Minął ponad rok jak Wrocław oddał tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Z tej okazji we Wrocławiu możemy oglądać najnowszą wystawę sztuk wizualnych, której tytuł w pośredni sposób odwołuje się do tego wydarzenia.
ESK to właściwie dwie wystawy, ponieważ całość projektu, z uwagi na jego obszerny zasięg, jest realizowana w dwóch przestrzeniach: w Muzeum Architektury, jak i w Galerii Awangarda BWA. Ekspozycja powstała jako wspólna inicjatywa Wrocławskiego Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Jej celem jest przekrojowa prezentacja aktualnego środowiska wrocławskich twórców sztuk wizualnych, stąd do przedsięwzięcia zaproszeni zostali nie tylko członkowie ZPAP, ale również artyści niezrzeszeni w związku.
Wystawa, która stanowi swoistą implikację tego jakże ważnego dla naszego miasta okresu, jest też próbą uchwycenia czy kulturowe przewodnictwo Wrocławia w Europie miało wpływ na twórczość wrocławskich artystów plastyków.
Zgodnie z zamysłem organizatorów w ramach ekspozycji zaprezentowane zostały prace reprezentujące najświeższy dorobek artystyczny wrocławskich twórców czyli powstałe na przestrzeni ostatnich czterech lat. Jak zapewniają pomysłodawcy przedsięwzięcia, dobór prac był w pełni „demokratyczny” i nie podlegał żadnej wstępnej ocenie przez jakiekolwiek jury czy kuratorów. Uzasadnieniem dla wystawy jest chęć zademonstrowania trwałej obecności oraz różnorodności sztuk plastycznych w mieście, które było Europejską Stolicą Kultury. „Tamten czas przeminął, a my pozostaliśmy w mieście, któremu tytuł Europejskiej Stolicy Kultury będzie towarzyszył nieprzemijająco” – czytamy w komunikacie organizatorów.
Przemierzając setki, jak nie tysiące, metrów kwadratowych ekspozycji zobaczymy niezliczoną liczbę prac. Czy jednak dostrzeżemy w nich zapowiadaną przez organizatorów różnorodność oraz bogactwo ekspresji, struktury i koloru? Czy wystawa stanowi przekonywujące spektrum współczesnej aktywności podejmowanej w naszym mieście w zakresie sztuk wizualnych ?
W morzu prezentowanych prac statystycznie dominują tradycyjne media sztuki, a zwłaszcza malarstwo, na tle którego dość ubogo zaprezentowana została rzeźba, grafika czy ceramika, nie wspominając już o całkiem współczesnych środkach artystycznej wypowiedzi, takich jak instalacje czy filmy video. Z wielką szkodą dla wystawy zabrakło innowacyjności i świeżości spojrzenia na nowe kierunki w sztuce. I choć realizacje uchodzą za całkiem „nowe”, trudno nie doznać odczucia, że mentalnie powstały bardzo dawno. Na próżno szukać w nich też twórczego entuzjazmu, jaki towarzyszył mieszkańcom Europejskiej Stolicy Kultury w tamtym okresie.
Zestawione w projekcie prace reprezentują nie tylko różne techniki i formy, ale również i poziom. Założony programowo brak selekcji w doborze prac częściowo tłumaczy tę różnorodność. Niemniej jednak nie sposób ulec wrażeniu, że oglądamy przysłowiowe mydło i powidło. Kuratorki dwoją się i troją by całość wystawy wypadła dobrze, ale to za mało. Wystawa nie porywa. Ratują ją realizacje uznanych już twórców starszego pokolenia, takich jak Michała Jędrzejewskiego, Krystyny Cybińskiej, Jana Chwałczyka czy Leona Podsiadłego. Spośród młodych artystów warto wspomnieć o Tomaszu Dobiszewskim, Anastazji Jarodzkiej i Karolinie Jaklewicz.
Tego typu rozległe ekspozycje o charakterze przeglądowym niosą pewne ryzyko chaosu i braku spójnej narracji. Ale przecież kontekstem dla całej wystawy miało być echo Europejskiej Stolicy Kultury, które okazało się jednak echem bardzo odległym.
tekst i foto: Barbara Haręża