Scena Letnia Starego Klasztoru doskonale nadaje się do spotkań w kameralnej atmosferze, z zachowaniem rygorów sanitarnych (rzecz jasna). W czwartkowy wieczór wystąpił tam, znany z Lubelskiej Federacji Bardów, Marek Andrzejewski. Na scenie artyście towarzyszył grający na instrumentach klawiszowych – Michał Andrzejewski-młody, zdolny pianista i aranżer, prywatnie syn Marka.
Panowie zaprezentowali popularne i mniej znane utwory z różnych płyt wydanych na przestrzeni dwudziestu lat. Nie zabrało „Trolejbusowego batyskafu”, „Misia”, „Jak listy”, „Raz na walcu, raz pod walcem”. Publiczność – sącząc kawę, wodę, drink lub inny złoty trunek – z ogromną przyjemnością poddawała się przepływowi emocji, które wzniecali goście z Lublina. W kilku piosenkach m.in. „Jutro do mnie zadzwoń” w śpiewaniu wspomogła Marka Andrzejewskiego „Paskuda”.
Dobre brzmienie, duża wrażliwość na słowo niosące ze sobą sens i ciekawe anegdoty wypełniały dziedziniec Starego Klasztoru blisko dwie godziny. Uśmiech na twarzy Marka Andrzejewskiego, jego znak firmowy, udzielał się słuchaczom, którzy chętnie klaskali i śpiewali refreny. Widzowie siedzieli przy stolikach, a bliskość sceny powodowała ciekawsze wrażenia koncertowe.
Wieczór z Markiem Andrzejewski w trudnych, zamaskowanych czasach podziałał jak panaceum na troski codzienności.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk