Wrocławski Teatr Lalek rozdaje niebieskie koraliki na codzienne troski. Kto nie pójdzie na pl. Teatralny i nie skorzysta z oferty repertuarowej straci szansę na złapanie chwili teatralnej magii w wersji analogowej.
Karolcia, ośmioletnia tytułowa bohaterka powieści Marii Kruger i spektaklu w reżyserii Leny Frankiewicz znajduje spełniający życzenia błękitny koralik. Przeprowadza się wraz z rodzicami do nowego mieszkania w bloku. Nieśmiały Piotrek, kolega z podwórka, staje się jej towarzyszem przygód. Dzięki magicznemu koralikowi spełniają marzenia swoje i innych osób, ale nie dzieje się to bez żadnych konsekwencji.
„Karolcia” w Lalkach jest stylistycznie i wizualnie dopracowana w najmniejszych szczegółach. Przedstawienie jest nieprzebodźcowane, subtelne i charakterystyczne jednocześnie. Postaci są wyśmienicie osadzone w formie i treści w estetyce lat 60 i 70. Wizualnie i muzycznie usłyszymy i dostrzeżemy tu nawiązania do bauhausu, geometrii, jazzu i soulu. Znajdziemy także lokalne konteksty, np. pan prezydent z kotem.
Twórcy wykorzystują w spektaklu dawno nie widziane w teatrze formy planszowe. Mamy tu samochody z tektury, ludzi – lalki z drewna, ludzi- fontanny, poza tym neony i bańki mydlane. Zabawie formą poddajemy się z przyjemnością oglądając animacje zielonymi, dużymi piłki, na których zwykle ćwiczy się np. pilates. Zmieniają się one w krzaki, drzewa, można się na nich położyć i ich bronić przed małą plastikową koparką, prowadzoną przez kierownika budowy (Konrad Kujawski).
Ogród z piłek wraz ze zjawiskową neonową fontanną, przypominającą ozdobny wazon, wymyśloną przez scenografkę (Agatę Stanulę), figura ciotki Agaty z rudymi lokami (Anna Makowska- Kowalczyk) i Filomeny w czarnym koku (Radosław Kasiukiewicz) są charakterystyczne, komiczne i piękne wizualnie. Tańczący i śpiewający Koralik (Grzegorz Mazoń) we fryzurze afro białego koloru jest znakomity. Każdy szczegół kostiumowej zabawy i scenograficznej układanki koresponduje ze sobą interesująco. Widzom dorosłym przynosił wspomnienia, a dziecięcym – przyjemność kolorystyczną.
W drugiej części spektaklu pojawiają się obrazy budzące grozę. W scenach urzędowych, dramaturżka zafundowała nam kafkowskie skojarzenia. Realizatorzy, twórcy i aktorzy ciekawym, kanciastym ruchem, szarym kostiumem, przyciemnionym światłem pokazują więcej niż powiedziałyby słowa. Piosenki skomponowane przez Grzegorza Mazonia, śpiewane i tańczone przez aktorski, zgrany zespół WTL, wzbogacają fabułę całości.
„Karolcia” w reżyserii Leny Frankiewicz to przedstawienie na nasze troski, spełniające marzenia, dające nadzieję na znalezienie magicznego niebieskiego koralika. Idźcie (sami lub z dziećmi szkolnymi, własnymi, pożyczonymi…) poszukać go w szczelinie desek Wrocławskiego Teatru Lalek. Nie pożałujecie. To spektakl na zauważanie drobnych szczęść i codziennych radości. To także odpoczynek od komputerowego przetwarzania rzeczywistości i cyfrowego świata, wytchnienie od nagłych przeskoków cybernetycznej fabuły i nakładania się wątków, historii, motywów i zdarzeń.
tekst: Do
foto: Jo