Nie wiem, czy Szymon Hołownia posiada monopol na zbawienie, ale na pewno posiada umiejętności i stosowne predyspozycje do zręcznego pisania na tematy związane z wiarą, religią i kościołem. Jego gruby, żółty tom „Monopolu na zbawienie”, książki której wznowienie właśnie ukazało się nakładem wydawnictwa Znak, nawiązuje do gry planszowej. Towarzyską, logiczną, rodzinną grę Monopol, której scenariusz i zasady związane są ze światem finansów i strategią inwestowania, Hołownia zgrabnie przerzuca na słowa. Historie, anegdoty, opowieści, opisy wzbogaca pytaniami z wielokrotnym wyborem odpowiedzi.
Pisze o wyznawcach Mansona, księżach, którzy mówią dziwny głosem, o odpustach, poście, adoracji, roratach, jałmużnie, marihuanie, Halloween, o „zarobkach” duchownych , o dziewicach konsekrowanych, o zapłodnieniu in vitro, o warunkach dobrej spowiedzi… Autor nie boi się zadać żadnego pytania, z dziecięcą ciekawością formułuje zdania do wykonania typu – niechcący pogryzłeś komunię świętą. Co robisz? Potem pojawiają się trzy możliwe odpowiedzi.
Osobne rozdziały poświęca „patronom do wzięcia” i pytaniom fundamentalnym.
Pierwsze wydanie „Monopolu na zbawienie” książki Hołowni powiązanej z wirtualną grą planszową z roku 2009 okazało się na tyle atrakcyjne, że po jedenastu latach możemy na nowo przypomnieć sobie jak można przestrzegać przykazań lub je łamać i w czym mogą pomóc nam zapomniani święci.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
26 lutego 2020 swoją premierę ma najnowsza powieść J. M. Coetzeego „Śmierć Jezusa”.
John Maxwell Coetzee – południowoafrykański pisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla (2003) i dwukrotny laureat Nagrody Bookera, wybitny wizjoner literatury współczesnej zaprasza czytelnika do wejścia w świat Davida, którego znamy z wcześniejszych powieści Noblisty „Dzieciństwo Jezusa” i „Lata szkolne Jezusa”. W najnowszej powieści Coetzeego „Śmierć Jezusa” chłopiec o nieograniczonej wyobraźni prowadzi nas w głąb tego, co nieznane.
O Davidzie opowiada nam narrator tylko tyle, że lubi tańczyć i grać w piłkę, wychowują go przybrani rodzice, ale on w wieku 10 lat woli zamieszkać w sierocińcu. Zapada na tajemniczą chorobę, która uniemożliwia mu osiąganie sukcesów sportowych. Zaczyna się walka o życie. Szpitalne przestrzenie, tajemnice, niebezpieczne znajomości, przesłania, śmierć, próba pogodzenia się z odejściem… te i wiele innych wątków przeplata ze sobą narrator na blisko trzystu stronach zajmująco napisanej powieści. Wprowadza nas w świat, dzięki któremu możemy wyobrazić sobie, jak wyglądałoby życie Jezusa, gdyby przyszedł do nas w 2020 roku.
Powieść Coetzeego prowokuje do refleksji, stawia przed czytelnikiem szereg pytań dotyczących sensu istnienia i cierpienia. Całe szczęście, że nie daje odpowiedzi.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Tomás Navarro – hiszpański psycholog z wieloletnim stażem, autor „Kintsugi” przychodzi do czytelników z „Potęgą niedoskonałości”.
„Nie stawiaj sobie za cel doskonałości, szczęścia i sukcesu […]. Ważne są życiowy spokój, pogodzenie się z samym sobą, intensywne doświadczanie życia i cieszenie się niedoskonałością…” – takie zdanie zapisuje we wstępie książki i zachęca do realizacji wielu ciekawych wyzwań.
W naszych wyobrażeniach wszystko musi być najlepsze, ale w praktyce często okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Za wszelką cenę dążymy do sukcesu i boleśnie przeżywamy każdą porażkę, mamy wygórowane oczekiwania albo ciągle podnosimy sobie poprzeczkę. Jesteśmy perfekcjonistami goniącymi za ideałami. Ale perfekcjonizm to pułapka, która tylko z pozoru przynosi korzyści, bo zamiast nas uszczęśliwiać, częściej odbiera nam radość z życia. Tomás Navarro, doświadczony psycholog, podpowiada, co zrobić, by w nią nie wpaść i wieść być może niedoskonałe, ale o wiele pełniejsze i spokojniejsze życie.

„Potęga niedoskonałości” Tomás Navarro, Wydawnictwo Muza
Autor „Potęgi niedoskonałości” korzystając z japońskiej filozofii wabi sabi, pomaga nam uświadomić sobie chimeryczność pojęć sukcesu, perfekcji i szczęścia oraz ułatwia dostrzec piękno w niedoskonałości i przemijaniu.
„Potęga niedoskonałości” to wyjątkowa lektura dla osób ogarniętych obsesją perfekcjonizmu i zainteresowanych samorozwojem. Tomás Navarro opowiada jak skutecznie urzeczywistnić cele, ustalić priorytety i radzić sobie z niedoskonałością własną i naszych bliskich.
Oprócz postawy wabi sabi czytam tu o różnicy między potrzebą, a pragnieniem, o roli wyboru.
„Wchodząc w związek warto zadać sobie pytanie, czy dla drugiej strony wierność to wybór, czy wyrzeczenie[…]. Zależnie od tego, jaka padnie odpowiedź i jakie wy sami macie zasady, będziecie wiedzieć, co robić dalej…”
Autor roztropnie zachęca nas, byśmy zamiast gonić za doskonałością, dążyli do biegłości, rozwoju i wzrostu.
Pisze, że potrzeba kontroli bierze się z niepewności i proponuje naukę upadania i podnoszenia się.
Patrzmy życzliwym okiem, nie oceniajmy. Zawsze pamiętajmy o kontekście. Wyćwiczmy ignorowanie wybiórcze, kiedy trzeba ignorujmy obelgi, prowokacje, czynniki rozpraszające, bezsensowne, rutynowe czynności, niektóre osoby (np. toksyczne), pewne prośby i żądania. Skupmy nasza energię na tym, co da się zmienić- zachęca autor.

„Potęga niedoskonałości” Tomás Navarro, Wydawnictwo Muza
W sieć ciekawych porad Tomás Navarro wplata spotkania dziadka z wnukiem. Ich rozmowy o życiu wypełniają się cennymi refleksjami dotyczącymi wabi sabi. „To, co ci daję, jest niczym w porównaniu z tym, na co zasługujesz”- mówi Hitoshi do wnuka Susumo.
W kolejnych rozdziałach czytamy o zdrowym i rozsądnym podejściu do pracy, o dzieciach i konieczności wyzbycia się potrzeby ich kontrolowania i wciągania ich w swój kontekst, o uważności i dbaniu o gospodarowanie uwagą, o różnicy między introwertykiem i ekstrawertykiem.
„Osoby introwertyczne mają wysoki poziom pobudzenia wewnętrznego. Dlatego nie szukają go na zewnątrz. Osoby ekstrawertyczne mają niski poziom pobudzenia wewnętrznego, więc aby utrzymać ogólny pożądany poziom pobudzenia, muszą poszukiwać aktywatorów zewnętrznych”.
„Nie oczekujcie od życia niczego, bo życie to nie dawca”. Życie cechuje dynamika, niestabilność, niedoskonałość i niekompletność- pisze Navarro.
W Japonii istnieje rozpowszechniona praktyka kąpieli leśnych. Po lekturze „Potęgi niedoskonałości” ma się ochotę wskoczyć do zielonego basenu i pławić się w świeżej, bujnej i ożywczej zieloności. Można to z powodzeniem robić z książką w ręku.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza.
Nikt nie potrafi pisać o kwestiach wiary tak jak Szymon Hołownia. Jego styl docenili czytelnicy, dlatego „Tabletki z krzyżykiem” od 12 lutego ponownie są dostępne w księgarniach.
Trudno powiedzieć o czym jest to książka. Praktycznie o wszystkim. Jej autor z dużą swobodą i pokaźną siłą skojarzeniową prowadzi czytelnika przez refleksyjne meandry i biblijne wątki. Dotyka spraw moralności, cytuje apokryfy, przytacza fragmenty filmów i wyimki z prac profesorów (np. Anny Świderkówny), żeby w kolejnym rozdziale napisać o higienie w czasach Jezusa i nowinkach astrologiczno- kosmicznych.

„Tabletki z krzyżykiem” Szymon Hołownia, Wydawnictwo Znak
Książka odpowiada na pytania tych, którzy o Kościele wiedzą niewiele, a chcieliby wiedzieć więcej. Wśród tytułów rozdziałów znajdujemy m.in. czy w potopie utonęły też ryby, czy anioł może być kobietą, czy Jezus nie mógł umrzeć ze starości, jak wygląda śmierć?
Autor przytacza anegdoty z niedzielnej mszy.
„Stojąca obok mnie kilkuletnia dziewczynka wrzuciła kilka monet [rozpoczęło się zbieranie na tacę – od red.], rozpromieniony ksiądz odpowiedział jej „Bóg zapłać”. „Przecież zapłaciłam!”- odrzekła z marsową miną młoda parafianka”.
Jak to jest, że pierwsze słowo formuły „Bóg zapłać” zwykle ginie w akustyce kościoła.

„Tabletki z krzyżykiem” Szymon Hołownia, Wydawnictwo Znak
Czasami tok narracji „Tabletek z krzyżykiem” przypomina gonitwę myśli i zaskakujących skojarzeń. Szymon Hołownia pisze o śmierci, czyśćcu, życiu po śmierci, aniołach, Harrym Potterze…
Czytelnik dostaje także instrukcja obsługi tabletek, czyli zwartych rozdzialików, które najlepiej dawkować, tzn. „czytać na wyrywki, w całości, do poduszki czy przy dobrej kolacji…” – jak pisze we wstępie autor.
W ramach kuracji wspomagającej- zalecane jest przyjmowanie tabletek w podanej w książce kolejności, w ilości nieprzekraczającej pięciu na dobę – wyjaśnia pisarz.
Na końcu Szymon Hołownia dziękuje autorom cytowanych obficie książek i umieszcza szczegółową bibliografię.
Niektóre tabletki łyka się z łatwością, inne są gorzkie i rozpadają się na języku. Ale na pewno każdy znajdzie tu lek na swoje dolegliwości. Nie zawsze pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
W lutym premierę w Znaku ma tomik Andrzeja Strumiłły „Powidoki. Wiersze i zapiski z lat 1947-2019”. Tytułowe „powidoki” przywołują twórczość Władysława Strzemińskiego.

Tomik Andrzeja Strumiłły „Powidoki. Wiersze i zapiski z lat 1947-2019”, Wydawnictwo Znak
Andrzej Strumiłło jest rzeźbiarzem, grafikiem, malarzem, rysownikiem, fotografem, ilustratorem, poetą, diarystą, edytorem, scenografem, wystawiennikiem, kolekcjonerem dzieł sztuki, podróżnikiem, hodowcą koni arabskich, profesorem wykładającym na uczelniach artystycznych, animatorem wydarzeń kulturalnych. Po wojnie repatriował się z Nowogródczyzny do Lublina. Studiował w PWSSP w Łodzi u Władysława Strzemińskiego i w krakowskiej ASP, razem z Tadeuszem Wróblewskim, Andrzejem Wajdą i Janem Tarasinem.
Zwiedził wiele egzotycznych krajów, widział wojnę w Wietnamie, przeszedł z plecakiem i bronią tysiąc kilometrów syberyjskiej tajgi, poznał Tajlandię, Chiny, Japonię, Mongolię, Indie, Nepal, przemierzył Himalaje, Ałtaj, Kraj Chabarowski, Kaukaz, pustynię Gobi. Obok rysunków, grafik i fotografii powstawały wtedy także wiersze, utrwalające momenty olśnień, przemyśleń inspirowanych przez myśl Wschodu, tradycje taoistyczne i buddyjskie.

Tomik Andrzeja Strumiłły „Powidoki. Wiersze i zapiski z lat 1947-2019”, Wydawnictwo Znak
W latach 1982–1984 kierował pracownią graficzną w siedzibie ONZ w Nowym Jorku. Po powrocie do Polski wyremontował w Maćkowej Rudzie na Suwalszczyźnie modrzewiowy dom, założył arboretum, uprawia ogród i sad, hoduje konie arabskie.
Jego „Powidoki. Wiersze i zapiski z lat 1947-2019” to przejmujące ślady poszukiwań filozoficznych i religijnych, medytacje nad przemijaniem, bólem istnienia, teksty wyrastające z głębokiego przeżycia Psalmów, Apokalipsy, św. Augustyna, mistyków Wschodu.
Czytanie tomu Andrzeja Strumiłły to wędrowanie od chwil młodości, intelektualnych i artystycznych odkryć, aż do punktu „co będzie miejscem ostatecznym”.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Jak liczne były wojska Rzeczypospolitej? Kim byli petryhorcy? Kogo nazywano ciurami? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziemy w najnowszej książce Radosława Sikory. „Nie tylko husaria. Nieznane oblicze polskiej armii” to pozycja obowiązkowa dla miłośników historii wojskowości i życia codziennego w Rzeczypospolitej XVI-XVIII wieku.

„Nie tylko husaria” Radosława Sikory, Wydawnictwo Znak
Książka wydana w 2020 roku przez Wydawnictwo Znak jest znakomicie przygotowana. Liczne kolorowe reprodukcje, zdjęcia i ryciny cieszą oko i są idealnym uzupełnieniem tekstu. Twarda, matowa oprawa i ponad trzysta pięćdziesiąt szytych stron, pachnących świeżym drukiem, zachęcają do lektury.
A treść? Radosław Sikora pisze o znanych i mało znanych bitwach: pod Suzdalem, Moskwą, Chocimiem, Ołyką czy Drują. Dokonuje analizy liczebności wojsk, zaopatrzenia, uzbrojenia, strategii, w oparciu o liczne źródła historyczne. Atutem jest to, że źródła owe są licznie cytowane. Jak wskazuje tytuł, książka traktuje nie tylko o najbardziej rozsławionej husarii, lecz także o innych polskich formacjach zbrojnych, poświęcając dość dużo uwagi tak zwanej luźnej czeladzi, a nawet kobietom, które towarzyszyły polsko-litewskim wojskom.

„Nie tylko husaria” Radosława Sikory, Wydawnictwo Znak
Autor w matematyczny sposób udowadnia, że wielkość polsko-litewskich wojsk nie odbiegała od liczebności wojsk wrogów Rzeczypospolitej. Opisuje popularne bronie i ich skuteczność na placu boju. Porównuje różne formacje wojskowe i wskazuje kierunki ich ewolucji. Oczywiście specjalną uwagę poświęca husarii.
„Wojna to nie tylko bitwy, lecz także przemarsze (…), oblężenia (…) czy walki w mieście (…). To zmagania z dystansem, własnymi słabościami, głodem i chorobami”. I właśnie te treści są najciekawszą częścią książki. Czytelnik dowiaduje się dużo o życiu codziennym, o problemach towarzyszących wojnie i o próbach ich rozwiązania. Buduje sobie obraz epoki.
Autor „Nie tylko husaria…” Radosław Sikora jest doktorem historii. Jego książka jest bardzo erudycyjna. Odsyła on wnikliwego czytelnika do wielu innych opracowań i zachęca do sięgania do źródeł.
Ja zaś zachęcam do zapoznania się z „Nie tylko husaria”, bo jest ona ciekawym, pełnym zmagań wojennych, obrazem epoki, która przeszła do historii.
tekst i foto: Agnieszka Walczak
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Pianista, kompozytor i aranżer swobodnie poruszający się między jazzem, muzyką klasyczną i eksperymentalną odwiedził Wrocław. W dziecięcym zadziwieniu usiadł przy fortepianie w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki otoczony orkiestrą i słuchaczami. Elegancko, jak przystało na okoliczności, i zawadiacko, jak przystało na improwizatora wypełnił całą salę swoją wrażliwością muzyczną.
Tak, to Marcin Masecki znany z grupy Jazz Band Młynarski-Masecki, muzyczny „reżyser” filmu „Zimna wojna”. W pierwszej części wieczoru zagrał Koncert fortepianowy F- dur George Gerhwina. Publiczność zauroczona jego pomysłem interpretatorskim i sposobem choreograficznego podejścia do siedzenia przy instrumencie (pianista w charakterystyczny sposób wyginał nogi, jakby chciał zatańczyć charlestona grając na fortepianie) przyjęła artystę owacyjnie i nie pozwoliła mu zejść ze sceny bez bisu.
W programie piątkowego koncertu był także kontemplacyjny utwór Samuela Babera Intermezzo z opery Vanessa op. 32 oraz imponująca II Symfonia e-moll op. 27 Siergieja Rachmaninowa.
Kompozycją Rosjanina, podobnie jak i wszystkimi utworami prezentowanymi podczas koncertu, dyrygował Ken- David Masur. Maestro okrzyknięty (przez niemiecką prasę) „genialnym i porywającym dyrygentem o niepowtarzalnej charyzmie” zaproponował fantastyczną interpretację symfonii. Malowniczo prowadził coraz lepiej brzmiącą orkiestrę NFM Filharmonia Wrocławska.
Trudno powiedzieć, czy to walentynkowy wieczór przyciągnął do Forum Muzyki tylu słuchaczy (że artyści musieli kłaniać się konwencjonalnie w stronę widowni i odwracając się do niej tyłem, aby podziękować za uznanie publiczności siedzącej na miejscach dla chóru), czy sława dyrygenta, kompozytora i wykonawców. Narodowe Forum Muzyki żyje intensywnie dając słuchaczom wiele wzruszeń i artystycznych przeżyć nieosiąganym nigdzie indziej, no może jeszcze czasem w katowickim NOSPR.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk