„Sud, sud – muzyczna podróż z Rzymu za Morze Śródziemne” to tytuł koncertu, który zabrzmiał w Synagodze pod Białym Bocianem. Wielki showman wiolonczeli Giovanni Sollima, stworzył teatr jednego artysty i przez blisko dwie godziny skupiał uwagę na sobie. Grał, śpiewał, zszedł ze sceny i wyszedł do publiczności, żeby przygrywać jak zawodowy grajek, zachęcał nas do rytmicznego klaskania i nucenia „łuo, łuo, łuo…”. Muzyk z Palermo – zafascynowany folklorem, a zwłaszcza rytmem w muzyce etnicznej, przeplatał utwory kompozytorów związanych z Neapolem, z rdzenną muzyką afrykańską. Swoją ekspresją dzielił się nie tylko ze słuchaczami, ale także z kompanem od teorby, czyli instrumentu przypominającego lutnię. Michele Pasotti wraz z Sollimą zagrał kilka utworów.
Na zakończenie festiwalu melomanów czekała spora dawka Gershwina, uznawanego za największego kompozytora amerykańskiego. W Sali Głównej NFM operę „Summertime – Porgy and Bess” zaprezentowali artyści pod dyrekcją maestro Marshalla. Brytyjski dyrygent, organista, pianista, główny dyrygent WDR Funkhausorchester w Kolonii oraz organista i asystent w Bridgewater Hall w Manchesterze, a w 2007 r. – główny gościnny dyrygent Orchestra Sinfonica di Milano Giuseppe Verdi – Wayne Marshall to artysta słynący z nieprzeciętnych interpretacji dzieł Gershwina. Jego wyczucie frazy „króla jazzu” z Nowego Yorku dawało się słyszeć w każdym momencie niedzielnego wieczoru. Wpadające w ucho melodie zawdzięczające swój niepowtarzalny urok połączeniu typowo amerykańskiej muzyki o afrykańskich korzeniach – jazzu, ragtime’u, bluesa i spirituals – z muzyką klasyczną, a nawet z wschodnioeuropejskim folklorem słuchało się z największą przyjemnością.
Na finał 54. edycji Wratislavia Cantans słuchaliśmy ognistych duetów, zabawnych scen zbiorowych z udziałem chóru, wzruszających popisów solowych. I nawet niedyspozycja jednego z solistów nie była wstanie przyćmić uroku „Summertime – Porgy and Bess”.
oprac. Dorota Olearczyk
fot. Julian Olearczyk, Synagoga pod Białym Bocianem po koncercie wiolonczelisty.