W ubiegłym tygodniu swoją premierę miała książka „Trzy bieguny” Julii Hamery. Opowieść o świecie arktycznym – Marka Kamińskiego i himalajskim – Leszka Cichego rzuca urok i wciąga jak najlepsza literatura. Czytamy tu o pasji, ryzyku, przyjaźni i odwadze, ale i chwilach zwątpienia, o przeznaczeniu i niebezpieczeństwie.
Bohaterem i narratorem „Trzech biegunów” jest niezwykły duet. Tworzą go: Leszek Cichy – jeden z najbardziej znanych polskich wspinaczy, wraz z Krzysztofem Wielickim jako pierwsi ludzie stanęli zimą na najwyższym szczycie świata – Mount Evereście oraz Marek Kamiński – podróżnik, zdobywca, eksplorator, jako pierwszy człowiek dotarł na dwa bieguny w ciągu jednego roku. Rozdziały rozdzielono pomiędzy wspomnienia, wrażenia z wypraw, porady i refleksje życiowe Leszka i Marka. Dla uporządkowania opowieści polarnika lub himalaisty na marginesie kartek znajdujemy podpowiedź w postaci imienia bohatera, w którego świecie jesteśmy w danej chwili czytelniczej. Czasem dwa światy łączą się, przeplatają lub wspomnieniowo nieco różnią w szczegółach uczuć, doznań i emocji. Ale dostarczają wiedzy, ciekawostek i mądrości wynikającej z doświadczenia bycia w sytuacjach ekstremalnych.
„Kurtki i spodnie mamy puchowe, śpimy w puchowych śpiworach, jednak stopy szybko marzną. (…) W nocy nastawiam budzik, żeby dzwonił co piętnaście minut, i rozcieram palce. Raz, gdy nie budzę się na czas, odmrażam sobie jeden.”- czytamy w części I, w rozdziale „Biegun Północny”, opowieść Marka.
O tym, jak zamarza słona woda czytamy: „Lód słony nie zamarza w taki sam sposób jak słodki. Gdy jest cienki, przypomina elastyczną błonę, która ugina się, gdy po niej stąpniesz. A my nie tylko stąpamy, ale też ciągniemy stukilogramowe sanki.”
O fizjologii i higienie polarnik pisze tak:
„Pewnego dnia zauważam, że z moich skarpetek zaczyna sypać się biało-pomarańczowy pył, barwą podobny do tabletek witaminowo- mineralnych, które zażywam. Nic dziwnego. Pocę się niemiłosiernie, a skarpetek nie piorę. Tak samo jak pozostałych części garderoby oraz śpiwora. Kilkadziesiąt dni bez mycia i prania… Woń potu to jedyny zapach, jaki czuję. Nie przeszkadza mi, a nawet cieszy. Bo to zapach mojego wysiłku, pracy, mojej drogi. Zapach życia.”
W innym rozdziale tym razem Leszek dodaje, że każda osoba przemieszczająca się po Antarktydzie jest oznaczona szpilką na mapie. Codziennie po nawiązaniu łączności, szpilki zmieniają miejsce. „W powietrzu daje się wyczuć zapach człowieka. Nie musimy korzystać z elektroniki, żeby wiedzieć, że ruchoma plamka to Marek.”
Czytamy także o mistycznym charakterze biegunów, o ciśnieniu na wierzchołku Everestu i przetrzymywaniu jedzenia w śpiworze, żeby się ogrzało, o mlecznej lub nadziewanej czekoladzie- lepszej w polarnym świecie niż ta, o dużej zawartości kakao, o srebrnej foli, która pod wpływem temperatury wtapia się w czekoladową masę… i całej masie innych detali podróżniczych, które budują prawdziwą, siarczystą opowieść Julii Hamery.
„Trzy bieguny” wnoszą bardzo dużo do wyobraźni czytelnika. Warto po nie sięgnąć, nawet wtedy, gdy nie planuje się podróży w wysokie góry, czy na biegun. Zmieniają perspektywę myślenia, wytrącają z miejskiej, hałaśliwej, przeludnionej codzienności.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.