Po czerwcowej, plenerowej premierze widowiska z muzyką Verdiego przyszedł czas na „Traviatę” w wersji zamkniętej w gmachu operowym. Kameralność miejsca w porównaniu z olbrzymią przestrzenią placu Wolności zmusiła realizatorów i twórców do dokonania zmian w inscenizacji. Z monumentalnej dekoracja i scenografii zostały znaczące detale. Zmiana solistów i dyrygenta odmieniła nieco odbiór historii Violetty i Alfreda.
„Dama Kameliowa” w wersji operowej i w reżyserii Grażyny Szapołowskiej to spektakl, w którym na pierwszy plan wysuwa się wspaniała muzyka Verdiego.
Scenografia utrzymana jest w odcieniach błękitu, wzrok przyciąga leżąca w tle sceny głowa kobiety z przepaską na oczach. W dalekim planie wirują multimedialne karty, żetony, monety, pieniądze, liście poruszane wiatrem, czasem widać okiennice…
Najczęściej towarzyszymy bohaterom w kasynie, gdzie rozgrywają się dramaty ludzkie. Niespełniona miłość, mezalians, misternie utkana intryga budują przestrzeń opowieści, której towarzyszą olbrzymie emocje.
A wszystko to ślepo obserwuje leżąca w tle sceny sylwetka Fortuny – bogini kierującej ludzkimi losami. Przepaskę, którą obwiązano jej oczy znajdujemy także, w trakcie rozwoju akcji, na oczach Alfreda i jego ojca. Dziewczynka jako alter ego tytułowej kurtyzany pojawia się w projekcjach multimedialnych przygotowanych przez Piotra Maruszaka i realnie, na scenie w kostiumie i dekoracjach autorstwa Ewy Kochańskiej.
Tancerze przygotowani przez Karola Urbańskiego dają popis swoich umiejętności w drugim akcie. Nawet zgubienie spódnicy nie jest w stanie przeszkodzić tancerce w emocjonalnym odtańczeniu swojej roli.
Muzyczne frazy Verdiego bronią się same. Nawet niedyspozycja głosowa solistów nie jest w stanie zepsuć przyjemności słuchania arii z „Traviaty”.
oprac. Dorota Olearczyk
foto z próby: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk