To nie jest monografia dermatologicznych wykwitów lecz zbiór felietonów poświęconych zjawiskom językowym – pisze autor „Pypci na języku” we wstępie. Wtrącę się i dopiszę… znakomitych felietonów, humorystycznych komentarzy i zaskakujących puent.
Sięgnęłam po książkę wydaną przez warszawską Agorę w 2017 roku i choć znak nowości raczej już jej nie piętnuje, to z całą stanowczością powinno się jej szukać na półkach księgarń i nie zwracać uwagi na kilkunastomiesięczny kurz, który mógłby ją oprószyć. Zdmuchnijmy go, kichnijmy, przeklnijmy „tam do licha” i zabierzmy się za lekturę, gdziekolwiek jesteśmy.
Bo „Pycie na języku” można czytać wszędzie. Zgrabne i krótkie komentarze Michała Rusinka na temat językowych potknięć, błędów i wieloznaczności sprawdzą się w kolejce do lekarza, w tramwaju, metrze, na przerwie śniadaniowej i w innych – mocno ograniczonych czasowo – okolicznościach. Wprowadzą w dobry humor i pozwolą błysnąć w towarzystwie. Pobudzą świadomość językową i wyczulą na to, co ukryte między słowami.
Michał Rusinek jako tropiciel i kolekcjoner pypciów językowych prowadzi czytelnika różnymi ścieżkami językowych historii. Trafiamy z nim na grób kobiety o nazwisku Chwilka- Tylko, odwiedzamy telewizję śniadaniową i słyszymy komunikat: „niech się pan nie opiera, bo się pan zleje”, czytamy ogłoszenia typu: „Awaria toalety. Proszę załatwiać się na własną rękę”, „Znaleziono psa. Wiadomość w smażalni”, czy poznamy trasę lotu „Kazimierz – Nielisz – Cyców – Niemce”. Dzięki komentarzom autora te smaczki językowe zyskują nowy walor znaczeniowy i żartobliwą konkluzję.
Czytamy językowe kwiatki komentatorów sportowych. Porady, jak się fotografować mogą nas trochę zaskoczyć, ale komentarza i puenty Rusinka nic nie przebije.
Znajdziemy tu też pobieżną analizę tekstów piosenek disco polo i reklamowy dialog środków medycznych z nawiązaniem do literackiego kontekstu, Pinokia i jego rosnącego nosa.
Językowa wrażliwość Michała Rusinka i jego fascynacja przewrotnością polszczyzny układają się w znakomity zbiór anegdot z życia codziennego (autora). Doskonale bawimy się czytając o kulturalnych, historycznych, nostalgicznych, współczesnych, wirtualnych, kulinarnych, zapożyczonych językoznawczych i obywatelskich wykwitach językowych. To takie „kwiatki”, które dobrze się mają niezależnie od pory roku.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Agora.