„Magnolia” to tytuł najnowszego przedstawienia zrealizowanego na podstawie scenariusza Paula Thomasa Andersona. Wrocławski Teatr Współczesny prezentuje je na Dużej Scenie w organicznej oprawie. Na początku jest zabawnie potem dramatycznie, ironicznie i melodramatycznie.
Deszcz żab wyskakujących z dziury w ziemi to zaskakujący i dość zabawny początek pierwszego aktu. Potem, gdy płazy zrzucają swoją obślizgłą, zieloną skórę robi się mniej zabawnie. „Magnolia” w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego zbudowana jest z pourywanych wątków, niedokończonych spraw, nieprzepracowanych tematów i traum. Niespełnione obietnice trują bohaterów od środka, a toksyczni ludzie piętrzą się wszędzie. Postacie przedstawienia inspirowanego filmem Andersona skrywają w sobie różne tajemnice, próbują naprawić krzywdy, walczą o przebaczenie… Stojąc na progu śmierci chcą rozliczyć się ze swoim życiem i przejść katharsis.
Widzowie wraz z bohaterami spektaklu przechodzą trudną i długą – ponad trzygodzinną – drogę przez prywatne i zbiorowe kryzysy. Często odnajdują w nich siebie. Twórcy spektaklu, zdają się mówić, że nie da się wymazać doświadczeń dzieciństwa i młodości. Niezałatwione sprawy zaczynają korodować i gnić, przenikają przez skórę i zatruwają otoczenie.
Znakomite aktorstwo i oddychająca scenografia (autostwa Fabien Lede) dają wytchnienie w gąszczu jadu codzienności. Ekrany, na których widz śledzi filmową historię odgrywaną na scenie, muzyka na żywo, rośliny i oczyszczający deszcz spadający realnymi kroplami na część sceny przygotowaną na jego przyjęcie to wizualne majstersztyki. „Magnolia” to dobry spektakl, który nieco traci tempo po przerwie, ale na pewno jest ważnym głosem w dyskusji o kondycji współczesnego człowieka. Zdecydowanie plasuje on Wrocławski Teatr Współczesny w grupie kreatywnych, ożywczych i nowoczesnych.
W spektaklu występują: Róża Jaszczur: Ewelina Paszke-Lowitzsch, Pan Szczepan Jaszczur: Wiesław Cichy, Klaudia: Paulina Wosik, January Kundelek: Piotr Łukaszczyk (gościnnie), Donat Kowalski: Jerzy Senator, Kot Kocur Kotkowski: Mateusz Łasowski (Teatr Powszechny w Warszawie), Nestor Krok: Maciej Tomaszewski, Linda Krok: Anna Kieca, Fil Anioł: Tomasz Orpiński (gościnnie), Miłosz Kukułka: Miłosz Pietruski, Staś Kukułka: Igor Mizgała.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Na Dzień Dziecka Wrocławski Teatr Lalek szykuje premierowe przedstawienie. „Motyl” będzie grany na Dużej Scenie.
Tekst napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk (dramatopisarka znana z dramatu dla dzieci „Yemaya- Królowa Mórz”), spektakl wyreżyserował Marcin Liber (kojarzony z koncertem finałowym 40.PPA „Out of the system, czyli Wielki Brat słucha” i „Pidżamowcami” wystawianymi we Wrocławskim Teatrze Współczesnym), scenografię przygotował Mirek Kaczmarek, muzykę skomponowali Igor Nikiforow i Jerzy Rogiewicz, czyli zespół Jerz Igor.
Spektakl jest skierowany dla dzieci od sześciu lat – zapowiada dyrektor Jakub Krofta. W obsadzie znajdujemy aktorów WTL i gościnnie Igora Kujawskiego z Teatru Polskiego. Premiera wpisuje się w dwudniowe obchody Dnia Dziecka. Na zajęcia edukacyjne, warsztaty ze wszystkich dziedzin sztuk, koncerty, niebiletowane wydarzenia w Ogrodzie Staromiejskim – zaprasza Katarzyna Krajewska.
„Motyl” zapowiadany jest przez twórców i realizatorów jako metaforyczna historia dorastania. W nowoczesnej inscenizacji Marcina Libera i Mirka Kaczmarka staje się ona opowieścią o walce dobra ze złem, a przede wszystkim – o wierze w człowieka. Świat spektaklu współtworzą niepowtarzalna muzyka i piosenki, skomponowane przez zespół Jerz Igor.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Od ponad tygodnia na ekranach polskich kin można obejrzeć najnowszy film Oliviera Assayasa „Podwójne życie”.
Już intrygujący trailer zapowiada ciekawy film, a jeśli chodzi o obsadę, to jestem przekonana, że Juliette Binoche i wielka gwiazda kina francuskiego Guillaume Canet stanowią wystarczające powody, żeby wybrać się do kina.
Historia opowiadana w filmie sprawia wrażenie miłej, lekkiej i przyjemnej: opisuje losy dwóch paryskich par.
Wydawca w popularnym wydawnictwie – Alain (Guiliaume Canet) wraz z ambitną aktorką – póki co jednak specjalizującą się w policyjnych serialach – Seleną (Juliette Binoche) żyją dostatnio wraz z synem na przedmieściach Paryża. Z kolei Leonard (Vincent Macaigne) to literat, którego życie skupia się na pisaniu powieści, mocno autobiograficznych, nawiązujących praktycznie zawsze do romansów ze znanymi aktorkami. Leonard, wraz ze swoją wiecznie zapracowaną dziewczyną Valerie (Nora Hamzawi) współdzieli mieszkanie, jednak nietrudno już na samym początku odczuć, że ich relacja nie należy do najbardziej romantycznych.
Na pozór wszystko wygląda normalnie, jednak, jak wskazuje tytuł, bohaterowie prowadzą podwójne życia, które wcale nie są takie proste jak by się mogło wydawać. Wszystko to przeplatane jest niekończącymi się dyskusjami o sztuce, życiu, miłości i spełnieniu.
Twórca filmów takich jak nagrodzony „Sils Maria”, czy „Personal Shopper” ponownie sięga po tematy bardzo aktualne, jak relacje międzyludzkie, nieunikniony postęp technologiczny, czy właśnie podwójne egzystencje.
Sam film ogląda się przyjemnie, choć momentami wieje nudą, a wszystkie dyskusje zlewają się w monotonną całość. Trudno jednak odmówić obrazowi niesamowitego klimatu i wielu mocno ironicznych scen.
Film w kinach od 17 maja.
tekst: Aleksandra Klonowska
Film powstał dzięki uprzejmości DCF – Dolnośląskiemu Centrum Filmowemu
(Repertuar Kina DCF)
W poniedziałek, 27 maja w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki wystąpili instrumentaliści z Staatskapelle Dresden. Zachwycona publiczność oklaskiwała symfoników sowicie i obficie, nawet wtedy, gdy należało zachować ciszę.
Wraz z zespołem do stolicy Dolnego Śląska przybył – cieszący się trwającą ponad pół wieku karierą pianista – Rudolf Buchbinder. Tego wieczoru wystąpił on również w roli dyrygenta. Usłyszeliśmy dwa wielkie dzieła fortepianowe Ludwiga van Beethovena, kompozytora ważnego w życiu austriackiego wirtuoza.
Pianista i dyrygent zarazem łączył funkcje bez znaczącego uszczerbku na jakości gry swojej i orkiestry. Swobodnie i z werwą wstawał od klawiatury, żeby wykonać kilka widocznych dla instrumentalistów ruchów, po czym sam wpadał w objęcia białych i czarnych klawiszy.
W pierwszej części wieczoru zabrzmiał I Koncert fortepianowy C-dur op. 15 L. van Beethovena, po przerwie słuchaliśmy V Koncertu fortepianowego Es-dur op. 73 „Cesarskiego” także Beethovena.
W zapowiedzi koncertu czytamy:
Koncerty fortepianowe Ludwiga van Beethovena należą dziś do żelaznego repertuaru. Kompozytor nie tylko zyskał miano wybitnego symfonika, był również doskonałym wirtuozem. I Koncert fortepianowy napisał z myślą o sobie jako wykonawcy. Był wówczas u progu muzycznej kariery i koncentrował się przede wszystkim na zdobyciu sławy wybitnego pianisty. Mówi się, że wspomniane dzieło jest utrzymane w stylu muzyki wiedeńskiej końca XVIII wieku – klasycyzmu spod znaku twórczości Haydna i Mozarta. Podobna opinia dotyczy również pozostałych młodzieńczych utworów Beethovena. George M. Marek, biograf kompozytora, określa jednak I Koncert jako „rewolucyjny”. W dziele tym wyraźnie rozbrzmiewa indywidualizm jego twórcy. W końcu buntownik, jakim niewątpliwie był Beethoven, „nie musi być hałaśliwy”. I Koncertem artysta rozpoczął fascynujący rozwój swojego warsztatu kompozytorskiego. Na końcu tej drogi widnieje V Koncert zwany „Cesarskim” – tu twórca w genialny sposób połączył swoje osiągnięcia na polu muzyki fortepianowej i symfonicznej.
Utwory fortepianowe Beethovena od lat zajmują szczególne miejsce w repertuarze Rudolfa Buchbindera. Jego nagrania wszystkich sonat autorstwa ostatniego z klasyków wiedeńskich znacznie wpłynęły na dzisiejsze tendencje wykonawcze. W działalności artystycznej Buchbindera nazwisko Beethovena wydaje się ustępować jedynie twórczości Mozarta, będącej podstawą jego repertuaru. Na wnikliwość interpretacji i świadomość wykonawczą Buchbindera wpływają nie tylko talent i doświadczenie, lecz także jego hobby. Artysta jest kolekcjonerem historycznych partytur – w jego zbiorach nie brak oczywiście dawnych wydań dzieł Beethovena. Należy do nich m.in. 39 kompletnych edycji wszystkich sonat fortepianowych, które wyszły spod pióra Mistrza.
I choć Beethoven nie przemawia do mojej wyobraźni tak jak Mahler, to trzeba przyznać, że był on zagrany z należytą estymą, gracją i lekkością.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Dzień Matki, wybory do Europarlamentu, urodziny bliskiej mi osoby, Mirosław Czyżykiewicz w Starym Klasztorze… W niedzielę, 20- lecie płyty „Ave”, świętowaliśmy z jej autorem w Sali Gotyckiej Starego Klasztoru we Wrocławiu.
Znakomite teksty, nieprzemijające prawdy, wyśmienite aranżacje i mistrz Czyżykiewicz w „wykwintnym rynsztunku i w najlepszym gatunku” (parafrazując słowa utworu „Tańcz! – Parlando” prezentowanego podczas jubileuszowego wieczoru).
Dwadzieścia lat temu nakładem Pomaton EMI ukazała się na rynku muzycznym „AVE” – autorska płyta Mirka Czyżykiewicza – barda, poety i kompozytora. Wtedy też Czyżykiewicz przyjechał do Wrocławia z materiałem i zaprezentował go w Starym Klasztorze. Oglądałam i słuchałam tego koncertu z namaszczeniem godnym kongenialnym wydarzeniom. Sposób gry na gitarze, interpretacja nieobojętnych utworów zmieniły mój sposób odbierania piosenki. Dziś, sceniczny projekt przygotowany przez Artystę, w którym po 20 latach sięga do repertuaru z płyty, korzystając z oryginalnych orkiestrowych ścieżek dźwiękowych nagranych w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej brzmi tak samo dobrze, a może nawet lepiej. Prawda zawarta w tekście i interpretacji posiwiała i pomarszczyła się, ale dzięki temu nabrała wymiaru ponadczasowego. Utwory Czyżykiewicza, Hardego, Brodskiego, Gałczyńskiego wybrzmiewają dziś zaskakująco dobrze i aktualnie.
W objęciach Czyżykiewicza ta sama, ale już sfatygowana, gitara lutnicza Bogusława Teryksa, za plecami barda wizualizacje multimedialne przygotowane przez Magdalenę Janusz domykające projekt sceniczny „20 lat AVE”…i fantastyczne wykonania „Pielgrzymów”, czy „W stylu Horacego” w nieco zmienionej wersji i z odświeżoną frazą muzyczną.
To było znakomite spotkanie z bardowskim mistrzem łacińskiego pozdrowienia. Wieczór zakończył się „Końmi narowistymi” i „Moją cygańską” Wysockiego zgraną i zaśpiewaną na bis.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Dowcip, szyk, kultura języka i głos jak dzwon… Firlej w czwartek wieczorem brzmiał znakomitymi interpretacjami piosenek Okudżawy, Wysockiego, Stinga, Stachury, Dylana, Cohena. Na scenie stał, śpiewał, zapowiadał i grał Jan Kondrak – bard o nieprzeciętnych walorach wykonawczych.
Rozległa skala jego głosu i anegdoty związane z życiem autorów piosenek dobrze rezonowały ze sobą podczas pieśniarskiego wieczoru. „Niebieski balonik”, „Modlitwa”, „Droga smoleńska” , „Rosjanie”, „Pola złota”, „Bo czasy się zmieniają”, „Jeszcze kawy łyk”, „W moim tajemnym życiu”, „Tańcz mnie”, fragment „Mszy poganina”, „Wędrówką jedną życie jest człowieka”- te i inne piosenki układały się w historię o miłości, przemijaniu, wolności, marzeniach, trwałych wartościach i przyzwoitości.
Kongenialnie zabrzmiały: „Rosjanie” Stinga w tłumaczeniu Joanny Kondrak i „Ataman” z repertuaru Kondraka.
Jan Kondrak dopełniał sensy słów utworów przez ciekawą i dowcipną konferansjerkę. Grał na gitarze akustycznej, a minimalizm instrumentalny wyszedł na dobre piosenkom i publiczności skupionej na słowie i interpretacji.
Pieśniarz kojarzony z Lubelską Federacją Bardów ma na koncie jedenaście płyt z formacją i osiem solowych. Jego znakomity występ utrzymany był w konwencji „na jeden głos męski i gitarę”. W chórkach mocno angażowała się publiczność, a na finał wiwatowała domagając się bisów.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza na kolejną premierę na odremontowanej Dużej Scenie. „Magnolia”, spektakl stworzony przez Krzysztofa Skoniecznego na podstawie scenariusza Paula Thomasa Andersona będzie grany w WTW od 25 maja.
W opisie przedstawienia czytamy:
Kultową „Magnolię” Paula Thomasa Andersona budują nieprzepracowane traumy, nieuleczalne choroby i meteorologiczne ostrzeżenia. Coś wisi w powietrzu. Z fragmentów tego świata Krzysztof Skonieczny tworzy mroczną, teatralną baśń, w której poprzez podniesioną temperaturę relacji przygląda się rodzinnym zależnościom, pragnieniu miłosnego spełnienia i bezwarunkowej akceptacji. Jego bohaterowie to ludzie w kryzysie, którzy są w stanie intensywnie odczuwać rzeczywistość, ale z własnymi emocjami i powracającą jak echo przeszłością nie potrafią sobie poradzić. W obawie przed ośmieszeniem czy odrzuceniem wstydzą się odsłonić swoje uczucia, które w końcu i tak wybuchają ze zwielokrotnioną mocą. Świadomość, że wszystkich łączy to samo pragnienie miłości i ten sam lęk przed zranieniem, odradzające się w coraz to nowych formach i konfiguracjach, zwiększa poczucie odpowiedzialności za własne czyny. Magnolia to spektakl o przebaczeniu, nadmiarze oraz braku i potrzebie miłości.
W spektaklu zobaczymy m.in. Ewelinę Paszke-Lowitzsch, Wiesława Cichego, Jerzego Senatora i Macieja Tomaszewskiego.
oprac. i fot. Julian Olearczyk
21. Festiwal Kultury Żydowskiej Simcha rozpocznie się 1 czerwca i potrwa siedem dni. Radosnemu świętowaniu i odkrywaniu bogactwa kultury żydowskiej towarzyszyć będą m.in. koncerty, warsztaty, kulinarne wydarzenia plenerowe.
W tym roku w programie znajdziemy kilka nowości – zapowiadają organizatorzy. Po raz pierwszy festiwal rozpocznie się w sobotę śniadaniem izraelskim, a w nocy będzie można zatańczyć na Silent disco w izraelskim rytmie. W niedzielę poza tradycyjnym jarmarkiem będziemy we Wrocławiu mieć Święto Jerozolimy. W kolejnych dniach czekają nas m.in.: Święto Synagogi pod Białym Bocianem oraz Dzień książki żydowskiej i spacery z przewodnikiem. Nie zabraknie koncertów, kina, wykładów, spotkań, paneli dyskusyjnych, warsztatów i atrakcji dla dzieci. Na koniec festiwalu- Stanisław Rybarczyk – dyrektor artystyczny Simchy – zaprasza na uroczystą kolację szabatową.
Szczegóły programowe dostępne są na naszej stronie i na stronie festiwalu.
oprac. d.o.
foto: Julian Olearczyk