Mistrz i Magdalena, czyli Herreweghe i Kožená w Narodowym Forum Muzyki- tak zapowiadano wyjątkowy koncert. 75. urodziny Philippe’a Herreweghe i 30. rocznica Orchestre des Champs-Élysées złożyła się na niedzielne, muzyczne świętowanie przy utworze austriackiego kompozytora. Ósmego maja w NFM Magdalena Kožená wykonała partię mezzosopranu w „Pieśni o ziemi” – najbardziej osobistej kompozycji Gustava Mahlera. Mistrz wykonawstwa historycznego – Philippe Herreweghe – poprowadził grającą na kopiach instrumentów pochodzących z epoki Orchestre des Champs-Élysées. Ostatnia część utworu zabrzmiała wybitnie. Owacje na stojąco były najwyższym wyrazem uznania dla instrumentalistów.
Świętujący 75. urodziny maestro Herreweghe zainaugurował swoją jubileuszową trasę koncertową. Oprócz samego dyrygenta ważną rocznicę celebrowała również jego Orchestre des Champs-Élysées, która w tym roku obchodzi 30-lecie działalności. Philippe Herreweghe od ponad czterdziestu lat zajmuje się muzyką barokową i uznawany jest za niekwestionowany autorytet wśród znawców twórczości Bacha. W czasie swojej artystycznej kariery był uczestnikiem rewolucji w podejściu do muzyki dawnej – od wyciągnięcia jej z wykonawczego niebytu w latach siedemdziesiątych po rozwinięcie trwającej do dziś mody na instrumenty historyczne. Herreweghe, jak sam mówi, od zawsze poszukiwał sposobu, by muzykę barokową realizować jak najprościej.
Podczas koncertu w Narodowym Forum Muzyki mistrz poprowadził swój wyjątkowy zespół Orchestre des Champs-Élysées, wykonujący każdy utwór na kopiach instrumentów pochodzących z epoki, w której żył dany kompozytor. Partię mezzosopranu zaśpiewała wybitna czeska artystka Magdalena Kožená. Warto dodać, że śpiewaczka występuje na najważniejszych scenach operowych całego świata, m.in. w nowojorskiej Metropolitan Opera, a od wielu lat związana jest kontraktem nagraniowym z wytwórnią Deutsche Grammophon. Pieśni tenorowe wykonał angielski śpiewak Andrew Staples, znany m.in. z występów w Covent Garden.
W Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki zabrzmiała „Pieśń o ziemi” – arcydzieło późnego romantyzmu autorstwa Gustava Mahlera. „Gram sobie często Pieśń o ziemi. Jest ona niewiarygodnie piękna” – tak pisał kompozytor Anton Webern w liście do swojego kolegi po fachu Albana Berga. Sam Mahler uważał utwór za swoją najbardziej osobistą kompozycję. Zgadzają się z tą opinią także wykonawcy, badacze i słuchacze, podkreślający wielką siłę wyrazu zaklętą w dźwiękach przez austriackiego artystę. Inspiracji do napisania Pieśni o ziemi dostarczył Mahlerowi zbiór poezji zatytułowany Chińska fletnia. Zawierał przygotowane przez Hansa Bethgego niemieckie parafrazy wierszy poetów starochińskich z VIII i IX wieku. Nastrój i podjęta w nich egzystencjalna tematyka silnie poruszyły Mahlera, który wybrał siedem utworów i skomponował na ich podstawie dzieło będącą syntezą dwóch gatunków – symfonii i cyklu pieśni. Dalekowschodnie pochodzenie poezji skłoniło artystę do zastosowania kojarzonej z muzyką tego obszaru, pobrzmiewającej egzotycznie dla naszych uszu, skali pentatonicznej. To muzyka barwna, ale jednocześnie orkiestrowana wyjątkowo oszczędnie, natomiast wiele jest momentów, w których głosowi solowemu towarzyszą pojedyncze instrumenty. Dzieło składa się z sześciu ogniw: Toast o ziemskiej biesiadzie, Samotny jesienią, O młodości, O pięknie, Pijany wiosną i Pożegnanie. Części nieparzyste, dynamiczne i dowcipne, wykonuje tenor, parzyste zaś, powolne i przesycone melancholią, mezzosopran. Pieśń o ziemi to jednak utwór szczególny nie tylko ze względu na formę i orkiestrację. To przede wszystkim dzieło ogromnie poruszające, które nikogo ze słuchających nie pozostawia obojętnym. Rację miał Thomas Mann, pisząc trzydzieści lat po jego prawykonaniu: „Zostaliśmy wczoraj na koncercie, na którym Walter dyrygował Pieśnią o ziemi – dziełem, które, jak mi się wydaje, rośnie, podczas gdy wiele innych z tego samego okresu blednie i przemija”.
oprac.do