Początek września przyniósł ze sobą czytelniczą pogodę. A Czarna Owca – wydawnictwo, rzecz jasna – przyszła z propozycją literatury faktu Tomasza Jastruna. Poeta, felietonista, prozaik, dziennikarz napisał książkę o warszawskim budynku i jego mieszkańcach.
W „Domu pisarzy w czasach zarazy” autor wraca pamięcią do dziejów rodzinnego domu przy ulicy Iwanickiej 8A, który w latach stalinowskich zamieszkiwali znani pisarze. Czytamy tu o zniewalaniu duszy, o sztuce miażdżonej walcem historii, o przebudzeniu i triumfie prawdy. Tomasz Jastrun stara się zrozumieć, dlaczego twórcy podpisali pakt z diabłem.
Kilkadziesiąt lat zbierania materiałów zaowocowało osobistym i fragmentami autobiograficznym tekstem pełnym anegdot, dygresji, skandali z życia artystów. Intrygujący reportaż, esej i pamiętnik dopełniony niezwykłymi dokumentami i zdjęciami autor wzbogacił wywiadami z Juliuszem Żuławskim, Ryszardem Matuszewskim, Janem Kottem, Sewerynem Pollakiem, Ireną Szymańską i Bronisławą Przybysiową.
Całość Tomasz Jastrun nasycił poetycką wrażliwością typu:
„Mam też w pamięci powagę mruczenia i ziewania rur, w którym mieszkał hipopotam. Przed zaśnięciem odmawiałem krótką modlitwę. Babcia, która mieszkała z nami, pilnowała, abym jej nie przegapił, jakoby od tego zależało moje bezpieczeństwo. […] Ale w nocy Anioł Stróż też szedł spać i zostawiał mnie samego. Wtedy z kątów mieszkania, ze szpar między podłogową klepką, wychodziły zwierzęta. Rodzina niedźwiedzia gnieździła się w kącie przy oknie…”
„Matka krótko karmiła mnie piersią. kiedyś niezwykle boleśnie ugryzłem ją w sutek. Odruchowo dała mi w twarz, jak dorosłemu mężczyźnie, który pozwala sobie na zbyt wiele.”
Tak zwany zimny chów wspomina autor jeszcze w formie migawki z kuchni, w której miał się wypłakać, kiedy mama nie mogła znieść jego krzyku. Pisze o babci Helenie, gosposiach na Iwanickiej i ich intensywnym zapachu…
Czytamy też ciekawostki o Arturze Sandauerze, który ponoć miał niezborne ruchy i pewnie dziś diagnozowano by u niego zespól Aspergera, czy o Władysławie Broniewskim, który często był „trochę zawiany” i poczuciu humory Alicji Sternowej.
O samokrytykach pisarzy dowiadujemy się, że były powszechnym rytuałem. Mimochodem wchodzimy w świat Borowskiego zakończony tragiczną śmiercią, słuchamy stukotu maszyn do pisania, który otrzymuje miano muzyki dzieciństwa, wchodzimy do piwnic i poznajemy ich tajemnice.
Ponad czterystustronicowy tom kryje w sobie całą masę treści i sensów, które najlepiej odkrywać bez pośpiechu, jakby czytało się najlepszy wiersz. Satysfakcja z takiej lektury gwarantowana.
opr. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca.