Jak czytacie Państwo biografie liczące ponad sześćset stron? Od deski do deski, czy po łebkach? Z uwagą i rzetelnością kaligrafisty, z pokorą cierpliwego zakonnika, czy mimochodem, pobieżnie, kartkując i szukając rozdziałów, akapitów, zdań, metafor, porównań, które wniosą coś ważnego do Waszego życia i pozostaną z Wami na zawsze? Przez wiele godzin, dni i tygodni, czy z doskoku, przy okazji piętnastu minut przerwy w lepieniu pierogów? Pierwszy tom biografii Agnieszki Osieckiej spisanej przez Karolinę Felberg można czytać na różne sposoby, wedle indywidualnych upodobań czytelniczych, emocjonalnych uniesień, technicznych zezłoszczeń i fizycznych niemocy. (Techniczne zezłoszczenia definiuję jako małą czcionkę, która rozmazuje mi się przed zmęczonym okiem, a fizyczne niemoce łączą mi się z niewystarczającą ilością dioptrii w szkłach okularowych i ciężkością tomu, który trzymany kilka godzin w rękach czyni z nich zdrętwiałe imadła). Dzielenie się z Państwem tego typu wiedzą nie wnosi nic szczególnego do biografii, ale daje zarys nieodpartej chęci jej przeczytania pomimo obiektywnych trudności. Szybko okazuje się, że wpadnięcie w lekturowy nurt opowieści o Osieckiej pokonuje wszelkie trudności okołoczytelnicze, które jednak przechodzą na drugi plan zakłóceń wobec pierwszoplanowych treści publikacji.
Zatem, do rzeczy , jak mówią tragarze. Karolina Felberg w przepastnym tomie „Osiecka. Rodzi się ptak” tworzy biografię totalną, która nie tylko ukazuje geniusz Agnieszki Osieckiej, ale również daje nam klucz do zrozumienia jej skomplikowanej osobowości i czasów, w których żyła. Autorka biografii – jako historyczka literatury, wybitna krytyczka literacka i publicystka oraz doktorka nauk humanistycznych, wieloletnia współpracowniczka Fundacji Okularnicy, jedna z największych znawczyń twórczości Agnieszki Osieckiej, edytorka jej Dzienników- kreśli obraz poetki, która kreuje samą siebie.
Efektem uważnej, skrupulatnej, drobiazgowej pracy Karoliny Felberg jest pierwszy tom publikacji mieniący się jaskrawymi kolorami namalowanego grubym pędzlem ptaka, który siedzi na ramieniu czarno- białego zdjęcia portretowego Agnieszki Osieckiej patrzącej przenikliwie czytelnikowi w oczy z okładki książki (projekt okładki Magda Kuc).
Środek wypełniają dzieciństwo, wspomnienia, cytaty, zgubione motywy, odnalezione wątki, porównawcze zestawienia, refleksje, myśli i … dużo więcej, wszak to literatura nazwana mianem „biografii totalnej”, w której autorka stosuje zabieg autofikcji. Karolina Felberg posiłkując się dziennikami Agnieszki Osieckiej przedstawia czytelnikowi lata życia pisarki – od narodzin do czasów studenckich. Przepastna drobiazgowość narracji pierwszego tomu biografii prowadzi nas ścieżkami korzeni rodzinnych, pochodzenia, które uformowało przyszłą autorkę tekstów największych przebojów estradowych.
W zgrabnej zapowiedzi od wydawcy czytamy:
Poszła do liceum jako 12-latka, maturę zdała w wieku 16 lat, ale do czasów studiów ojciec mył jej włosy. Wcześnie zaczęła życie miłosno-erotyczne. Starała się wszystko opisywać w dziennikach, choć wiedziała, że jej rodzice regularnie je czytają. Otoczenie wymusiło na niej przedwczesną dorosłość, ale na uniwersytet zabierała ze sobą pluszowe misie.
Panienka z Saskiej Kępy zawsze czuła się inna. Najbardziej bała się zaufać.
Czytamy o jej trudnych relacjach z matką, dbaniu o edukację, zauroczeniach i ekscytacji życiem. Poznajemy ją jako osobę, która wzdycha do Marka Hłaski.
Rekonstrukcja świata przedstawionego w książce odbywa się za pomocą wrażliwości samej bohaterki tomu, jak i za sprawą sznytu naukowego pióra autorki publikacji- badaczki literatury, tła historycznego, społecznego i politycznego.
„Portret Agnieszki z czasów szkoły powszechnej wypada niejednoznacznie. Na fotografiach z tamtego okresu widać dziewczynkę żyjącą w dostatku i dobrostanie. Tymczasem z zapisków autobiograficznych wyłania się obraz dziecka niepewnego siebie – zahukanego i zalęknionego” – pisze Felberg podsumowując ostatni z rozdziałów I części książki.
Potem czytamy o młodzieńczej fascynacji Agnieszki fotografią, o talencie pływackim i niechęci do matematyki. Jakby przy okazji odkrywamy traumy dzieciństwa poetki od słynnej frazy „Niech żyje bal!/ Bo to życie, to bal jest nad bale!”. Zalewani jesteśmy szczegółowością kłótni rodziców kilkunastoletniej Agnieszki, zdrady ojca, histerii matki. 1950 rok przynosi informacje o zaangażowaniu poetki w działanie na rzecz światowego pokoju. Jesteśmy świadkami narodzin anegdocistki i satyryczki.
Trudno nawet w mikroskopijnym fragmencie opisać ogrom faktów, odczuć, wspomnień i innym imponderabiliów, które autorka biografii umieszcza w tomie „Osiecka. Rodzi się ptak”. PIK- owa (czyli charakterystyczna dla naszego serwisu Punktu Informacji Kulturalnej) skrótowość zobowiązuje mnie do lapidarności stylu, dlatego kończę wzmiankę o książce z delikatną zachętą do indywidualnych poszukiwań i lekturowych odkryć, które piętrzą się i spływają kaskadami na kolejne rozdziały i części publikacji.
U mnie lektura wywołała chęć powrotu do piosenek śpiewanych przez genialnych interpretatorów twórczości poetki. Umer, Zamachowski, Januszkiewicz, Szafran, Groniec, Kleszcz, Żak, Stankiewicz, Kagyuma, Smalara, Kundziewicz…- to tylko nazwiska i nazwy niektórych artystów, którzy pojawiają się w naszym serwisie, a którzy bez Osieckiej wychodziliby na estrady ubożsi o jej wrażliwość widzenia świata.
Publicystyka:
https://pik.wroclaw.pl/tag/agnieszka-osiecka/
https://pik.wroclaw.pl/tag/osiecka/
Oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.