekstów m.in. o tych, co człapią, a nie chodzą, czy o wydziale bezprawia.
Tomasz Schuchardt świetnie zinterpretował „W Polskę idziemy”, towarzyszyli mu kibice siedzący na trybunach. Anna Radwan wyznała, że nie przyzwyczai się, do szeptu, gdzie potrzebny krzyk i do prostactwa, gdzie potrzebny szyk, nadmiaru, gdzie wystarczy łyk.
Podczas gdy znakomita Emose śpiewała o Polskiej Partii Piłujących, jeden z członków zespołu muzycznego pod dyrekcją Jana Młynarskiego piłował pień, chyba brzozy.
Pod koniec pierwszej części Gali Jan Młynarski opuścił stanowisko perkusisty i cudownie zinterpretował, stojąc na środku sceny, balladkę o tym, jak trudny jest dialog z kimś, kto wciąż sra Ci na łeb. Był jeszcze Januszkiewicz z piosenką o kneblu i Imiela z propozycją stworzenia słownika wyrazów zagubionych i wpisania do niego słowa: przyzwoitość.
Przed przerwą mieliśmy jeszcze powód do śmiechu, kiedy to niektóre osoby z pierwszej części koncertu zatytułowanego „Gruz do wywózki” utknęły na scenie w pozycji skamieniałej lalki i nie dawały się z niej sprowadzić, ani znieść.
Druga część, nosząca tytuł „Patrz pięknie” rozpoczęła się od piosenki o tonącym odbijającym się od wszystkiego i wybierającym życie od oddechu do oddechu. Potem było wezwanie, żebyśmy lubili się trochę. „La valse du mal” pięknie snuł się za Radwan. Januszkiewicz w oparach dymu wykrzykiwał: kogo udajesz kolego! Czarnecka zaśpiewała o tym, że z Andersenem łączy nas dziecięce pochodzenie. Helena Sujecka wspomniała o śledziu w śmietanie. Emose Uhunmwangho poruszyła widzów konstatacją, że wojna nigdy nie jest daleko, a improwizacja Janka Młynarskiego imitująca wystrzały była znakomitą puentą piosenki. Potem Imiela z dużą dozą humoru i zabawnej choreografii zaśpiewał, że kostuchy się nie boi. Cały zespół a capella życzył wesołego powszedniego dnia, a na finał zaapelował, żebyśmy kochali się, nie łudzili się, wykazali się, bo nie znaczy, że nie może być lepiej.
Z imperatywem: „łączcie się inteligenci” zostawili widzów Gali Jan Młynarski i Agnieszka Glińska, którzy przeczytali tekst Wojciecha Młynarskiego na koniec wieczoru.
Gala była ukłonem w kierunku tradycyjnej, klasycznej formy piosenki aktorskiej, w której piosenka z gęstym, mądrym tekstem nie jest zakrzykiwana, czy zamazywana bełkotem.
- PPA zakończono z elegancją i z nadzieją na dostrzeżenie pięknej perspektywy w szarej doli człowieczej.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk