W poniedziałek w Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu przy ul. Krasińskiego 1 odbył się wernisaż wystawy czasowej ,,500 lat Reformacji”. Otwarcie ekspozycji stało się również okazją do zaprezentowania nowej aranżacji wystawy stałej, a także odświeżonych po remoncie sal muzealnych oraz holu.
Zbiory filatelistyczne instytucji reprezentuje ekspozycja czasowa zatytułowana „500 lat Reformacji”, której kuratorką jest Justyna Janiewska – Janusz. Wystawa będzie otwarta do końca lutego.
Dyrektor Muzeum Poczty i Telekomunikacji – Agnieszka Miza – zapowiedziała poddanie renowacji zagrzybionych zbiorów, które stały przez 20 lat w szafie i doposażenie powierzchni magazynowej.
– Pracujemy nad projektem otwarcia skarbca, którym dysponuje poczta i nad remontem sali dyliżansowej – mówiła dyrektor.
Dwadzieścia lat wystawa stała nie była zmieniana, od 15 stycznia można oglądać stare skrzynie, mundury pocztowe, zegary dyliżansowe, stare hełmy w nowej odsłonie.
Zapraszamy do muzeum i na krótką fotorelację z Muzeum Poczty i Telekomunikacji w odświeżonej wersji.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
„500 lat Reformacji” | wystawa czasowa
Wystawa stała
Roman Kołakowski pisze widowisko artystyczne, które ma poprowadzić Andrzej Seweryn, w Hali Stulecia w listopadzie.
Wymyślony zostanie i stanie przy zbiegu ul. Piłsudskiego i pl. Legionów Pomnik Niepodległości.
Na wrzesień planowana jest wystawa w Muzeum Architektury o tym, jak Polska i Polacy wpisali się w kulturę europejską.
Na czerwiec, zapowiadany jest Festiwal Wolności i Piknik Wolności przy Hali Stulecia.
Nieopodal lotniska powstanie Rondo 4 czerwca i ul. Z. Brzezińskiego. Na środku ronda stanie maszt z biało-czerwoną flagą.
Niepodległość będziemy świętować także na sportowo – mówił prezydent. Stadion, podczas ważnych imprez będzie świecił na biało – czerwono. Tegoroczni maratończycy przebiegający przez Wrocław ubrani będą w narodowe barwy.
Na czerwiec planowany jest piknik, tamborada i parada ułańska.
W marcu odbędzie się koncert „Gintrowski, a jednak coś po nas zostanie”.
Swój udział w obchodach odzyskania niepodległości będą miały także harcerki Krzykaśki.
Szczegółowy program wydarzeń będziemy publikować w późniejszym czasie – zapewniają organizatorzy obchodów 100- lecia niepodległości.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Już 17 stycznia odbędzie się premiera długo wyczekiwanej książki Agnieszki Wolny-Hamkało – „Moja córka komunistka”. Tego dnia autorkę spotkać będzie można we wrocławskiej Księgarni Hiszpańskiej.
„Moja córka komunistka” to rozgrywająca się od lat siedemdziesiątych XX wieku aż do roku 2017 historia Anny, wrażliwej, trochę smutnej dziewczyny, która z jednej strony jest wychowywana przez punkowych bardów swojej epoki, z drugiej zaś napędzana przez folkową, magiczną religijność. Jaka osoba wyrośnie z dziewczynki, córki komunistycznego dyrektora i obsesyjnej matki laborantki? Kim będzie i jak w wolnym świecie poradzi sobie kobieta, która imprezowała z generałem Hermaszewskim, przedpołudnia spędzała na planie teatru telewizji, a teraz zajmuje się naukowo jedzeniem? Czy przaśna trauma komunizmu musi tak ciążyć na jej relacjach z mężczyznami, współpracownikami, przyjaciółmi, synem? Czy można się choć trochę wyzwolić z historii, wyrwać z zaklętego kręgu rodzinnych obsesji, pójść samodzielnie własną drogą?
Agnieszka Wolny-Hamkało – autorka powieści „Zaćmienie” i „41 utonięć”, szkiców literackich „Inicjał z offu”, książek dla dzieci, m.in. „Nikt nas nie upomni”, i sztuk teatralnych, np. „Dzień dobry, wszyscy umrzemy”. Wydała także dziewięć tomów wierszy, ostatnio „Panama smile”.
Kuratorka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Mediów Publicznych Cogito i Nagrody Polskiej Sekcji IBBY. Mieszka we Wrocławiu.
„Krzyk morskich ptaków” Adama Nicolsona to książka o ptasich zdobywcach mórz i kontynentów, którzy inspirowali starożytnych poetów i współczesnych konstruktorów. To także wezwanie do wsłuchania się w ich milknący głos.
Adam Nicolson, przyrodnik, brytyjski lord i miłośnik literatury, zaprasza czytelnika do świata albatrosów, maskonurów, mew, kormoranów, głuptaków i innych mniej znanych ptaków. Opisuje ich metody poznawania świata i spółkowania. Dodaje informacje o instynkcie, jadłospisie, migracjach, wyczulonym węchu, a nawet wspomina o modzie na pióra przyczepione do kapelusza melomanki i pojedynku z tym związanym. Znajdujemy tutaj szereg szczegółowych danych zaczerpniętych z cytowanych naukowych tekstów źródłowych i doświadczeń ornitologów.
Wydawca, tak zachęca do lektury:
Być może już wiesz, że drzewa potrafią się ze sobą komunikować. Być może poznałeś już duchowe życie zwierząt. Jeśli tak, to czas wyruszyć w niesamowitą podróż z podniebnymi wędrowcami.
Jesteś przekonany, że tylko ludzie wyszukują wiadomości w sieci? Kolonia nurzyków tworzy „informacyjną aureolę” i przekazuje sobie ważne dla przetrwania wskazówki.
Podziwiasz astronautów, którzy dolecieli na oddalony o ponad 300 tysięcy kilometrów księżyc? Albatros w trakcie swojego życia przelatuje taki dystans 266 razy.
Nikt nie potrafi opisać oceanicznych wędrowców piękniej niż Adam Nicolson, przyrodnik, brytyjski lord i miłośnik literatury. Wyrusz razem z nim w morską przygodę i poznaj tajemnice ginącego świata podniebnych podróżników, zanim będzie za późno.
Książka wspiera akcję „Jestem na pTak” prowadzoną przez fundację Ptaki Polskie oraz działania na rzecz ochrony zagrożonych gatunków Silent Forest, której patronuje wrocławskie Zoo. 1% ze sprzedaży „Krzyku morskich ptaków” wydawnictwo Znak przeznacza na ratowanie ptaków zagrożonych zagładą.
„Kiedy pierwszy raz znalazłem czaszkę nurzyka na wyspach Shiant, leżała na plaży, na szarych, wypolerowanych przez morską wodę kamieniach. Reszty ptaka nie było, ale jego głowa, poszarpana i wyczyszczona przez morze, pozostała nienaruszona – schemat jego życiowych wyborów, którego każdy szczegół zdawał się równie celowy, co element pistoletu. Sekwencja mózgoczaszki, oczodołu i dzioba została zaprojektowana niczym samolot myśliwski, a warunki życia zdeterminowały jej kształt tak bezkompromisowo, że wyglądała jak projekt karykaturzysty czy operowego scenografa. Nurzyk potrafi zanurkować kilkaset stóp pod powierzchnię morza, a kształt jego kości jest wyolbrzymieniem, wyrazem ekstremalnych wymagań, jakie natura stawia ptakowi.” ( fragment książki „Krzyk morskich ptaków” Adama Nicolsona)
oprac. Dorota Olearczyk
11 października do księgarń trafiła książka „Brat Albert. Biografia” Natalii Budzyńskiej. Minęło trochę czasu, zanim na łamach PIK-a opublikowaliśmy słów kilka na ten temat. Rozmiar lektury i zdarzenia historyczne umieszczone na pierwszych 85 stronach skutecznie opóźniały lekturę, po setce poszło jak z każdą dobrą literaturą.
Biografia Brata Alberta to raczej lektura dla koneserów. Naszpikowana obszernymi fragmentami pisanymi polszczyzną daleko odbiegającą od współczesnej, cytująca wspomnienia znajomych Chmielowskiego, z rzetelnym indeksem osób, archiwaliami wzbogaconymi zdjęciami i reprodukcjami obrazów przyszłego brata Alberta. Nie stroniąca od opisów pierwszych lubieżnych noclegowni na krakowskim Kazimierzu, wspomnień z pobytu w szpitalu dla obłąkanych, załamaniu tytułowego bohatera, jego przemianie wewnętrznej i zewnętrznej, próbie skończenia z nałogiem palenia…
Autorka biografii brata Alberta przedstawia człowieka z krwi i kości. Uczłowiecza Świętego i pokazuje go jako surowego, bezpośredniego, twardego, ale równocześnie bezgranicznie kochającego i skłonnego do żartów.
Nastoletni Adam Chmielowski (przyszły brat Albert) w biografii Budzyńskiej napada na pocztowy furgon, a z oddziałem powstańców „komandosów” atakuje Moskali, walcząc o życie i wolność. W czasie potyczki z nimi traci nogę. Ucieka przed represjami, mieszka w Paryżu, gdzie klepie biedę. Po ogłoszeniu amnestii dla powstańców wraca na ziemie polskie.
Adam Chmielowski to utalentowany malarz, który dopiero z czasem angażuje się w pomoc najbiedniejszym. Wcześniej mierzy się z odtrąceniem przez dotychczasowych przyjaciół, nie rozumiejących jego oddania się pracy na rzecz ludzi najuboższych, i niechęcią duchownych, którzy traktują to jako fanaberię artysty.
Brat Albert patrzy wprost w obiektyw. Nie uśmiecha się, nie pozuje. Zniszczony habit jest przewiązany w pasie sznurem. Prawą rękę opiera na lasce, w lewej trzyma papierosa. Nie jest ckliwym staruszkiem. Miłość, jaką otaczał ubogich i wszystkich dookoła, była męska i radykalna. Wymagająca i wybaczająca. Po prostu ojcowska.
(fragment książki)
Natalia Budzyńska – dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, matka Niny i Staszka oraz żona Tomka. Pisała m.in. o ks. Kaczkowskim, Wojciechu Smarzowskim i mamie Jaśka Meli. W Wydawnictwie Znak ukazała się jej książka Matka męczennika, opowiadająca o Mariannie Kolbe.
tekst: Dorota Olearczyk
To spektakl na piętnaście postaci, dwoje aktorów, cztery ręce. Anna Kramarczyk i Krzysztof Grębski pokazali warsztat lalkarski na najwyższym poziomie, stworzyli świat dotknięty magią teatru.
„Zostań moim przyjacielem” to tytuł najnowszego przedstawienia Wrocławskiego Teatru Lalek adresowanego dla najmłodszego widza, oznaczonego w programach dopiskiem „3+” . Spektakl opowiada o przygodach Pini, zbuntowanej pingwinki, i rozpieszczonego żółwia Franciszka. Ta pierwsza ucieka z ZOO i próbuje dotrzeć na Antarktydę, bo tęskni za swoją rodziną. Ten drugi został porzucony przez właścicielkę, której przeszkadzałby podczas wakacji. Mimo to postanawia odnaleźć swoją panią i podobnie jak Pinia podąża w kierunku morza. W drodze losy bohaterów nieoczekiwanie się splatają. To spotkanie na zawsze zmienia ich stosunek do świata, siebie i innych. Oboje uczą się myśleć nie tylko o sobie i poznają wartość prawdziwej przyjaźni.
Przedstawienie odbywa się na małej scenie, na piętrze. Dwa rzędy podestów i cała masa poduszek okalających amfiteatralnie kameralną scenę przypominającą rozmiarem i kształtem pień dębu Barek. Lalkowe postaci – pingwinica, żółw, lis, zając, bóbr, sarna, jeż i wilki pokazują się w jego wnętrzu i na tle wyświetlanych projekcji lasu, autostrady i plaży. Spójne, plastyczne, wizualnie ciekawe.
Dramaturg Tomasz Mann ( jego „Skarpety i papiloty” wystawiane we WTL cieszyły się dużym powodzeniem) w usta zwierzęcych bohaterów wkłada żartobliwe i refleksyjne dialogi. Bóbr jak rasowy prezenter Miliarda w rozumie rzuca zestawem zagadek od frywolnych po filozoficzne. Lis z sukcesem namawia do nieagresywnego stylu w liście do ludzi. Pingwinica rockowo podśpiewuje, że kocha wolność i jej nie zgubi.
Dwoje lalkarzy, profesorów Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu, mistrzowsko ogrywają piętnaście postaci. Czasami animują po dwie lalki w jednej ręce. Ich kunszt aktorski, talent użyczania głosu postaciom o różnych charakterach, temperamentach, osobowościach ujawnia się w każdej sekundzie spektaklu. Ich sposób poruszania marionet sycylijskich ( korpus i głowa na drucie, ręce przymocowane do sznurka) budzi podziw dorosłych, daje magiczne złudzenie ożywiania laki dopełnionego rysem indywidualnym tej postaci. Dzieci zapominają, że są w teatrze, ale czują jego niezwykłość. Cudnie tańczy pingwinica, inaczej porusza się żółw. Bohaterowie historii o wolności świetnie śpiewają piosenki, które z dużym wyczuciem stylu i zapotrzebowania skomponował Grzegorz Mazoń.
Po spektaklu dzieci z opiekunami mogą dotknąć lalek i poanimować nimi. Aktorzy ujawniają się dopiero po 40 minutach, w trakcie przedstawienia są niewidoczni, za to doskonale słyszalni w swej polifoniczności głosów odgrywanych postaci.
Animowaną scenografię, która wywołuje odpowiedni nastrój przygotowała Aneta Piekarska-Man, komputerowe animacje stworzyła Aneta Talarczyk, zaś kolorowe lalki – Iwona Makowska.
„Zostań moim przyjacielem” we WTL – mistrzostwo małych form w pełnej krasie. Trzeba to zobaczyć, albo świadomie żałować, że się przegapiło.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk