Michał Bajor, dziewiątego grudnia, wystąpił w Sali Teatralnej Impartu z programem „Od Kofty… do Korcza”. Dwupłytowy album z utworami mistrzów, na rynku fonograficznym ukazał się już jakiś czas temu, a publiczność nagradza ich wykonawcę z Opola owacjami zarezerwowanymi dla najlepszych premier muzycznych, czy teatralnych. I nie ma w tym nic dziwnego, bo artysta ma styl, szyk, klasę i nienaganną formę, dlatego jego grono zwolenników wcale nie maleje. A owacje na stojąco po bisie, długa kolejka po autograf i zdjęcie z artystą tylko potwierdzają niesłabnącą popularność Michała Bajora. Jego popularność szlachetnieje, nabiera purpurowych barw i kryształowo- aksamitnej poświaty, którą artysta posypuje delikatnie dystansem, żartem i autoironią.
Michał Bajor swoje koncerty zapowiada sam. Opowiada anegdoty związane z utworem, który zaśpiewa lub zaśpiewał, wspomina zabawne sytuacje, które przytrafiły mu się w życiu prywatnym i scenicznym, zdradza jakie relacje łączą lub łączyły go z Jerzym Kamasem, Januszem Stokłosą, Jonaszem Koftą, Wojciechem Młynarskim… Jego koncertów słucha się z rozrzewnieniem i ogromną przyjemnością. Wszak to niekwestionowany mistrz gatunku. Piosenka aktorska w jego interpretacji wspięła się na wyżyny. „Ogrzej mnie”, „ Mandaley”, „Nie opuszczaj mnie” prezentowane podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej zawsze wbijały w fotel i nie inaczej jest dziś.
Podczas niedzielnego koncerty w Imparcie Michał Bajor zabrał nas w świat swojego niepowtarzalnego teatru piosenki pełnego wspomnień, liryki, dramatyzmu i żartu.
Parafrazując „Popołudnie” Kofty, można by rzec, oby więcej takich dni.
tekst: Dorot Olearczyk
foto: Julian Olearczyk