Dzieli je wiek i odległość, ale łączy jedno – w tę Wigilię będą potrzebować prawdziwego cudu.
Z początku niechętnie patrzyłam na książkę, niezbyt przekonana do polskiego piśmiennictwa, jednak po przeczytaniu pierwszej strony, nie mogłam oderwać się od niej ani na moment. Jest to idealna powieść do przesiadywania pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady, wprowadzająca czytelnika w magiczny, zimowy klimat.

“A ja na Ciebie zaczekam” Magdalena Kordel, Wydawnictwo Znak
Autorką powieści jest Magdalena Kordel, znana z tytułów takich jak „Uroczysko” oraz „Sezon na cuda”. Kobieta przyznaje się, że pisanie pomaga przezwyciężyć jej nieprzyjemne myśli i traumatyczne przeżycia. Jej dzieła uwielbiane są przez tysiące czytelników, a niemal każde z nich staje się bestsellerem!
Książka opowiada o losach trzech kobiet: Emilii, która po wybudzeniu z narkozy mówi w niezrozumiałym języku i stara się poskładać w całość strzępki zapomnianych wydarzeń. Anastazji, niespełnionej artystki bez pracy, oraz borykającej się z daną dawno temu obietnicą, Ernestyny.
Przez powieść udało mi się przebrnąć w zaledwie dwa wieczory, czego zasługą jest cudowny styl pisania autorki, Magdaleny Kordel. Dialogi brzmią płynnie, nie ma zbędnych opisów, całość komponuję się idealnie.
Książkę „A ja na Ciebie zaczekam” Magdaleny Kordel mogę polecić każdemu, kto poszukuje lekkiej i przyjemnej lektury, a jednocześnie wzruszającej historii, która pokazuje nam, co jest w życiu tak naprawdę najważniejsze.
tekst i zdjęcia: Malwina Samburska
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Robert Kasprzycki w Literatce zmieścił się znakomicie, wyglądał okazale i brzmiał wspaniale. Uzdolniona literatka mogłaby opisać jego walory wykonawcze, słuchacz mógłby wznieść toast jakimś zacnym trunkiem wlanym do literatki, a ja tymczasem podziękuję artyście – czyli Robertowi Kasprzyckiemu i organizatorom, czyli klubowi Literatka na wrocławskim Rynku za wzruszenia.
Na deskach Sceny pod Regałem w kawiarni Literatka w niedzielę, 28 listopada, wystąpił uznany poeta, pisarz, tekściarz i kompozytor. Robert Kasprzycki, twórca piosenki autorskiej i literackiej, który potrafi swoją twórczością zainteresować także odbiorców nie będących entuzjastami tego gatunku, w śnieżny wieczór umilił swoim recitalem przedgrudniowy czas. Śpiewał, grał, komentował, wspominał, żartował, parafrazował, parodiował, interpretował… Człowiek o wielu talentach rewelacyjnie zaprezentował swój repertuar jako wirtuozerski bard z gitarą – tym razem akustyczną, a nie klasyczną. Kameralne wnętrze zapełnione słuchaczami, regałami z książkami i …chyba młodym owczarkiem niemieckim słuchało tego wieczoru m.in. następujących utworów „Dzień, chwila, moment”, „Kaj i Gerda”, „Na krawędzi dnia”, „Miejsca, przedmioty, kształty drzwi”, „List, a właściwie dwa”, „Mam wszystko, jestem niczym”, „Brudny autobus do stacji Golgota”, „Trzymaj się wiatru kochana”, „Rozmarynowa”, „Niebo do wynajęcia”, „Zapiszę śniegiem w kominie”, „Jesieni się nie dać”, „Vis-a-vis”, „Zielone szkiełko” i „Winda 7”.
Artysta emanował charyzmą, energią, feelingiem i poczuciem humoru. „Melanż słownej woltyżerki, muzycznych żartów, inteligentnych prowokacji, zabaw z publicznością i solidnego grania, sprawiają, że jego koncerty stają się naprawdę niezapomnianym przeżyciem” – czytamy w zapowiedzi wydarzenia. I trudno znaleźć odpowiedniejsze słowa, żeby opisać atmosferę spotkań z Robertem Kasprzyckim. Zresztą po co szukać, skoro te stworzone przez samego artystę są najlepsze.
Roberta Kasprzyckiego z aktorskim drygiem supportowała Ewa Soszyńska z Michałem Hadasikiem – dyrektorem artystycznym Sceny pod Regałem.
Słów kilka o Robercie Kasprzyckim, podaję za organizatorem koncertu.
Zadebiutował na 28 Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, gdzie zdobył I nagrodę oraz Stypendium im. Wojtka Bellona. Później wraz z Januszem Radkiem tworzył duet Radek – Kasprzycki, stanowiący zręby krakowskiego Kabaretu Zielone Szkiełko.
Piosenką „Niebo do wynajęcia”, dotarł do ogromnego grona słuchaczy, zaś cały debiutancki album (Pomaton EMI 1997) był skarbnicą piosenek, z których część trafiła do śpiewników, część zaś do dziś stanowi kanon polskiej piosenki poetyckiej.
Po długiej przerwie, będącej w istocie nieustającą trasą koncertową, jesienią 2006 ukazał się drugi album – „Światopodgląd” (FONOGRAFIKA 2006), którego premiera odbyła się na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia – tam zresztą, w Radiowej Trójce, usłyszeć można Roberta najczęściej.
Jesienią 2007 roku nakładem Polskiego Radia Kraków ukazały się „Piosenki i Nie”, wielopak wielofunkcyjny, będący zarazem tomikiem wierszy, śpiewnikiem oraz okładką płyty stanowiącej zapis koncertu zagranego w studio krakowskiego Radia.
Jesienią roku 2014 trafiło do słuchaczy „Cztery” (MAESTRADA 2014) – pełne świetnie zagranych i zaśpiewanych piosenek „dla dorosłych”. Po raz kolejny można było dostrzec, że Kasprzycki potrafi czytać wiersze i między wierszami, że potrafi pisać gęsto i ciemno, lekko i śpiewnie.
Jednak żeby złamać ów banalny obrazek krakowskiego poety, na jego styl składają się także nieczułostkowa wrażliwość, sarkastyczny ogląd świata oraz autoironiczne poczucie humoru. Dał się zatem poznać Kasprzycki także jako autor tekstów w wersji „dla Przyjaciół”: Janusza Radka, Michała Łanuszki, Marka Dyjaka, jak i dla Artystów Piwnicy Pod Baranami: Jacka Wójcickiego, Szymona Zychowicza, Doroty Ślęzak czy Ewy Wnuk.
W muzyce Kasprzyckiego odnaleźć można ślady wielu inspiracji: „Niebo do wynajęcia” było mieszanką flamenco, popu, jazzu, bossanowy i folka, „Światopogląd” – popisem rockowej energii, „Piosenki i Nie” – znakomitym nawiązaniem do tradycji klasycznej ballady, „Cztery” zaś połączeniem poetyckiej i rockowej wrażliwości – zresztą to właśnie wielojęzyczność i szerokie spektrum zainteresowań określają jego styl muzyczny i tworzą dla tekstów smakowitą oprawę.
Zagrał ponad 1500 koncertów: solo, konno i pieszo, z bandem, z big-bandem, na festiwalach piosenki autorskiej, poetyckiej, na festiwalach folkowych (Colours of Ostrava), rockowych (Węgorzewo Rock Festiwal, Woodstock) a nawet na festiwalach muzyki współczesnej (Sacrum Profanum).
DYSKOGRAFIA:
„Niebo do wynajęcia” (CD/ MC Pomaton EMI 1997): Niebo do wynajęcia/ Mam wszystko, jestem niczym/ Miejsca przedmioty kształty drzwi/ Santa Teresa de Avila/ Zielone szkiełko/ Zapiszę śniegiem w kominie/ Tylko ty i ja/ Na krawędzi dnia/ Ja nie śpię, ja śnię.
„Światopodgląd” (CD Fonografika 2006) Światopogląd/ Vis a vis/ Prorok nieśmiałych/ Kay i Gerda (Chłód)/ Z ruchu moich ust/ Jestem śniegiem/ Oko opaczności/ Dbaj o czystość/ Naprawdę kocham deszcz/ Winda 7/ Sen o nim
„Piosenki i Nie” ( Polskie Radio Kraków 2007) List od nieznanego poety/ Ballada o mieście (nocna zresztą)/ Sylogizm o poetach I/Bardzo ważne bzdury/ Koniec młodości/ Zadymka/ Oda do garnuszka/ List a właściwie dwa/ Brudny autobus do stacji Golgota/ Jego słońce/ Spadanie/ Jakbyt/ Kropla po kropli/ Na do widzenia/ Vis-a-vis/ Winda VII
„Cztery” (Maestrada 2014) Dzień Chwila Moment/ Trzymaj się wiatru Kochana/Tristessa/ Brudne czyny/Jak ocean/Dłużej już nie mogłem/Spadanie/ Kłaniam się Pani/ Martin Eden/Same zera/Upadam Żeby Wstać/Myślę o Tobie często/Rozmarynowa/Może Tak – bonus track
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Ewa Soszyńska z Michałem Hadasikiem
Robert Kasprzycki
Powieść „Lenora” otwiera serię wydawniczą oficyny Warstwy, w ramach której ukazywać się będą kolejne tomy prezentujące twórczość wybitnego wrocławskiego autora Jerzego Łukosza.
W „Lenorze” czytelnik odnajdzie dwie minipowieści, a każda z nich nawiązuje do wielkich, najbardziej znanych mitów kultury. „Przygotowania do ślubu” to współczesna i przewrotna wersja mitu Lenory, wzywanej przez narzeczonego na ślub w zaświaty, gdzie twardy realizm stopniowo przekształca się w wizje z pogranicza jawy i snu, prowadząc do zagadkowego finału. „Powrót Telemacha” zaś to opowieść o powrocie po latach ojca i syna do rodzinnego domu, o konfrontacji dwóch odmiennych światopoglądów, ubrana w kostium onirycznego kryminału z tajemniczą zbrodnią w tle.
Twórczość Jerzego Łukosza oscyluje między rzeczywistością a ulotnymi granicami jawy, wprowadzając czytelnika w świat refleksji nad życiem, śmiercią i celowością ludzkiej egzystencji.
Jerzy Łukosz – ur. w 1958 roku. Germanista, pisarz, dramaturg, eseista i tłumacz związany z Wrocławiem. Absolwent germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, w 1987 roku, na podstawie rozprawy o dziennikach Tomasza Manna, uzyskał stopień doktora. Za powieść Lenora nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2005). Mieszka we Wrocławiu.
oprac. mat. pras. do.
Wojna może okazać się bardzo ciężkim okresem, ale jak wpłynie ona na życie Karli Linde i jak kobieta poradzi sobie w tym trudnym czasie?
Ostatnio przeczytałam książkę pt. „Ostatnia nadzieja” autorstwa Marzeny Rogalskiej. Jest to trzecia część serii opowiadającej o 21-letniej Karli Linde, która została dotkliwie zraniona przez trwającą wojnę.
Akcja toczy się w czasach II wojny światowej. Karla jest załamana po stracie narzeczonego Janka i zaginięciu ojca Emila. Dziewczyna zamyka się w sobie, nie rozmawia praktycznie z nikim. Z pomocą przychodzą jej przyjaciółki – starsza Dorothy i młodsza Kathy – a także myśl, że najtrudniejsze momenty w końcu przeminą.

„Ostatnia nadzieja” Marzena Rogalska, Wydawnictwo Znak.
Karla, by zapomnieć o troskach, zatrudnia się w londyńskim szpitalu jako pielęgniarka. Do szpitala trafia jej dawny przyjaciel, a kobieta zajmuje się nim. Może się wydawać, że Karla prowadzi szczęśliwe życie. Jednak los nie daje jej chwili wytchnienia i ciągle sprowadza na nią nieszczęścia. Coraz więcej złych przeżyć daje Karli do zrozumienia jak ciężkie, kruche i niewiele warte jest ludzkie życie.
Gdy Karla Linde sądzi, że nic dobrego się już nie przydarzy, trafia do niej niespodziewana wiadomość…
Według mnie, książka interesująco opisuje, jak ciężkie i nieprzewidywalne może być życie podczas wojny. Już od pierwszych stron czytelnik otrzymuje zapis tego, jakie spustoszenie przynoszą konflikty zbrojne. Myślę, że „Ostatnia nadzieja” to idealna książka dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat czasów wojennych.
Marzena Rogalska urodziła się 13 kwietnia 1970 roku. Z zawodu jest dziennikarką filmową i radiową, pisze także książki. Grała w wielu filmach takich jak „Kobiety mafii” czy w serialu „Barwy szczęścia”. Zajmuje się także dubbingiem.
tekst i foto.: Anna Jedlecka
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Konkurs Chopinowski to jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych konkursów muzycznych. Zwycięstwo otwiera drogę do światowej sławy. Jeden mały błąd wystarczy, żeby marzenia legły w gruzach. Występują w nim utalentowani młodzi pianiści. Dla nich konkurs to wyczerpujący maraton, wojna nerwów, decydujące starcie. Po zwycięstwie Marthy Argerich czy Krystiana Zimermana usłyszał o nich cały świat. Za Ivo Pogorelicia czy Ingolfa Wundera niejeden meloman trzymał kciuki.
Tegoroczne zmagania młodych pianistów mogliśmy śledzić w mediach. Opinie i komentarze wygłaszane przez znawców tematu słuchaliśmy często z dużym zainteresowaniem. Teraz przyszła kolej na poczytanie o Konkursach Chopinowskich. A jak czytać na ten temat, to tylko Waldorffa i Hawryluka.

„Wielka gra. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzy Waldorff, Jacek Hawryluk, Wydawnictwo Znak
Pisarz, publicysta, krytyk muzyczny i działacz społeczny – Jerzy Waldorff – o konkursie napisał: „Raz na pięć lat zdarza się, że taksówkarz wie najlepiej, jak wykonać finał Sonaty b-moll, a pasażerowie tramwaju kłócą się o technikę gry ulubionego pianisty. Dawniej pod gmach filharmonii wzywano milicję, żeby uspokoiła awanturujący się tłum”.
„Wielką grę. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzego Waldorffa wstępem i dodatkowym rozdziałem (szkoda, że tylko jednym) opatrzoną przez Jacka Hawryluka wydała oficyna Znak. To książka wyjątkowa i osobista. Jej autorzy kreślą subiektywną historię Konkursów Chopinowskich. Jerzy Waldorff był jej świadkiem od samego początku. Od 1927 roku, gdy w majątku na poznańskiej wsi próbował za wszelką cenę zbudować radio, by słuchać transmisji. Potem obserwował zmagania już „od środka”, w Filharmonii w Warszawie. Waldorff, dusza towarzystwa, przyjaźnił się z występującymi pianistami, a po II wojnie stał się prawdziwą wyrocznią, człowiekiem, którego opinii się słuchało i który, jak to on, nie wahał się ostro krytykować swych oponentów oraz kontrowersyjnych werdyktów jury. Dziś często brakuje nam takiego bezpośredniego i bezkompromisowego głosu. (pisze we wstępie Jacek Hawryluk)
W „Wielkiej grze” znajdujemy takie oto smaczki.

„Wielka gra. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzy Waldorff, Jacek Hawryluk, Wydawnictwo Znak
Otóż zdarzyło się pewnego nieszczęsnego poranka owego roku 1932, że gdy zaczął się produkować młody polski kandydat, z pustego lewego balkonu raptem się rozległo szczekanie psa. Najwyraźniej psa! Przewodniczący dzwonkiem przerwał grę, woźni ruszyli na piętro w poszukiwaniu psa, ale go nie znaleźli. Pianista stremowany podwójnie rozpoczął grę po raz drugi, aliści za chwilę pies zaczął znowu szczekać, tyle że z balkonu prawego. Po jakiejś chwili pies znów się odezwał, z pustego balkonu na wprost. Na sali rozległy się chichoty. Woźni skoczyli, ale tymczasem ostatecznie wyprowadzony z równowagi kandydat z dalszego udziału w Konkursie zrezygnował. A po przerwie pies już się nie odezwał i nikt nigdy się nie dowiedział, skąd wziął się w Filharmonii Warszawskiej i dlaczego akurat gra tego młodego kandydata nie przypadła mu do gustu. (fragment książki)
Autorzy ujawniają też zamiłowanie Artura Rubinsteina do pączków od Bliklego, mógł ich zjeść po kilkanaście na jedno posiedzenie.
„Wielka gra” to lektura pełna anegdot, barwna opowieść legendarnego krytyka muzycznego Jerzego Waldorffa, przypominająca historię konkursów od 1927 roku, z dodatkowym (raz jeszcze podkreślę, że szkoda, że tylko jednym), rozdziałem autorstwa dziennikarza muzycznego i twórcy Płytomanii Jacka Hawryluka. Polecana do czytania i wspominania zmagań pianistów i ploteczek zza kulis. Erudycyjny szkic dwóch panów i zapiski konkursowe pełne pozamuzycznych szczegółów czyta się z wypiekami na twarzy.
oprac. d.o
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
W czwartkowy wieczór, 25 listopada, w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki, utwory Fryderyka Chopina na fortepianie Steinway & Sons zagrał Piotr Alexewicz. Wrocławianina, uczestnika tegorocznego Festiwalu Chopinowskiego słuchali melomani siedzący na miejscach dla widowni i dla chóru. Wypełniona publicznością sala pozwalała sobie tylko na nieśmiałe kaszlnięcia między utworami lub częściami utworów, żeby nie zakłócać magii brzmienia fortepianu i atmosfery którą budował młody artysta siedzący przy instrumencie na środku sceny oświetlony punktowym światłem.
Podczas muzycznego wieczoru fragmenty wirtuozowskie mieszały się z dobrymi. Chopinowska fraza z każdym wykonywanym utworem brzmiała jakby coraz śmielej. Podczas recitalu usłyszeliśmy mazurki, walce, preludia i balladę. Dopiero trzykrotne, nie tylko chopinowskie, bisy utalentowanego pianisty – Piotra Alexewicza – nasyciły artystyczny głód publiczności, która zachwycona wychodziła z gmachu NFM.
W programie recitalu znalazły się m.in.: F. Chopin Mazurek g-moll op. 24 nr 1; Mazurek C-dur op. 24 nr 2; Mazurek As-dur op. 24 nr 3; Mazurek b-moll op. 24 nr 4; Walc As-dur op. 64 nr 3; Ballada f-moll op. 52; 24 Preludia op. 28.
oprac. d.o.
fot. Julian Olearczyk
Szymon Mechliński niczym Indiana Jones wyruszył jakiś czas temu na poszukiwanie zaginionych…arii. To, co udało mu się odkryć w archiwach zmieniło życie wielu melomanom.
Wszystkie utwory – odnalezione przez Szymona Mechlińskiego – młodego śpiewaka, odkrywcę i propagatora zapomnianej, polskiej muzyki – zostały specjalnie na koncert „Poszukiwacze zaginionych arii” na nowo zorkiestrowane. Piętnaście arii wyciągniętych z zapomnienia wykonali na scenie Opery Wrocławskiej wspaniali śpiewacy: Piotr Buszewski, Szymon Mechliński i Joanna Zawartko. Towarzyszyła im Orkiestra Opery Wrocławskiej pod batutą Bassema Akiki. Koncert prowadził, w dość zaskakujący sposób, Krzysztof Ibisz.
W I części koncertu słuchaliśmy następujących utworów: F. Mirecki – Uwertura do opery „Cornelio Bentivoglio”, F. Mirecki – Duet Antonio i Bombalo „Powiedz! Chcesz mieć udział w intrydze?” z I aktu opery „Nocleg w Apeninach”, A. Minchejmer – Aria Zbigniewa „Ach, czyż serce niespokojne” z I aktu opery „Mazepa”, A. Minchejmer – Duet Gregoriny i Lambro „Lambro! Skarbie Ty mój drogi!” z I aktu opery „Mściciel”, H. Jarecki – Finał II aktu opery Mindowe: „Sam więc jestem”; „Mindowe! Ach Mindowe”; H. Jarecki – Mazur z IV aktu opery „Barbara Radziwiłłówna”.
w drugiej: H. Skirmuntt – Aria Azji Tuhajbejowicza „Ałła! Ałła!” z I aktu opery „Pan Wołodyjowski”, H. Skirmuntt – Duet Basi i Azji „Teraz! W drogę tam!” z II aktu opery „Pan Wołodyjowski”, H. Jarecki – Aria Zygmunta Augusta „Jaka dziwna zmiana duszy” z II aktu opery „Barbara Radziwiłłówna”, K. Gorski – aria Egle z II aktu opery „Margier”, H. Jarecki – Polonez Koronacyjny z IV aktu opery „Jadwiga, Królowa Polska”, G. Rola-Rożniecki – Aria Juliana „Więc los rzucony” z III aktu opery „Rekruty, czyli Krzyż Wojskowy”, G. Rola-Rożniecki – Wielki Tercet (Gran Trio) „Wstrzymaj się! O nieszczęśliwy!” z III aktu opery „Rekruty, czyli Krzyż Wojskowy”.
To dzieła, które od setek lat współtworzyły kulturę polską i zawsze były jej integralną częścią, nawet wtedy, gdy Polska zniknęła z map Europy na całe 123 lata- jak czytamy w zapowiedziach wydarzenia.
oprac. i foto. d.o.
„Współczesny bajarz polski” Zuzanny Orlińskiej to propozycja wydawnicza od Polarnego Lisa. Oficyna dba o walory literackie i graficzne swoich publikacji, dlatego wśród autorek legend i baśni polskich znalazły się oprócz pisarek także graficzki, malarki i ilustratorki. Połączyły one swoje siły i stworzyły książkę, którą bez obaw możemy czytać dzieciom i z dziećmi lub polecić ją do samodzielnej lektury. Panie połączy świat tradycji ludowej narracji ze współczesnym widzeniem świata, w którym jest miejsce na różnorodność wyborów, postaw i zachowań. Jednak wartości pozostają niezmienne.

„Współczesny bajarz polski” Zuzanna Orlińska, Katarzyna Kaczor, Aleksandra Bujnowska, Katarzyna Bogdańska, Jagna Wróblewska, Wydawnictwo Lis Polarny
W układ zbioru wchodzi pięć części. Pierwsza obejmuje podanie i legendy oparte na najstarszych polskich wątkach znanych ze średniowiecznych kronik. Wśród bohaterów tego rozdziału „Współczesnego bajarza…” znajdziemy Lecha, Czecha, Rusa, Piasta, Smoka Wawelskiego itp. Potem autorki zapraszają czytelników do świata diabłów, bazyliszka, podziemnych krypt i ciemnych piwnic. Następnie częstują nas odrobiną magii i czarów rodem z Kopciuszka i Królewny Śnieżki. Całość zamykają legendami o znanych postaciach takich jak Pan Twardowski czy Święta Kinga.
W zebranych legendach i baśniach na próżno szukać zbędnego moralizatorstwa, czy przesadnego dydaktyzmu. Zuzanna Orlińska nie rości sobie prawa do pouczania, raczej pielęgnuje dialog pokoleń i partnerstwo dorosłego i dziecka. Rzeczywistość bohaterów opowieści często przenosi do współczesności, stąd obecność szkoły, komputera, wieżowca, samochodu, telefonu, banku czy kredytu.
W zbiorze „Współczesny bajarz polski” znajdziemy 20 tradycyjnych legend i baśni, w tym lektury obowiązkowe, w nowej, ciekawej odsłonie.
oprac. d.o.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Polarny Lis