Tego typu pomysły inscenizacyjne i taką energię jest w stanie wykrzesać z potężnej grupy aktorów, tancerzy i muzyków chyba tylko Wojciech Kościelniak. Znany z wybitnych realizacji „Mistrza i Małgorzaty” i „Frankensteina” teraz bombarduje widzów „Blaszanym bębenkiem” na podstawie powieści Guntera Grassa, przedstawieniem pełnym energii, z czasem coraz bardziej mrocznym i dającym do myślenia.
Pokazuje machinę rodzącego się hitleryzmu, wielonarodowościowej współegzystencji ( Oskar ma babkę Kaszubkę, ojca Niemca i domniemanego ojca- Polaka) i opowiada ludzkie historie, najlepiej jak można, językiem musicalu.
Znakomite: aktorstwo, kostiumy, pomysły inscenizacyjne i muzyczne
„Blaszany bębenek” jest wodewilem o zabawkach i dla zabawek, jak mówi w pierwszej scenie Oskar. Oskar Matzerath, czyli Agata Kucińska, aktorka Wrocławskiego Teatru Lalek, ( jej „Żywotami świętych osiedlowych” zachwycali się krytycy jakiś czas temu, a inscenizacje WTL-u z jej udziałem skazane są na sukces np. „Piekło – niebo”). Ach, co ona robi z tym Oskarem, a może co z nią robił Oskar?
Główny bohater jest postacią o dziwnym wyrazie twarzy, ni to chłopiec ni dziewczynka, po prostu znakomicie ucharakteryzowana Agata Kucińska, która tańczy, śpiewa i nie schodzi ( chociaż precyzyjniej należałoby napisać, coś innego) ze sceny przez cały spektakl.
Aktorka podeszła do tej roli na kolanach, jako animatorka tintamareski- lalki, której użycza swojej głowy, a tułowiem i rękami, sięgającymi do jej- mniej więcej- pasa, porusza. Taka forma lalkowa wymaga specjalnych predyspozycji fizycznych, w postawie na kolanach, z zadartą głową aktorka spędza trzy godziny na scenie i ani przez chwilę widz nie ma wrażenia, że Oskar ma więcej niż kilkadziesiąt centymetrów wzrostu. Chyba że dochodzi do jego rośnięcia i przewodzenia bandzie chłopaków, wtedy na moment rośnie, tańczy, śpiewa, jak prawdziwy herszt, ale nie wychodzi z roli. To ona- on jest narratorem i prowadzi widza, przez kolejne sceny.
Na równie entuzjastyczne owacje i gratulacje zasługuje Justyna Szafran, jako babka Oskara ma znakomite komiczne i zaczepne wejścia, jej rola stanowi kontrapunkt dla dramatycznej historii.
Świetny muzycznie jest także Artur Caturian jako przywódca bandy podwórkowej. Za pomysły inscenizacyjne i choreograficzne na pokazanie grupy chłopców poruszających się i wyglądających jak jeden organizm lub ławica ryb wielkie brawa należą się Ewelinie Adamskiej – Porczyk.
Choreografka „Bębenka” zaproponowała dynamiczny taniec wymagający sportowych umiejętności, szybkiej regeneracji i pomocy fizjoterapeuty. Ale dzięki temu nie chcemy odrywać wzroku od tancerzy, śledzimy ich każdy ruch i napięcie mięśni. Kusząco wyglądają mewy, które pojawiają się na plaży po wyciągnięciu z morza głowy konia z węgorzami.
Kostiumy (projektu Anny Chadaj) dodają smaczku wizualnego, ale one raczej widoczne są z pierwszych rzędów. Z mojego miejsca na balkonie, mogłam tylko podziwiać Annę w wielowarstwowej sukni w pyry, z wzorami jajek i śledzi oraz olbrzymiego Markusa – żydowskiego właściciela sklepu z zabawkami, chwiejącego się na platformie jak wańka – wstańka.
Piosenki w spektaklu nie maja charakteru przebojowego. Dobrze się ich słucha, ale nie zawłaszczają pierwszego planu. To duży walor, bo dźwiękiem, najważniejszym znaczeniowo, jest przecież krzyk wydawany przez Oskara przy kruszeniu szyb w oknach, utrzymany zresztą w tonacji granej przez zespół muzyczny pod kierunkiem Adama Skrzypka siedzący w tle sceny.
Świat to sklep z zabawkami
„Blaszany bębenek” to przedstawienie pełne energii, z czasem coraz bardziej mroczne i nasycane tragicznymi zdarzeniami. Rozstrzelanie Matzeratha, Jana i zakonnic, udane skuszenie bandy chłopaków do tragicznego skoku z trampoliny…
Dramatyczne sceny podszywane są groteską, przerysowaniem, dzięki któremu zamiast swastyk widzimy wiatraczki, żołnierze nazistowscy wyglądają jak małpki, a poruszają się jak lalki. Z resztą, wszyscy poruszają się kanciastym, zmechanizowanym krokiem (bo rzecz cała dzieje się w sklepie z zabawkami, jak już wcześniej zapowiedział to główny bohater i narrator). Egzekucje, umieranie i bijatyki rozgrywają się jak w matrixie, w zwolnionym tempie. Połów węgorzy i śmierć matki Oskara pokazana jest w formie opery mydlanej w trzech aktach.
Umiejscowienie akcji w sklepie z zabawkami daje niezwykły efekt. Nawet najbardziej okrutne historie opowiadane przez Oskara, zyskują wymiar metaforyczny. Może świat to jeden wielki sklep z zabawkami, w którym wszyscy bawimy się jak umiemy najlepiej?
Scena, kiedy Anna każe uciekać Matzerathowi z Oskarem, sama zostaje, bo jest Kaszubką, czyli ani Polką , ani Niemką… wyrastają krzyże, słychać frazę powtarzaną kilka razy „mieszkamy tu”, doprowadza do nagłego zaciemnienia i kilkusekundowej ciszy przed wybuchem owacji zachwyconych widzów.
Tego typu symbolicznych, plastycznych, genialnie opracowanych i zaaranżowanych w przestrzeni Capitolu scen w „Bębenku” jest dużo więcej. Oskarowy musical w Capitolu trzeba koniecznie zobaczyć!
„Blaszany bębenek” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, premiera, 6 października 2018 rok, czas trwania 3 i pół godziny z jedną przerwą.
tekst: Dorot Olearczyk
foto: Julian Olearczyk