Doczytałam do 100 strony, dałam sobie czas na wgryzienie się w opowieść i zrozumiałam, że mam za słabe zęby. Moją cierpliwość i szansę na zainteresowanie „Ostępami nocy” chętnie odstąpię czytelnikom lubującym się w kwiecistym stylu Djuny Barnes, którzy pewnie znajdą w powieści odkrywcze moce modernizmu.
Za wydawcą, podam kilka szczegółów nietypowej prozy amerykańskiej pisarki i dziennikarki żyjącej w latach 1892–1982, która stworzyła „Ostępy nocy” wydane przez wrocławskie Ossolineum.
„Ostępy nocy” to pełna niedopowiedzeń intryga miłosna, w której uczestniczy grono ekscentrycznych postaci. Robin Vote, młoda amerykańska femme fatale, krąży między trojgiem admiratorów: Feliksem Volkbeinem, włoskim Żydem udającym austriackiego arystokratę, Norą Flood, właścicielką najbardziej osobliwego „salonu” w Ameryce, oraz Jenny Petherbridge, bogatą wdową naśladującą cudze biografie. Wydarzenia komentuje samozwańczy doktor Matthew O’Connor, którego nieokiełznane gadulstwo i fanfaronada przywodzą na myśl Szekspirowskiego Falstaffa.
Główną rolę w powieści odgrywa z całą pewnością język: gęsty i nieprzejrzysty, bogaty leksykalnie i kapryśny składniowo, obsesyjnie wielogłosowy, perfidnie wyrafinowany, niekiedy hipnotyczny i transowy – pisze Marcin Szuster. To właśnie niezwykły styl „Ostępów nocy” jest największym walorem tej książki. Barnes radykalnie łamie konwencje, eksperymentuje, a jej sposób pisania stawia ją obok najważniejszych anglosaskich autorek modernistycznych jak Mina Loy, Gertrude Stein czy Virginia Woolf.
A oto próbka kwiecistego stylu Barnes, na stronach od 19. do 20. czytamy:
„Wydawało się , że deseń kostiumu wtopił się w jej skórę: gorset w czerwone i żółte romby, z tyłu dłuższy, pomięty wokół ramion, przeżarty zapachem aplikowanych trzy razy dziennie odwaniaczy, czerwone trykoty, wysokie trzewiki – miało się wrażenie, że przenikały ją niczym ornament świąteczną landrynkę, a wybrzuszenie w kroku, gdzie trzymała drążek, zahaczając stopę o mięsień drugiej łydki, było twarde, wyspecjalizowane i gładkie jak dąb”.
Na 61. znajdujemy inny opis:
„Po sposobie, w jaki trzymała głowę, wyczuwało się, że jej uszy rejestrują Wagnera lub Scarlattiego, Chopina, Palestrinę czy lżejsze utwory szkoły wiedeńskiej w skromniejszych, lecz bardziej intensywnych orkiestracjach”.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Ossolineum.