Dorota Masłowska potrafi być dobrą obserwatorką i znakomitą rejestratorką polskiej codzienności. Obnaża jej słabości i kompleksy, nurza się w szlamie potoczności i wulgarności nadając jej wymiar poematu.
„Inni ludzie” to dobrze osadzona we współczesności i świetnie zagrana opowieść o nas. Spektakl wyreżyserował ze studentami Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu Maciej Stuhr. Jest to jego debiut reżyserski i oby sukces okazał się zachętą i przynętą do częstych połowów na wodach teatralnych.
Dorota Masłowska – pisarka, znana z debiutanckiej powieści „Wojna polsko-ruska” i kojarzona z krytycznym obrazem współczesnej polskiej rzeczywistości, Maciej Stuhr – aktor, znany z popisów parodystycznych w kabarecie i kojarzony z wielu filmowych ról – zsynchronizowali swoje talenty i stworzyli uniwersalną opowieść o ludziach.
Spektakl „Inni ludzie” w reżyserii Macieja Stuhra to pełnowymiarowy obraz z wielopoziomową sceną, kilkoma przestrzeniami, w których bohaterowie opowiadają o swoim życiu w kraju ze smogiem i chorymi relacjami, w państwie wysokich aspiracji i niskich pobudek, w mieście niechęci i uprzedzeń. Sklep, sypialnia, łazienka, dwa pokoje, autobus, klatka schodowa, klub, parking … to tu studenci IV roku Wydziału Aktorskiego blisko trzy godziny z przerwą zajmują całą uwagę widza. Z hiphopowej rymowanej „nawijki” wyłania się obraz Warszawy, poetycki i wulgarny, zabawny i mroczny jednocześnie.
Podczas brutalnego bicia Ukraińców nikt nie chce pomóc bezbronnym. Jezus tłumaczy, że poprawiał ewangelię, pasażer autobusu z biało-czerwonymi krzesłami mówi, że sprawdzał pocztę…
Muzyczny finał, podczas którego słyszymy fragment „Mazurka Dąbrowskiego” zremiksowanego i zespolonego z hymnem III Rzeczy staje się petardą wrażeniową.
Przez świat wynaturzonych relacji, erozji uczuć i braku więzi prowadzą widza świetne (aż trudno uwierzyć, że studenckie) role aktorskie. W spektaklu występują: Piotr Czarnecki, Agata Harat, Mateusz Kieraś, Diana Kozłowska, Paulina Krupa, Aleksander Maciejczyk, Anastazja Małocha, Aleksandra Mirecka, Tomasz Ostach, Adam Rosa, Paweł Wydrzyński, Dominika Zdzienicka.
Brawo, to trzeba zobaczyć.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Dwunastego lutego swoją premierę będzie miała książka „Kalendarz i klepsydra” Tadeusza Konwickiego. Wydanie rozszerzone o przenikliwe i ironiczne reportaże z Ameryki zdobi bordowa okładka z subtelnymi kocimi wąsami wyrastającymi od kociego nosa stworzonego z litery „i”. To pewnie Iwan, zwany Wanią- słynny kot Konwickich- który czuwał nad pracą, gdzieś zza światów.
„Kalendarz i klepsydra” to zbiór esejów, recenzji, coś na kształt dziennika, proza o cechach dokumentacyjnych i fikcyjnych. Dla lubiących tego typu lekturę książka bezcenna, dla innych godna polecenia.
Bohaterem literackim „Kalendarza i klepsydry” jest sam Konwicki i jego doświadczenia, poglądy, wspomnienia i obserwacje. We wstępie autor wyjaśnia, że nie chce pisać do szuflady i obiecuje „lekturę żywą i pełną niespodzianek”.
I choć nie jest to lektura tylko łatwa i przyjemna w odbiorze, bo długie zdania i wymagająca specjalnego skupienia narracja, oderwana od szybkości codzienności, może okazać się problematyczna, a dużo dygresji i nieoczekiwanych zmian tematów, może potęgować gubienie wątku, to warto dać się wciągnąć w świat wykreowany przez Tadeusza Konwickiego.

„Kalendarz i klepsydra” Tadeusz Konwicki, Wydawnictwo Znak
Czytamy tu o uniwersytetach w Ameryce. „O ile się mogłem zorientować, na uniwersytetach amerykańskich uczą wszystkiego. Ktoś mi opowiadał, że w Nowym Jorku przez dwa semestry wykładano wiedzę czarownic”.
Nie jest łatwo przejść obojętnie wobec stwierdzeń narratora: „świat przeżywa jakąś epilepsję zwiedzania…”
Wśród szeregu opowieści znajdujemy tu wiele wspomnień o kocie Iwanie. Narrator pisze także o polszczyźnie, stylu, składni i błędzie, który jest „być może maleńką furteczką w przyszłość języka”. Wprowadza czytelnika w świat Stanisława Dygata, Gustawa Holoubka, czy swojego uwielbienia dla Antoniego Słonimskiego i czułości do Ukrainy.
Możemy spodziewać się też wzmianek o przyrodzie. O drzewach czytamy, że to słonie wśród roślin. „Naprawdę okrutny byłem tylko dla pokrzyw. Torturowałem je i zabijałem grubą witką, kijem albo wysokimi butami. Lecz i one mnie nie oszczędzały. Od wiosny do jesieni chodziłem cały w bąblach”.
Wrażenie z podróży z Chin określa słowem współczucie. Pisze o onanistach, grafomanii…
I wszystkie to i dużo więcej płynnie przeplata ze sobą na blisko pięciuset stronach i tak jak obiecywał wcześniej – zaskakuje i budzi ciekawość.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Czytanie, to jedna z tych aktywności, które jak najczęściej powinny towarzyszyć Twojemu dziecku. O zaletach przebywania w bogatym świecie przeżyć, ćwiczeniu koncentracji, próbach radzenia

„Rodzina Treflików. Czekamy na mamę” Wioleta Firaza i Aleksandra Czuń, Wydawnictwo Znak
sobie z trudnościami dnia codziennego pisze Małgorzata Swędowska- pedagożka – we wstępie do opowiadania o Treflikach. Wykładowczyni zachęca do kreatywnego rozpoczynania czytania i budowania relacji bliskości i zaufania.

„Rodzina Treflików. Czekamy na mamę” Wioleta Firaza i Aleksandra Czuń, Wydawnictwo Znak
Rodzina Treflików to polski serial animowany dla dzieci zrealizowany w Studiu Trefl w Trójmieście. To także pierwsza produkcja w Polsce wykonana w technice lalkowej z wykorzystaniem druku 3D. Jego pomysłodawcą jest założyciel studia – Kazimierz Wierzbicki – jak podają źródła internetowe.
Bohaterów lubianego przez dzieci serialu telewizyjnego „Rodzina Treflików” teraz można spotkać w książce. Lekturę „Rodzina Treflików. Czekamy na mamę” stworzyły Wioleta Firaza i Aleksandra Czuń.
Co można robić, gdy mama wyjeżdża? Można psocić bez ograniczeń, albo tęsknić. Treflinka ma supełek w brzuszku i nic jej nie cieszy. Razem z bratem Treflikiem i resztą rodziny próbują rozwiać smuteczki. Czekając na mamę, rysują laurkę i pieką ciasto. Czy to pomoże?
Oprócz urokliwej historii w publikacji znajdujemy zabawy aktywizujące dla dzieci i rodziców stworzone przez psychologa oraz proste porady, jak wspierać dziecko w codziennych wyzwaniach.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Z początkiem lutego 2020 roku Jesse Cook ruszył w trasę koncertową po Polsce. Wśród miast, które odwiedził lub zamierza odwiedzić był Wrocław. Sala Główna Narodowego Forum Muzyki z 1800 miejscami siedzącymi okazała się na tyle pojemna, że zafascynowani osobą sympatycznego kanadyjskiego gitarzysty, mogli się w niej pomieścić.
Jesse Cook w Polsce koncertuje regularnie i za każdym razem wzbudza olbrzymi entuzjazm. Jego sposób bycia i cały anturaż sceniczny- to chyba odpowiedniejsze słowo, bo urodził się we Francji – ma w sobie dużo wdzięku. Zawsze towarzyszy artyście na scenie kilkuosobowy zespół znakomitych muzyków. To oni dotknięci twórczym impulsem często wdają się w improwizatorskie popisy, które z uznaniem i z życzliwością przyjmuje ten, którego imieniem i nazwiskiem oznaczane są bilety i plakaty.
Podczas sobotniego koncertu w NFM-ie artyści z dużą swobodą i z talentem grali na skrzypcach – Vasyl Popadiouk, bębnach i perkusji – Matias Recharte, gitarze basowej – Dan Minchom i gitarze klasycznej – Matt Sellick. Zespół wyglądał jak paczka kolegów, którzy wyszli na podwórko pobawić się swoimi zabawkami. Ale jaka to była zabawa i ile przy tym radości nie tylko dla bawiących się, ale też dla obserwujących i słuchających…
Niebieska koszula, krawat, kamizelka, jeansy, brązowe półbuty, okulary i nieodłączna gitara flamenco ze specjalnym przetwornikiem wzmacniającym jej dźwięk. Takiego widzimy Jessego na zdjęciach i podczas koncertów – elegancki i z fantazją.
Dwie gitary z nylonowymi strunami brzmiały znakomicie. Cook i jego ryży kolega z zespołu świetnie dialogowali na strunach swoich gitar. Publiczność, zaczarowana muzyką trwała w zasłuchaniu na fotelach, ale do czasu. Przy bisach już chyba wszyscy stali i podrygiwali lub klaskali w dłonie. Piosenka zaśpiewana i zagrana bez nagłośnienia była wspaniałym zwieńczeniem występu.
Jesse Cook przeniósł słuchaczy w świat muzyki świata. Latynoskie rytmy, rumba, flamenco…przefiltrowane przez wrażliwość gitarzysty zagwarantowały niezapomniane, krystalicznie żywiołowe i nostalgiczne wspomnienia.
Koncert Jessego Cooka supportowała grupa Los Duendes (zdjęcie nr 1 i 2 w galerii).
tekst: Dorot Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Publicystyka: Jesse Cook
Życie Króla jest poukładane i pełne obowiązków – wypełniają je audiencje, konferencje i przemówienia. Pewnego dnia ten porządek zostaje zakłócony przez pojawienie się tajemniczego, wyjątkowo dociekliwego Chłopca. Dziecko zasypuje dorosłego gradem pytań, na które nie zna on odpowiedzi – między innymi o to, ile żab waży księżyc. Wytrącony z równowagi Król postanawia szybko pozbyć się natręta i wrócić do pracy. Nie będzie to jednak takie proste.
Sztuka Maliny Prześlugi to historia o zapracowanym dorosłym, w którego świecie nie ma miejsca na relacje międzyludzkie, i o wrażliwym dziecku, które wywraca jego życie do góry nogami. Spotkanie Króla i Chłopca mogłoby przecież wydarzyć się wszędzie: w szkole, w rodzinnym domu, na ulicy, może więc być interpretowane inaczej przez dzieci i ich rodziców. Ale każdemu, niezależnie od wieku, powinno dać nadzieję na to, że do drugiego człowieka da się dotrzeć – i że warto podjąć ten wysiłek.
Agata Kucińska – aktorka, reżyserka i pedagog – postanowiła w swoim najnowszym spektaklu połączyć lalki z autorską techniką „malowania światłem”, stworzoną przez wrocławską grupę Cloud Theater. Artyści obecni na scenie podczas każdego przedstawienia będą na żywo malować elementy świata przedstawionego, tworząc niepowtarzalną, multimedialną scenografię.
CHŁOPIEC […] Lubisz miód? Ja lubię miód. Kiedyś bym chciał zostać pszczołą. A ty chcesz być pszczołą?
KRÓL Nie!
CHŁOPIEC A dlaczego?
KRÓL Bo jestem Królem!
CHŁOPIEC A dlaczego?
KRÓL Bo ktoś musi być Królem! Rozumiesz?! Ktoś musi pracować cały czas! Żeby poddani mogli sobie być szczęśliwi!
CHŁOPIEC A bez ciebie nie są?
KRÓL Oczywiście, że nie są. Nic beze mnie nie zrobią. Wszystko ja.
/ Malina Prześluga, „Ile żab waży księżyc”
Dramat Maliny Prześlugi został nagrodzony w 29. Konkursie na Sztukę Dla Dzieci i Młodzieży, organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu (2018) i opublikowany w 44. zeszycie Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży.
CLOUD THEATRE – Teatr w chmurze – to nowoczesna organizacja, która zrzesza artystów wielu mediów. Powstały w 2016 roku zespół wzbudził głębokie zainteresowanie widzów swoją pierwszą produkcją – “Krótkim Zarysem Wszystkiego” w reżyserii Teo Dumskiego (laureata WARTO 2018). Przedstawienie, będące połączeniem teatru, filmu i sztuk wizualnych, zostało pokazane na licznych festiwalach, między innymi na Węgrzech, w Niemczech czy na Białorusi, a także w Polsce, w tym na słynnej Boskiej Komedii. Teatr bez siedziby i bez stałego zespołu, który kondensuje potencjał twórczy ludzkiej i technologicznej chmury oraz poszukuje w niej nowych środków wyrazu, tworząc w ten sposób unikalne doświadczenie teatru. Kolejne produkcje Cloud Theater to reżyserowane przez Dumskiego: flagowy spektakl “Technologia jest Istotą” i “Don K.” (uznany za jeden z najlepszych spektakli offowych w 2018 roku przez miesięcznik “Teatr”) oraz “Syrena – monomusical” w reżyserii Patrycji Obary. Ponadto zespół tworzy uliczne technologiczne performanse z cyklu “Ulotny wandalizm”.
ILE ŻAB WAŻY KSIĘŻYC | wiek 5+
TEKST Malina Prześluga
REŻYSERIA I SCENOGRAFIA Agata Kucińska
ASYSTENT SCENOGRAFKI Sebastian Siepietowski ( Cloud Theater)
MUZYKA Łukasz Damrych
KONSTRUKCJA LALEK Rafał Budnik
WSPÓŁPRACA Cloud Theater: RYSUNEK LIVE Sebastian Siepietowski, NOWE TECHNOLOGIE Teo Dumski
OBSADA Agata Cejba / Alicja Czerniewicz [gościnnie], Patrycja Łacina-Miarka, Radosław Kasiukiewicz, Konrad Kujawski
PREMIERA 7.03.2020 | 17:00
Scena Kameralna
Maja Kleszcz znana wrocławskiej publiczności ze znakomitego koncertu prezentowanego podczas 38. Przeglądu Piosenki Aktorskiej poświęconego twórczości wybitnego polskiego malarza, Jerzego Dudy-Gracza zabrała się za Agnieszkę Osiecką.
Luksusowa wersja znanych piosenek Agnieszki Osieckiej zaśpiewana i wyinterpretowana przez Maję Kleszcz niedawno ukazała się na rynku fonograficznym. Ach, co to jest za płyta…

Maja Kleszcz „Osiecka De Luxe”, Wydawnictwo fonograficzne Mystic
„Damą być”, „Miłość swe humory ma”, „Niech żyje bal”, „Nim wstanie dzień”, „Wielka woda”, „Uciekaj moje serce”… to tylko niektóre z hitów , które znajdujemy na krążku. Sposób ich muzycznego opracowania zasługuje na wiele nagród branżowych i sale koncertowe pełne rozentuzjazmowanych słuchaczy. Głos Mai Kleszcz, uważanej za jedną z najlepszych wokalistek w kraju, określanej przez prasę polską Amy Winehouse czy Ellą Fitzgerald, znakomicie współgra z zaproponowaną stylistyką retro.
Album „Osiecka De Luxe” nagrany jest z akustycznym kwintetem. Jacek Kita (instrumenty klawiszowe), Wojciech Traczyk (kontrabas), Hubert Zemler (instrumenty perkusyjne), Wojciech Krzak (gitara), Maurycy Idzikowski (trąbka) przywracają brzmienia dawnej muzycznej elegancji i charakterystycznego rytmu, który pobudzi niejedną nogę do wybijania pulsu utworu pod stołem. Utwory Agnieszki Osieckiej stylistycznie brzmią nową, ożywczą i sensowną frazą. Jazz, blues, unikalny głos wokalistki składają się na oryginalność tej płyty.
Mamy tu znakomite wejście w klimat płyty z tekstem „Dziś bardzo się zmienił świat, bo mamy już system rat…” – jakże aktualne i dodatkowo świetnie wytrąbione przez Idzikowskiego. 48 minut zabawnych, refleksyjnych, zaskakujących, wybornych brzmień i słów. 13 utworów w nowych aranżacjach, które brzmią lepiej niż ich starsze oryginały. Na takie pomysły mogą sobie pozwolić tylko najwyższej klasy artyści. I tylko tacy potrafią nadać zupełnie nierodowiczowski sznyt utworowi „Niech żyje bal”, który już po pierwszym przesłuchaniu siedzi w głowie jak melodia z filmowych „Sztuczek”.
Maja Kleszcz ma chrypkę, blachę i szept w głosie. Wszelkich możliwych rejestrów używa stosownie do potrzeby ukrytej w tekście. Perkusja Zemlera w „Noc z Renatą”, gitara Krzaka i kontrabas Traczyka w „Sing sing”, fortepian Kmity w „W dziką jabłoń cię zaklęłam”, czy w „Nim wstanie dzień” i prekusjonalia w utworze Komedy przynoszą całą serię małych zadziwień i fascynacji muzycznych.
Maja Kleszcz „Osiecka De Luxe” to krążek doskonały muzycznie, aranżacyjnie, interpretacyjnie i graficznie. Chce się go słuchać na okrągło, oglądać jego wzornictwo stylizowane na czarnej, analogowej płycie.

Maja Kleszcz „Osiecka De Luxe”, Wydawnictwo fonograficzne Mystic
Lista utworów na albumie „Osiecka De Luxe”:
- Tak bardzo się zmienił świat – A. Osiecka / J. Matuszkiewicz
2. Księżyc frajer – A. Osiecka / T. Kierski
3. Uciekaj moje serce – A. Osiecka / S. Krajewski
4. Damą być – A. Osiecka / J. Mikuła
5. Miłość złe humory ma – A. Osiecka / J. Matuszkiewicz
6. Noc z Renatą – A. Osiecka / A. Rutkowski
7. Niech żyje bal – A. Osiecka / S. Krajewski
8. Na całych jeziorach ty – A. Osiecka / A. Sławiński
9. Nim wstanie dzień – A. Osiecka / K. Komeda
10. W dziką jabłoń cię zaklęłam – A. Osiecka / A. Sławiński
11. W żółtych płomieniach liści – A. Osiecka / A. Zieliński
12. Sing sing – A. Osiecka / J. Mikuła
13. Wielka woda – A. Osiecka / K. Gaertner
Płytę „Osiecka De Luxe” można kupić pod linkiem: https://www.mystic.pl/plyty_cd,36208.htm
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa fonograficznego Mystic.
Tę książkę powinien przeczytać każdy, komu zależy na tym, jak nie zmarnować życia drugiemu człowiekowi. Nauczyciel i rodzic mógłby czytać ją regularnie i utrwalać wiadomości podane w niej z popularyzatorskim zacięciem, pozbawionym napuszonej naukową terminologią formie. Mikołaj Marcela pisze o wszystkim tym, co już pewnie wiemy lub słyszeliśmy wcześniej, ale robi to w takiej formie i z taką wprawą, że szkoda byłoby nie wyłowić jego publikacji wydanej przez Wydawnictwo Muza z sieci psychologicznych nowości.

„Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku? Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens” Mikołaj Marcela, Wydawnictwo Muza.
Autor praktycznego poradnika Mikołaj Marcela jest pisarzem, wykładowcą akademickim, autorem tekstów piosenek. Na Uniwersytecie Śląskim wykłada na kierunkach sztuka pisania, filologia polska oraz projektowanie gier i przestrzeni wirtualnej. Napisał rozprawę doktorską poświęconą potworom w popkulturze (wampirom, zombie, widmom, obcym i cyborgom).
W „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku…” prowadzi on czytelnika przez zagadnienia polskiej edukacji nawiązując w ciekawy sposób do nauczania pruskiego, finlandzkiego, singapurskiego itp. Proponuje zmiany i przestawienie się współczesnej szkoły z „trzech Z” (zapamiętaj, zdaj, zapomnij) na uczenie „cztery K” ( krytyczne myślenie, komunikacja, kooperacja i kreatywność).
Podkreśla, że w procesie edukacji najważniejsze jest dobro dziecka, a nie dorosłego, zaś rodzice mogą wejść w jedną z trzech ról: nadzorcy, helikoptera lub towarzysza. Najlepiej byłoby gdyby nauczyciel wszedł w rolę towarzysza, a nie nadzorcy. Zaś stale obecni w życiu dzieci ojcowie, angażowali się w ich edukację, bo są równie ważni jak matki.

„Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku? Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens” Mikołaj Marcela, Wydawnictwo Muza.
Mikołaj Marcela twierdzi, że szkoła powinna wyjść poza mury, a nauczyciel powinien stać się mentorem, kimś, kto doradza, dostarcza niezbędnej wiedzy, kształci wyjątkowe umiejętności i wierzy w swojego podopiecznego.
W pewnym momencie pyta: dlaczego szkoła robi z uczniów nieszczęśliwe drzewka bonsai? cytując fragment z „Opowieści bizarnych” Olgi Tokarczuk. Czasem ważna jest zmiana nauczyciela, żeby nie przycinał tyko dawał możliwość naturalnego wzrostu – pisze autor. Cytuje on także list do uczniów napisany przez dyrektora przed egzaminami.
Przywiązywanie rangi do ocen to średni pomysł- konkluduje w jednym z rozdziałów. Ważne jest to, co robimy, a nie to, co mówimy- pisze dalej.
Przypomina także, że najważniejsze informacje przekazywane są za pomocą gestów i mimiki.
Osobny rozdział poświęca twórczości artystycznej. Twierdzi, że redukuje ona nieprzyjemne emocje, pozwala na skupienie na tych pozytywnych, zmniejsza poziom stresu i to niezależnie od talentu czy doświadczenia. Zaznacza, że obcowanie ze sztuką poprawia ogólne samopoczucie. Według neurobiologów nic tak silnie nie stymuluje rozwoje mózgu, jak aktywność związana z twórczą ekspresją – tańczenie, śpiewanie, rysowanie, malowanie, lepienie.
W książce znajdujemy wiele złotych myśli, sentencji, które w lapidarny sposób tłumaczą rozległe zagadnienia.

„Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku? Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens” Mikołaj Marcela, Wydawnictwo Muza.
Mikołaj Marcel zwraca uwagę na układ ławek, krzeseł i stolików w klasach i podsumowuje, że od czasu do czasu dobrze byłoby sobie poleżeć.
Przypomina, że powinniśmy uczyć, jak dobrze się uczyć i o tym, że prawdziwa nauka zaczyna się od pytania, a nie od odpowiedzi. Dzieci nie idą do szkoły, żeby otrzymać odpowiedzi na pytania, których wcale nie miały zamiaru zadać.
Podkreśla wartość ruchu i spaceru. Odświeża wiadomości o debacie oksfordzkiej, zaleca szkołę od kuchni, pisze o leśnych przedszkolach, chorobie o nazwie „egzaminoza”, alternatywnych modelach edukacji. Pisze o równości bez podziału na „kobiece” i „męskie”, pedagogice pozytywnej na bazie psychologii pozytywnej, wyrażeniu „jeszcze nie” zamiast „niedostateczna”, motywacji, czy neuronach lustrzanych.
Współczesna edukacja to dużo informacji w krótkim czasie, które mogą przyprawić wasze dzieci o intelektualną biegunkę. Najważniejszy jest dziś dialog – podsumowuje rozważania cytując papieża Franciszka.
Nauczyciele, podobnie jak dzieci są często więźniami systemu i jego ograniczeń – dodaje rozważnie na koniec praktycznego poradnika.
Czytajcie, dzielcie się, może uda się wspólnie zrobić podkop pod murem kazamat.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza.

„Lukrecja stawia na swoim” Anne Goscinny, Wydawnictwo Znak
Słynna seria książek napisana przez René Goscinny’ego i zilustrowana przez Jean-Jacques’a Sempé doczekała się swojego żeńskiego odpowiednika. Popularnemu Mikołajkowi konkurencję zaczęła robić Lukrecja. Nastolatkę o imieniu leczniczego zioła, stworzyła i do obiegu czytelniczego wprowadziła córka Rene, Anne.
Anne Goscinny – w dzieciństwie spędzała czas z Mikołajkiem i innymi chłopięcymi postaciami, ale w głębi duszy marzyła już o świecie Lukrecji. Z dziecięcego marzenia narodziło się coś mądrego i przyjemnego.

„Lukrecja stawia na swoim” Anne Goscinny, Wydawnictwo Znak
Pierwsza część zwariowanych przygód dziewczynki skradła już serca młodych czytelniczek. W „Lukrecja stawia na swoim” czytamy o ślubie dwóch wujków, babci, która nie rozpoznaje najbliższych, o grze na instrumencie i o tym, że muzyka jest obecna nawet w pracy adwokata.
Autorka trudne, aktualne tematy opisuje w sposób życzliwy, żartobliwy, z wyrozumiałością i wrażliwością na drugiego człowieka.
Dojrzewanie nastolatki w patchworkowej rodzinie jest pełne trudności i wewnętrznych sprzeczności, ale okazuje się też wielką przygodą. „Lukrecja stawia na swoim” to zaskakująca, zabawna i stale trzymająca wysoki rozrywkowy poziom książka z mądrą puentą. Znakomicie sprawdzająca się we wspólnej lekturze z dzieckiem.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.