Farsa Krzysztofa Kędziory „Rubinowe gody” weszła do repertuaru Wrocławskiego Teatru Komedia. Weszła z sukcesem, bo oprócz komediowego polotu otula widzów czułością, wrażliwością i zrozumieniem.
Marian i Grażyna obchodzą czterdziestą rocznicę ślubu. Z tej okazji córka wysyła rodziców na weekend do ekskluzywnego hotelu. Konfrontacja prowincjonalności i prostoty z luksusem i nowoczesnością przynosi szereg zabawnych i refleksyjnych zdarzeń. Para musi otworzyć drzwi bez klucza, zapalić światło bez włącznika, zamiast owoców morza woli wyjąć z walizki kiełbasę, a strefa spa z jacuzzi wydaje się dla nich niebezpieczną egzotyką.
Ciąg zdarzeń dopełnia poseł pod łóżkiem (przyszły minister kultury) i portier, który w finale okazuje się być…(nie zdradzę, warto zobaczyć, zaskoczenie jest duże).
Komedia omyłek punktuje nepotyzm, polityczne układy i skandale.
„Rubinowe gody” we Wrocławskim teatrze Komedia ogląda się bardzo dobrze. Twórcy i realizatorzy znakomicie harmonizują śmiech ze wzruszeniem i nutą nieprzewidywalności. To świetny spektakl utrzymany w konwencji i w stylu WTK. Spodoba się nie tylko stałym bywalcom Teatru Komedia i poruszy odmiennością wcielenia aktorskiego Pawła Okońskiego, Radosława Kasiukiewicza, Małgorzaty Szeptyckiej i Rafała Kwietniewskiego.
Spektakl wyreżyserował Wojciech Dąbrowski. Scenografię przygotował Wojciech Stefaniak, kostiumy – Maria Tomczak, a opracowaniem muzycznym spektaklu zajął się Bartosz Pernal i Paweł Dobosz.
oprac. Dorota Olearczyk
foto. z konferencji przed premierą: Julian Olearczyk