Wrocławski Teatr Lalek, na zakończenie ferii zimowych, zaproponował młodym widzom ( 8+) „Pinokia” na podstawie sztuki Pommerata, będącej współczesną interpretacją książki Collodiego.
Przedstawienie ciekawe, nieprzebodźcowane, czasem powoli sunie zgodnie z historią drewnianego pajacyka wystruganego przez Dżepetta, innym razem mknie po obrzeżach opowieści wystawiając Pinokia na pokusy współczesnego świata. Czaruje urokliwą, magiczną scenografią, kostiumami i pomysłem stworzenia chłopca z gąbki. Nawiasem pisząc w WTL-u był już jeden chłopiec z gąbki i zrobił furorę. Nie wiem, czy gąbczasty Pinokio dorówna popularnością Kaziowi, ale na pewno wzbudzi wiele kontrowersji. I trudno się dziwić, przecież opowieść Collodiego o krnąbrnym pajacyku, który kłamie, wpada w złe towarzystwo, nie ma ochoty słuchać taty, nie jest historią pisaną w różowych okularach o niebieskich migdałach i anielskich dzieciach. Tutaj za błędy płaci się srogo i boleśnie. Można trafić do więzienia, stracić nogi i majątek, zostać połkniętym przez wieloryba i być sprzedanym jako osioł.
„Pinokio” w reżyserii Agaty Kucińskiej to spektakl wymagający od rodziców specjalnego przygotowania swoich pociech do spotkania z bohaterami niełatwej emocjonalnie, nie tylko dla młodego widza, opowieści. Wrażliwcy, czyli dzieci orchidee, jak nazywa je dziś współczesna psychologia, mogą czuć trwogę oglądając oniryczną, groteskową scenę spotkania Pinokia z mordercami. Dzieci mlecze, czyli ci którzy doskonale radzą sobie w każdych warunkach, mogą nieźle się ubawić uciekając z pajacykiem i jego kompanem ze szkoły w krainę zabawy i używek.
Tworzywo, z którego Michał Dracz stworzył Pinokia i ogromną część scenografii cudownie dookreśla charakter postaci. Pajacyk chłonie wszystko jak gąbka, nie jest wystrugany z drewna, nie da się go heblować, ani ciosać, można za to dociskać i wyrzynać jak mokre, ociekające wodą spodnie wyjęte z zepsutej pralki. A może jego świat to takie urządzenie z defektem, które nie upierze już niczego jak należy. Na odzieży zostawi stare plamy lepszych i gorszych wspomnień.
Aktorzy zachwycająco zabierają widzów w świat magii teatru grupowo ożywiając dużą lalkę. Kostiumy budzą grozę i wesołość, a kiedy trzeba pozostają niewidoczne, ich czerń pozwala zgubić nadmiar treści i znaczeń.
Student trzeciego roku AST w roli tytułowej – to wyzwanie aktorskie, któremu nie każdy by sprostał. Krzysztof Kozak doskonale radzi sobie z gąbczastą rzeczywistością skacząc i biegając w miękkich, za dużych trzewikach. Jest wyrazisty i podoba się -nie tylko dziecięcym – widzom. Podobne odczucia wzbudza szalona Wróżka, w tej roli Kamila Chruściel oraz Mordercy i Oszuści, czyli znakomici – Radosław Kasiukiewicz i Piotr Starczak. Anna Makowska -Kowalczyk jako Zły Uczeń ustawia metronom przedstawienia na szybsze tempo i wprowadza żywe barwy do świata opowieści. Sceny w brzuchu wieloryba i w otchłani morza budzą fascynację widzów swoją plastycznością i magią świateł przygotowanych przez Alicję Pietrucką.
„Pinokio” w reżyserii Agaty Kucińskiej to nieobojętne, interesujące, piękne, okrutne, inspirujące do rozmów przedstawienie. Każdy widz, po oglądnięciu historii chłopca stworzonego przez aktorów, twórców i realizatorów Wrocławskiego Teatru Lalek, może dopisać jeszcze kilka innych przymiotników, które opiszą spektakl. Warto dać sobie na to szansę.
tekst i foto z próby: D.O.