Niestety, inscenizacja nie należy do moich faworytów sezonu teatralnego 2018/ 2019.
Wrocławski „Garbus” to przedstawienie o manipulacji z wakacyjnym flirtem w tle.
Ujmując rzecz w pigułce.
Aktorstwo Wiesława Cichego i Marcina Tomaszewskiego – znakomite, scenografia i kostiumy – estetyczne. A poza tym spektakl, w moim odczuciu nieco garbaty, jak wskazuje tytuł.
Mrożkowska ironia i groteska gdzieś się zapodziała, albo ja tego dnia nie potrafiłam jej odnaleźć. Fabuła snuła się powoli i sennie. Zapowiadało się zabawnie i pomysłowo, a wyszło nieco archaicznie.
„Garbus” Wrocławskiego Teatru Współczesnego to spektakl dla zwolenników powolnej narracji i aktorstwa skierowanego na magmę wypowiadanych słów. Znacznie lepiej sprawdziłby się w Teatrze Telewizji, gdzie widz mógłby oglądać zbliżenia i grymasy twarzy postaci, tam może odnalazłabym Mrożkowską frazę i jej mistrzowski absurdalny sznyt. Obecna realizacja, może przypaść do gustu wszystkim, którzy tęsknią za klasyczną formą teatru akademickiego.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk