Twarda i mroczna przestrzeń nagrobków jest miejscem wylewania najczulszych uczuć i gwałtownych emocji bohaterów szekspirowskiego dramatu. Kamienna płyta z krzyżem staje się łóżkiem i grobowcem dla niejednego z Kapuletich i Montekich. Krzyże na szyjach bohaterów historii skłóconych rodów korespondują z krzyżami, pod ciężarem których wydarzenia zaplatają się w osobiste tragedie.
„Romeo i Julia” w reżyserii Jana Klaty we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol ujarzmia temat kamienną formą stosując groteskowe szlify. Trzy godziny z Szekspirem przetłumaczonym przez Barańczaka i wyreżyserowanym przez Klatę to trzy godziny uziemienia w refleksji, ekspresji i zachwycie.
Akcja wrocławskiej inscenizacji rozgrywa się na cmentarzu. Bohaterowie ubrani w dresy, kożuchy, adidasy, z łańcuchami na szyjach i krzyżami zawieszonymi na piersi lub uszach mocują się z codziennością. Czasem wyglądają jak żywe trupy oszalałe z nienawiści lub z miłości. Leżą na kamiennych płytach grobów, siedzą, rozmawiają, kochają się tam i umierają.
Znakomicie obsadzeni w rolach aktorzy przykuwają uwagę i niosą frazę Barańczaka przejrzyście i czytelnie. Klaudia Waszak jako dziewczęco- agresywno- liryczno- prześmiewcza, doskonale śpiewająca Julia nie daje oderwać od siebie oczu i uszu. To Julia doskonale wyciosana, pasuje jak ulał na obecne czasy. Konrad Imiela jako Ojciec Laurenty (siła, która ma nieść radość i nadzieję , a przynosi śmierć) przykuwa uwagę za każdym razem jak wychodzi ze swojej pustelni, w przedstawieniu – z przyczepy kempingowej – i zaczyna śpiewać.
Postacie w swoich sposobach bycia często są przerysowane. Jak się z czymś nie godzą to parodiują np. posłuszeństwo – prześmiewczo dla widza, a dla granej przez siebie postaci – dramatycznie. Jeśli sytuacja tego wymaga to krzykliwie karcą. Tutaj prym wiodą Cezary Studniak i Justyna Szafran jako Pan i Pani Kapuleti.
Dla oszalałych w swoich emocjach i czynach postaci tłem stają się wielkoformatowe wizualizacje, na których wyświetlane są obrazy, napisy na ścianach, gryzmoły, odrapane mury, nagie postaci. Dobrze to wszystko współbrzmi ze słowem i kostiumem za sprawą Mirka Kaczmarka. Kompozytor – Endy Yden i choreograf – Maćko Prusak z dużym wyczuciem przestrzeni, bez zbędnego wychodzenia na pierwszy plan i z dużym szacunkiem dla tekstu wzbogacili inscenizację „Romea i Julii”.
Jan Klata wraz z realizatorami stworzył metaforyczny, symboliczny, groteskowy świat, z którego można czytać jak z różnych tekstów kultury. Metafory przepływają, otwierają kolejne konteksty i skojarzenia.
„Romeo i Julia” w reżyserii Jana Klaty to spektakl na miarę czasów i na miarę aktualnych potrzeb. Myślę, że młodzież, która przyjdzie na przedstawienia, będzie mogła poczuć uniwersalność szekspirowskiej frazy. Zobaczy świat jako cmentarzysko, będzie uczestniczyć w rewii mody i paradzie nienawiści, która doprowadzi do śmierci, kary za nienawiść.
Oprac. do