Trwa XXIV Festiwal Muzyki Kameralnej „Wieczory w Arsenale”. Kolejne koncerty zbroją widzów i słuchaczy w dobry nastrój i chronią przed kulturalną pustką, czy covidową tęsknotą i osamotnieniem. Festiwal potrwa do niedzieli.
W środowy wieczór pod namiotem przy Cieszyńskiego 9 słuchaliśmy kojącego brzmienia strun. Zarówno te gitarowe jak i skrzypcowe koiły, dynamizowany, drażniły, kuły i rozpalały emocje. Artyści zaproponowali interesującą podróż do Brazylii, Argentyny, Wenezueli i Hiszpanii. Dowcipnie zapowiadali utwory Piazzolii i Pereiry. W ostatniej części wieczoru, na plenerową scenę, którą odwiedzały przelatujące znienacka, głośne jeżyki, zaprosili Roksanę Kwaśnikowską. Bo do tanga trzeba…trojga i zagrali „Historię tanga”, kompozycję Astora Piazzolli w wersji na skrzypce i dwie gitary w opracowaniu Sergio Assada.
Piłując paznokcie i polerując je papierem ściernym opowiadali anegdoty z życia muzyków. Okazało się, że gitarzysta klasyczny pół życia spędza na strojeniu gitary, a drugą połowę na graniu na roztrojonym instrumencie. Na odpowiednie spiłowanie paznokcia pozostaje „trzecia połowa”? – zastanawiam się wracając krokiem tanga ulicami, tętniącego życiem, Starego Miasta.
Po koncercie wszyscy zauroczeni talentem Adama Wocha i Roberta Guzika, czyli Woch & Guzik Dua, do szarpania i muskania strun, uderzania w pudło… rzucili się do stoiska z płytami i czyhali na autografy sympatycznych gitarzystów.
Obronny charakter miejsca, w którym odbywają się festiwalowe koncerty i malowniczy dziedziniec pod dachem nieba (zadaszonego namiotem) dobrze wpisują się w pandemiczne obostrzenia. Zatem chrońmy się przed brakiem muzyki, kultury, sztuki… w arsenale. Organizatorzy „Wieczorów w Arsenale”, jak co roku, zapewniają udane, wakacyjne chwile. Cieszmy się nimi, póki możemy.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Wrocławski Teatr Komedia przedpremierowo zaprasza na spektakl refleksyjny i dramatyczny. Tragiczna historia Judy Gerland wymusza śmiech przez łzy i jest popisem aktorskim Justyny Szafran.
Bohaterką spektaklu „Judy. Na końcu tęczy” jest amerykańska piosenkarka i aktorka, tancerka i artystka wodewilowa, artystka uzależniona od leków, zmagająca się z licznymi problemami osobistymi. Pięć razy wychodziła za mąż, uwielbiała żółte róże, a w rankingu „Największe Amerykańskie Legendy Ekranu”, zorganizowanym przez Amerykański Instytut Filmowy, znalazła się na 8 pozycji. Judy Garland- jedna z najbardziej charyzmatycznych, ale i tragicznych postaci świata filmu, matka Lizy Minnelli . Od dziecka faszerowana lekami — wzmacniającymi, uspokajającymi i znów pobudzającymi — zmarła w wieku 47 lat, wskutek ich przedawkowania.
Historia, o której opowiada autor dramatu – Peter Quilter, dzieje się na pół roku przed śmiercią Judy Garland, w apartamencie Hotelu Ritz w Londynie. Artystce w tournée towarzyszą: Mickey Deans (postać autentyczna, przyszły i ostatni mąż Judy w tej roli Mariusz Ochociński) oraz angielski pianista i akompaniator Anthony (Paweł Okoński). Akcję dopełnia głos dziennikarza (Wojciech Dąbrowski), który prowadzi wywiad z mocno niedysponowaną artystką.
Oprócz planu żywego realizatorzy i twórcy spektaklu proponują widzom obserwację tego, co dzieje się na drugim planie – krótkie filmy z wywiadu i z koncertu dają obraz pogrążonej w toni nałogu artystki.
Dramatyczne wydarzenia z życia głównej bohaterki przeplatane są piosenkami z jej repertuaru. Spektakl jest popisem aktorskim Justyny Szafran- znakomitej aktorki śpiewającej, która odsłania swoje zasoby wrażliwości, dystansu i talentu. Dzieli się z widzem talentem interpretacji piosenek opowiadając tragiczną historię gwiazdy.
Godzina czterdzieści w towarzyskie Judy mija szybko, ale nieobojętnie. Wrocławski Teatr Komedia nie tylko bawi i wzrusza, ale także pozostawia widza w objęciach refleksyjnej melancholii.
oprac. d.o.
fot.mat.org.
TROJANKI są tragedią ukazującą losy czterech kobiet królewskiego rodu zwyciężonej Troi. Tragedia zaczyna się chwilę po rzezi dokonanej przez Greków na mieszkańcach. Królowa Hekabe, Kasandra jej córka, Andromache, żona Hektora oraz Helena, o którą wojna trwała dziesięć lat, zostają uwięzione i będą jako łup wojenny podzielone pomiędzy zwycięskich wodzów. Hekabe ma służyć Odyseuszowi, ale rzuci się w ogień nim wejdzie na statek zdradzieckiego wodza. Kasandra trafi jako branka do domu Agamemmnona, gdzie po kilku latach zostanie bestialsko zamordowana. Andromache zostanie przyznana synowi Achillesa i jej los pozostanie długo nieznany. Wróci w tytułowej tragedii Racine’a. Helena powróci do domu Menelaosa, który… wybaczy jej zdradę. Podobno była córką samego Zeusa i słynęła z urody pomiędzy kobietami swojej epoki.

Foto: Teatr Pieśń Kozła
EURYPIDES pisze tragedię bardzo niejednoznaczną. Pokazując Greków jako brutalnych i żądnych krwi barbarzyńców. Obraz upadku Troi jest upadkiem zarówno pokonanych jak i zwycięzców. Nikt tej wojny nie wygrywa. Eurypides jako pierwszy diagnozuje rzekome bohaterstwo najeźdźców. Największymi przegranymi wszelkich wojen czyni kobiety i dzieci. Poznajemy tragedię, która od starożytności po dzień dzisiejszy nie zmienia się. Na wojnie przegranymi są wszyscy.
Obsada:
Alicja Bral, Anna Grycan, Monika Łopuszyńska, Urszula Milewska, Hanna Sosnowska, Magdalena Szczerbowska, Volodymyr Andrushchak, Dominik Kujawa, Marek Belko, Paweł Frasz, Łukasz Wójcik
Muzycy:
Aleksandra Bugaj, Joanna Paluch
Książka składa się z dwóch opowiadań, które zaskakują puentą i wciągają w swój nurt narracji jak najlepszy kryminał. Tomasz Jastrun zmierzył się z pandemiczną rzeczywistością w charakterystyczny dla siebie sposób – poetycką opowieścią o codzienności w kwarantannie.
„Arytmia i kwarantanna” to opowieść złożona z dwóch części, które w nieoczywisty sposób wzajemnie się dopełniają. Jej bohaterowie dialogują z narratorem i wpływają na ciąg dalszy zdarzeń.

„Arytmia i kwarantanna” Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca
Główną postacią „Kwarantanny” jest niemłody już pisarz, który jak miliony Polaków żyje w czasach zarazy. Czasach, gdy wszystko stanęło na głowie. Trudno się więc dziwić, że także jego małżeństwo, zamknięte w czterech ścianach mieszkania na wysokim piętrze w bloku, przeżywa trudny czas. „Takiego balu maskowego jeszcze nie było. Cały naród zamaskowany” (fragm. opowiadania). Przypominamy sobie początek pandemii, zamaskowane mijanie się łukiem na ulicy, siedzenie w klatkach swoich mieszkań. Historia ukazuje groteskę kwarantanny w prywatnym i społecznym życiu.
„Arytmia i kwarantanna” to także opowieść o tajemniczych zniknięciach, kłopotach wieku średniego oraz dramacie starzenia się. A także obraz tego jak zaskakujące i surrealistyczne bywa nasze codzienne życie.
Znakomita lektura na czas wakacji. Poetyckie frazy doskonale współbrzmią z nieoczekiwanymi wydarzeniami, które przytrafiają się bohaterom opowiadań.
oprac. D.O.
Jan Klata zabrał widzów Gali 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej w strefę bolesnej, skowyczącej czerwieni. Wykonawców piosenek ubrał w czerwone kombinezony i umieścił w ułomnej czasoprzestrzeni. Wszyscy wyli, charczeli, krzyczeli, niebiańsko śpiewali lub wyszeptywali piosenki, które złożyły się na tytułową wiązankę pieśni miłosnych. Uwięzieni pod nisko zawieszonymi lampami i brodzący w plastikowym piasku zaprezentowali świat po rozpadzie, (a może był to świat dopiero idący w stronę totalnej dekompozycji?).
Twórcy wrzucili publiczność Teatru Polskiego w obszar skarlałej miłości, ułomnych wartości… Okazało się, że może być jeszcze gorzej niż jest i żadna żelazna kurtyna nie uchroni nas przed żarem całkowitej destrukcji.
W Koncercie Galowym „Wiązanka pieśni miłosnych” wystąpili: Katarzyna Figura, Magdalena Szczerbowska, Emose Uhunmwangho, Paulina Walendziak, Artur Caturian, Marcin Czarnik, Bartosz Porczyk, Maćko Prusak, Arkadiusz Pyć, Cezi Studniak. Pod kierownictwem Piotra Dziubka zagrali: perkusja – Wojciech Buliński, bass – Wojciech Bergander, instrumenty klawiszowe – Łukasz Damrych, instrumenty klawiszowe, perkusjonalia – Franciszek Dziubek, altówka – Katarzyna Płachta-Styrna, saksofony – Robert Kamalski, gitary – Hubert Radoszko, trąbka – Jan Chojnacki, wiolonczela – Emilia Danilecka. Za scenografię i kostiumy odpowiadał Mirek Kaczmarek, a za wizualizacje Natan Berkowicz.
Gala 41. PPA była bolesnym przeżyciem z kilkoma znakomitymi kreacjami.
oprac.d.o
foto: Łukasz Giza
Koncert Finałowy 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej podzielony był- tradycyjnie- na dwie części, w jednej wystąpili finaliści, a w drugiej Ralph Kamiński (kolejność zależała od godziny rozpoczęcia dwukrotnie odgrywanego Finału).
Siedmioro finalistów walczyło o statuetki tukanów autorstwa Tomasza Szydełki, udział w innych festiwalach, nagrody pieniężne i specjalne, a przede wszystkim o wprowadzenie widzów w stan emocjonalnej nieobojętności.
Mim wprowadzał zamaskowanych konferansjerów na scenę. Finalistów zapowiadali: roztańczona właścicielka psa, student, pięściarz, pracownik Cafe Równik, biegacz, Łemkinia, Ukrainka, pasjonat gospodarstwa jeździeckiego…zwykli ludzie, których spotykamy w parku, na ulicy w urzędzie, pracy i …. na widowni teatralnej. Siedmioro finalistów zaprezentowało różnorodny repertuar owinięty w różne stylistyki wykonawcze. Wysoki poziom interpretatorski i znakomite walory głosowe uczestników konkursu znakomicie wpisały się w formułę przeglądu. Laureatów konkursu poznaliśmy nocą, z piątku na sobotę– zachęcamy do przeglądnięcia werdyktu.
W drugiej części finału wystąpił Ralph Kamiński z zespołem. Laureat Grand Prix ubiegłorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej zinterpretował piosenki Kory i Maanamu. Po zjawiskowym koncercie widzowie zgotowali artystom owacje na stojąca.
Scenografia, pomysły inscenizatorskie i interpretacyjne, aranżacje muzyczne…tu wszystko było po coś. Ralphowa Maryjka, niczym częstochowska Czarna Madonna śpiewająca „Nie pytaj za co cię kocham, bo kocha się za nic”, po fortepianowe frazy wybijające ostatnie sekundy, bo „ godzina mija za godziną” (fragm. piosenki „Ta noc do innych jest niepodobna”) brzmiały i wyglądały zjawiskowo. Kocie ruchy Ralpha Kamińskiego, jego znakomity głos i kontakt z widzami robiły piorunujące wrażenie. Pozytywne wibracje, manamowskie fluidy, które przesyłał słowem, gestem i spojrzeniem nie pozwalały oderwać od niego wzroku. Kojąca barwa głosu koleżanek i kolegów z zespołu (Bartłomiej Wąsik – fortepian, wokale, Michał Pepol – wiolonczela, wokale, Paweł Izdebski – gitary, wokale, Wawrzyniec Topa – bas, skrzypce, wokale, Wiktoria Bialic – perkusja, flet, wokale) tworzyły aurę niepowtarzalnego widowiska.
Kora w Kamińskim i Kamiński w Korze wnieśli w 41. PPA powiew harmonii, jedności i miłości.
tekst: d.o.
foto: Łukasz Giza
41. Przegląd Piosenki Aktorskiej można było spędzić na widowni teatralnej, stacjonarnie i przez monitorem komputera, w wirtualnej przestrzeni. Dużo wydarzeń było transmitowanych na żywo. Wystarczyło wykupić bilet, kliknąć na link wydrukowany na bilecie, we wskazanym miejscu wpisać kod i mieć nadzieję, że siła wyobraźni i chęć zamiany małego pokoju w salę Capitolu będzie w stanie wywołać choć część festiwalowych emocji. Niestety, za każdym razem, jak walczyłam z jakością transmisji chciało mi się cytować Osiecką: „słowa jak sztuczny miód ersatz cholera nie życie”. Pandemia zamiast największego święta aktorskiej interpretacji piosenki dała mi cukierka w papierku i kazała mi cieszyć się jego smakiem ciumkając złotko i papier. Musiałam zapomnieć o cierpkim, gorzko-słodkim smaku wnętrza nadziewanego trufla. Takie życie, bywa, jak to pisze Jarek Szulski w znakomitym „Sorze” i „Zdarza się”. Jak nie dźwięk to obraz rozłaziły mi się po ścianach małego pokoju, czasem zawieszały w najciekawszych momentach. Z tego, co udało mi się zobaczyć i wysłuchać mogę tylko napisać.
Portugalczyk – Salvador Sobral niczym Vincento Osculati od Przybory i Wasowskiego „W tym ogrodzie za Książęcą zmącił dusze mą dziewczęcą/ Potem ciało zawiódł śmiało na Prascati…” – ciepły, radosny, przyjemnie wypeniał sobą przestrzeń Synagogi. Wraz z zespołem (Júlio Resende – fortepian, André Rosinha – kontrabas, Bruno Pedroso – bębny) tworzyli jeden harmonijny organizm i bawili widzów i słuchaczy różnymi stylami i gatunkami muzycznymi.
„Opowieść o Robercie Brylewskim” – spektakl muzyczny Teatru Studio w reżyserii Grzegorza Laszuka zaciekawił mnie scenograficznie i muzycznie, ale zawieszająca się transmisja przyćmiła jego walory artystyczne.
Koncert „Renata Przemyk i Mężczyźni” wydawał mi się znakomitym wydarzeniem muzycznym. Znane piosenki Renaty Przemyk zabrzmiały w specjalnie zaaranżowanych wersjach, w duetach z Adamem Nowakiem, Czesławem Mozilem, Johnem Porterem, Leskim i Buslavem. W ich wspólnym byciu na scenie był luz, swoboda, koleżeńskie zaczepki i ważne wspomnienia.
Tegoroczny Przegląd w trybie online był pandemiczny, schorowany, bez smaku i zapachu, bo covid- 19 wyciął to, co było jego esencją, czyli możliwość bezpośredniego kontaktu z artystą, drugim widzem. Reżim sanitarny skutecznie stłumił przejawy festiwalowej wolności. Dał, w zamian, namiastkę i trzeba było się nią zadowolić i z nadzieją myśleć o 42. PPA.
oprac. d.o.
W piątek na Dużej Scenie Capitolu zaśpiewali finaliści tegorocznej edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Wysoki poziom wykonawczy i doskonałe przygotowanie muzyczne konkursowiczów wprawiły w przyjemne zdumienie stałych bywalców PPA. Po burzliwych obradach wyłoniono zwycięzców.
Późnym wieczorem 18 czerwca, po Koncercie Finałowym 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, na scenie Teatru Muzycznego Capitol wręczono nagrody festiwalu.
Jury Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki w składzie: Anna Gacek – dziennikarka, Renata Przemyk – wokalistka, Justyna Szafran – aktorka, Marcin Liber – reżyser, i Jacek Budyń Szymkiewicz – muzyk, zdecydowało, że Grand Prix – statuetkę Złotego Tukana oraz 25 tys. zł – za „najlepszy występ dzisiejszego wieczoru” otrzymała Marta Mazurek. Nagrodę wręczył Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.
Marta Mazurek, aktorka filmowa i telewizyjna, szerokiej publiczności znana z serialu „Wojenne dziewczyny” i filmu „Córki dancingu”, zaśpiewała „Balladę o sierotce” Jana Malisza i „The Devil” PJ Harvey w tłumaczeniu Michaliny Olszańskiej. Grała na fortepianie, towarzyszyły jej Maria Klich na lirze korbowej i Katarzyna Kapela na bębnie.
Nagroda specjalna Stowarzyszenia Autorów ZAiKS za najlepsze wykonanie polskiej piosenki, 10 tys. zł, trafiła w ręce Dominiki Feiglewicz. Nagrodę wręczył Rafał Bryndal, autor tekstów, dziennikarz, członek Zarządu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.
Dominika Feiglewicz jest aktorką, absolwentką krakowskiej PWST, w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie odpowiada za tworzenie przestrzeni i wydarzeń dostępnych osobom z niepełnosprawnościami. Wykonała w języku migowym „The Pocket Knife” PJ Harvey i „*** nie potrafię”, kompozycję Nameny Lali do tekstu Haliny Poświatowskiej. Towarzyszyła jej Natalia Orkisz – śpiew i looper.
Dziennikarze postanowili przyznać swoją nagrodę Dominice Feiglewicz – za konsekwencję w poszukiwaniach artystycznych, w których język migowy zamienia się w gest performatywny i staje się pełnoprawną formą wyrazu, istniejącą na scenie równolegle ze śpiewem Natalii Orkisz, za pokazanie, że można śpiewać, nie wydając z siebie głosu. Statuetkę Tukana Dziennikarzy wręczyła Klara Zimna, dziennikarka Radia LUZ.
Tukana Publiczności, nagrodę widzów obecnych na Koncercie Finałowym, otrzymał Piotr Zubek. Wręczyła ją reprezentantka publiczności, Dominika Polok.
Nagroda Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu – 50 godzin sesji nagraniowej w Studiu Nagrań (w tym: nagranie, miks i mastering) przypadła w udziale również Piotrowi Zubkowi. Wręczył ją Jarosław Wasik, dyrektor Muzeum.
Piotr Zubek zaśpiewał „Tnę, tnę, tnę, czyli kariera damskiego fryzjera” Macieja Małeckiego i Grzegorza Wasowskiego i „Balladę o późnej starości Don Kichota” Jerzego Derfla i Wojciecha Młynarskiego. Akompaniował mu na fortepianie Dominik Światkowski.
Nagrodę Radia RAM w postaci koncertu RAM Session otrzymał duet Lenda/Kozub. Wyróżnienie to wręczył Maciej Szabatowski, dziennikarz muzyczny Radia RAM.
Paulina Lenda-Kozub i Paweł Kozub zaśpiewali „To, co mam”, kompozycję autorstwa własnego i Marcina Borsa z tekstem Pauliny Lendy-Kozub i „Ej, raz”, tradycyjny utwór z repertuaru Charles’a Aznavoura w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego.
Nagrodę Niemiecko-Polskiego Towarzystwa Kulturalnego Polonica w wysokości 4 tysięcy zł wraz z zaproszeniem do udziału w Festiwalu Rock & Chanson w Kolonii otrzymała Monika Zapaśnik, a wyróżnienie – zaproszenie do Konkursu Młodych Talentów w Kolonii – Marta Mazurek. Wręczył je prezes Towarzystwa, Zbigniew Kossak von Glowczewski.
Jury Nurtu Off w składzie: Agata Saraczyńska – dziennikarka, historyczka sztuki, przez wiele lat związana z „Gazetą Wyborczą”, recenzentka życia kulturalnego, Grzegorz Laszuk – projektant, animator sceny alternatywnej, reżyser, lider legendarnej grupy Komuna/Warszawa, Tomasz Leszczyński – aktor, wokalista, tancerz, kompozytor, aranżer, Filip Zawada – muzyk, poeta, pisarz, fotograf, performer, kompozytor muzyki teatralnej i filmowej, podzieliło nagrodę w następujący sposób:
– statuetkę Tukana Off i 6 tys. zł otrzymał spektakl „Najczęściej zadawane pytania. Rewia Drag Queen” w reżyserii Piotra Soroki, za dekonstrukcję piosenki aktorskiej,
– wyróżnienie i 4 tys. zł otrzymał spektakl „Mury krzyczą albo Uliczna śpiewka” za scenariusz (Magda Drab i Albert Pyśk), reżyserię (Magda Drab) i wykonanie (Albert Pyśk, Rafał Derkacz).
Tukana Publiczności Off otrzymał spektakl „Kwadrat” w reżyserii Ewy Kaim. Nagrody wręczyli Agata Saraczyńska i Tomasz Leszczyński.
Kapituła im. Aleksandra Bardiniego przyznała Nagrodę – Dyplom Mistrzowski i statuetkę Tukana Kapituły Ewelinie Adamskiej-Porczyk. Nagrodę wręczył Wojciech Kościelniak, przewodniczący Kapituły. Dyplom Mistrzowski jest dziełem Michała Hrisulidisa.
Statuetki Tukanów są autorstwa Tomasza Szydełki.
oprac. mat. pras. DJ
fot. Łukasz Giza