Polska Woda płynie w województwie dolnośląskim i wielkopolskim, jest dopływem Baryczy i sąsiaduje z, najczęściej, zarybionymi Stawami Milickimi. To malownicze okolice, znakomite na przejażdżki rowerowe i oderwanie się od miejskiego zgiełku. „Polska Woda” to także tytuł spektaklu wystawianego na drugim piętrze wrocławskiego Capitolu. Płynie on wymownym, treściwym nurtem i zalewa wątkami i pytaniami o kondycję współczesnej Polski.
Zwarty czasowo i treściowo monolog wyreżyserował Konrad Imiela, w roli Henryka Jamrozika obsadził Bartosza Pichera, a w roli pianistki – Darię Wilsz.
Wchodzimy na widownię i na krzesełkach znajdujemy program koncertu pieśni i innych utworów Fryderyka Chopina z okazji 100 rocznicy niepodległości Polski. „Śpiewa Elżbieta Kozłowska, przekreślone i zmienione na Kłosińska, przy fortepianie Daria Wilsz, program koncertu:
Polonez A dur Op. 40 nr 1 („Wojskowy”)
Polonez es moll Op. 26 nr 2
Preludium A dur Op. 28 nr 7
Walc cis moll Op. 64 nr 2
Walc e moll Op. posth nr 14
Nokturn cis moll Op. posth
Preludium a moll Op. 28 nr 2
Preludium Des dur Op. 28 nr 15 („Deszczowe”)
Mazurek F dur Op. 68 nr 3
Pieśń „Wiosna” Op. 74 nr 2”
Na scenie biały fortepian, w tle flagi w stojaku…
Oho, zaraz zacznie się koncert w prowincjonalnym mieście. Siedzimy na widowni, jakby w domu kultury. Słychać stłumione krzyki: jaka Kozłowska? Kur…,no jaka Kozłowska? Wyjaśnia się przyczyna przekreślenia w programie. Na scenę wchodzi pianistka, zasiada przy fortepianie i zaczyna grać. Po chwili w jej muzyczny dialog z historią wchodzi słuchacz z widowni – podchodzi do mikrofonu , przedstawia się i zaczyna emocjonalną tyradę o tym, co go boli i wkurza. Zestawienie słów wypowiadanych przez bohatera z muzyką Chopina daje zdumiewająco dobry efekt. Bartosz Picher w roli prostego człowieka, który nie boi się mówić, co myśli, wypada bardzo przekonująco.
Muzyczno- słowny dialog znakomicie się dopełnia. Utwory Chopina brzmią tą samą uczuciowością i nastrojem, co tyrady bohatera- Henryka Jamrozika, mieszkańca wsi Kałkowskie, w dolinie Baryczy, którego pola i drogi zalała podczas powodzi woda. Pan Henryk oczywiście wie, dlaczego tak się stało i co należało zrobić, żeby zapobiec podtopieniom. Straszy, że ma na strychu dwa granaty i zrobi z nich użytek.
Mówi jędrnym, soczystym językiem, na dużej dawce emocji, prosi, żeby go nagrywać. Co chwilę przerywa grę nobliwej pianistce i dodaje kilka wątków w sprawie lub powtarza to, co powiedział wcześniej.
Reżyser „Polskiej Wody” znalazł znakomity pomysł na postawienie ważnych pytań dotyczących polskości. Tutaj każdy dźwięk (przejeżdżające ul. Piłsudskiego tramwaje, krzyki z korytarza), wyraz twarzy pianistki i Henryka, skromny gest (sposób patrzenia i pocałunek w dłoń, czy zamaszyste machanie flagą) nabierają nowego znaczenia i charakteryzują postaci.
„Polska Woda” Capitolu to ciekawy głos w ogromie propozycji z cyklu „Niepodległa”. Kameralny, 45 minutowy spektakl generuje całą masę przeżyć i kontekstów międzykulturowych, zakończonych symbolicznym, hydrologicznym finałem, który oczyszcza nabrzmiałą od emocji atmosferę.
tekst: Dorota Olearczyk
foto. z próby prasowej: Julian Olearczyk