Kaczmarczyk versus Paderewski to podtytuł płyty i programu koncertu jazzowego. Dlaczego panowie stawiają się w kontrze do Paderewskiego nie wiem, ale wiem, że na scenie wariują jak dzieciaki, które dostały do ręki wymarzoną zabawkę. I to rozdokazywanie udziela się widzom.
„Kaczmarczyk vs Paderewski: Tatra” to album który powstał kilka lat, a inspiracją do jego stworzenia było wydawnictwo „Album tatrzańskie” z 1884 roku, na którym to Ignacy Jan Paderewski zreinterpretował polskie pieśni góralskie.
Wtorkowy koncert, 5 lutego 2019r, Kaczmarczyka z zespołem, który rozpoczął się z opóźnieniem w Sali Koncertowej Radia Wrocław, brzmiał donośnie, jak wodogrzmoty Mickiewicza. Półmetek trasy koncertowej pianisty i kompozytora jazzowego, Pawła Kaczmarczyka, wypadł we Wrocławiu. Jazzman w trasę ruszył nie tylko ze swoim kwartetem, lecz także z pięcioosobową sekcją dętą.
Niewyżyci panowie zauroczyli mnie momentami pięknego wyciszenia i sztuką eliminacji nadmiaru na rzecz budowania nastroju i panowania nad głębokim oddechem, niespiesznym dźwiękiem i kojącym brzmieniem. Te fragmenty niosły słuchaczy w inną przestrzeń, inne drażniły multiplikacją i poziomem głośności.
Ale zdecydowanie program „Kaczmarczyk vs Paderewski: Tatra” nadaje się do słuchania i oglądania po wielokroć, przynosząc przy każdym odsłuchaniu nowe odkrycia muzyczne.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Najnowszy spektakl Aleksandry Kugacz-Semerci i Mertcana Semerci powstał z inspiracji lekturą dramatu „Nikt nie spotyka nikogo” Petera Asmussena. Premierowe przedstawienia będzie można zobaczyć 8 i 9 lutego o godz. 19:00 w Instytucie Grotowskiego we Wrocławiu.
Dramat Petera Asmussena, zaliczanego do grona autorów odpowiedzialnych za odrodzenie się duńskiej dramaturgii i współpracownika Larsa von Triera, jest tylko punktem wyjścia i inspiracją do stworzenia spektaklu będącego studium trudnego związku Kobiety i Mężczyzny – czytamy w materiałach prasowych.
„Tekst pojawił się w gąszczu lektur i sprawił, że w jego kontekście zaczęliśmy wyobrażać sobie swój własny materiał. Odeszliśmy od mówienia na rzecz ruchu, który dramaturgicznie ma związek z tekstem, ale wyrażony jest w poetyce, która ani nie zmusza nas do konsekwentnego realizowania słowa, ani nie będzie rozumiana w jednoznaczny sposób” – mówi Aleksandra Kugacz-Semerci, współautorka spektaklu, aktorka i performerka, na co dzień pracująca w Studiu Matejka. „To rodzaj dramatu, w którym wiele rzeczy jest niewiadomych i tylko ode mnie zależy, co się tam wydarzy. Daje przestrzeń, żeby nie opowiadać tekstem, ale ciałem, muzyką lub innym obrazem” – mówi dalej Kugacz-Semerci o pracy z mężem Mertcanem Semerci, aktorem Studia Matejka oraz od 2018 roku Teatru ZAR.
Przedstawienie realizowane jest przy współpracy inscenizacyjnej Jarosława Freta, reżysera, aktora, lidera Teatru ZAR oraz Joanny Jaworskiej-Maciaszek, tancerki współpracującej z Pracownią Fizyczną Jacka Owczarka w Łodzi, która pracowała nad ruchem scenicznym wzbogacającym i wypełniającym cały spektakl. Pierwszy pokaz pracy nad spektaklem według autorskiej koncepcji i w reżyserii Kamili Klamut odbył się w październiku 2018 roku.
Zapraszamy do oglądnięcia fotogalerii stworzonej podczas 20 minut próby prasowej.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
6 grudnia 2018 roku Henryk Mikołaj Górecki kończyłby 85 lat. Dzień wcześniej swoją premierę w księgarniach w całej Polsce miała biografia kompozytora „Górecki. Geniusz i upór” Marii Wilczek-Krupy. Dziś mogę polecić lekturę wszystkim, którzy w dziale biografie i wspomnienia lubią odnajdywać książki z pogranicza muzyki i dobrze napisanej prozy.
Maria Wilczek-Krupa oddała, jakiś czas temu, w ręce czytelników biografię Wojciecha Kilara. Teraz, idąc za sukcesem wcześniejszej publikacji, napisała pierwszą, pełną biografię Henryka Mikołaja Góreckiego.
„Górecki. Geniusz i upór” Marii Wilczek-Krupy to książka o życiu pod prąd. O uporze, walce o niezależność i niepoddawaniu się presji. Autorka rysuje złożony portret człowieka, którego dominującą cechą była szczerość.
Sam siebie określał trzema słowami: choleryk, choleryk, choleryk! Mówił, że w życiu ogląda się wstecz jedynie w garażu, a żałuje tylko jednego: „że nie temperował jęzora”.
Miał być kolejarzem albo górnikiem, ewentualnie księdzem. Został kompozytorem. Przebył jedną z najtrudniejszych dróg do sławy w artystycznym świecie. Wczesna strata matki, wojna, chłodny i wymagający dom, dzieciństwo naznaczone chorobami. Parł do celu z determinacją i uporem na przekór wszystkim.
Trzecią Symfonią pieśni żałosnych op. 36 podbił cały świat. Wielki utwór, nazywany dowodem na istnienie Boga, trafił na szczyt amerykańskich list przebojów, wyprzedzając Stinga i Nirvanę. Światowej sławy reżyserzy nie zdołali namówić go do pisania muzyki filmowej. Odmówił nawet skomponowania ścieżki dźwiękowej do „Pasji”- czytamy w zapowiedziach biografii.
I faktycznie nie ma w tym słowach przesady. W książce znajdujemy obszerne fragmenty na potwierdzenie tych tez.
Na początku poznajemy Henryka, jako słabego zdrowia chłopca pochodzącego ze Śląska. Czytamy o odrębności Ślązaków, ich prostolinijności, awersji do prowadzenia jakiejkolwiek gry, wyrażanie się w sposób jednoznaczny, etosie pracy, pojmowania jej jako obowiązek wobec siebie, najbliższych i Boga, szacunku dla rodziny i głębokiej religijności.
W ciąg narracji autorka wplata gwarę śląską i przy komentarzu do gry na pianinie słyszymy:
– Henryku, ale co to za muzyka? Jakbyś kartofle do piwnicy sypoł.
Maria Wilczek-Krupa cytuje także fragmenty listów pisanych przez Henryka, w których zdradza on traumy dzieciństwa.
Piszesz, że chciałabyś być taka jak ja pod względem zdrowia. Otóż wyobraź sobie, że ja mam za sobą dwanaście różnych operacji, jestem kaleką (…). Moja matka, mając dwadzieścia sześć lat , zmarła. Zmarła w moje urodziny, kiedy miałem dwa lata. Nie było mi lekko. Dobrą szkołę dało mi życie, za co dziękuję Bogu, bo może nie byłbym takim, jakim jestem, ani tym, czym jestem.
Potem z zapartym tchem śledzimy zmagania i upór Henryka w dążeniu do celu, jakim jest dostanie się do szkoły muzycznej.
Czasy eksperymentów muzycznych wspomina Markiewicz.
Pamiętam, jak zatelefonował, żeby wypytać, czy może przyjechać i wypróbować coś na fortepianie, stojącym u mnie w mieszkaniu.
– Oczywiście- zapraszam- padła odpowiedź, jak zawsze.
Henryk przyjechał natychmiast i rozpoczął totalna demolkę. Kazał rozebrać fortepian, ściągnąć z niego klapę. Walił w struny pięściami, szarpał palcami, wkładał do środka klucze, młotki, śrubokręty i piły. Trwało to wszystko dobrą godzinę, zanim – zasapany i spocony jak bokser po walce- pozbierał narzędzia i warknął do zdumionego kolegi: – Nic z tego nie będzie. Ale dziękuję.
Przyszły, światowej sławy, kompozytor dyplom uczelni uzyskał właściwie z biegu, przymuszony przez ówczesnego rektora Powroźniaka.
Zanussi przychodził do niego z propozycją, aby ten skomponował muzykę do filmu, którego jeszcze nie ma. Próbował, choć twierdził, że to nie jest dla niego. Potem odesłał reżysera do Kilara i tak narodziła się trudna i wieloletnia przyjaźń Zanussiego z Kilarem.
W książce znajdujemy też zarys wydarzeń, które wpłynęły na kształt historii całego kraju, a nie tylko na jakość życia Góreckiego. Opis grudnia 1970 roku i czasy rektorowania na pierwszej wyższej uczelni na Śląsku, potem rezygnacja, głównie z powodów politycznych.
W kontrze, do inwigilacji przechodzimy przez wzruszające opisy: prawykonania „Beatus vir” opus 38, (utworu dedykowanego Ojcu Świętemu, Janowi Pawłowi II), światowej histerii na punkcie „III Symfonii”, rozczulającej miłości do dzieci, a potem wnuków.
Autorka oddaje też głos muzykom, którzy tłumaczą wykonawcze trudności z utworami Góreckiego.
Leszek Możdżer, mówiąc o partii solowej w Koncercie na klawesyn lub fortepian, wyjaśnia:
– Pod wpływem ciągłego utrzymywania rąk w jednej pozycji, jak też nieustannego równego uderzenia, zwłaszcza w drugiej części z dużą siłą i szybkością, ręce tężeją i staja się sztywne. Sztywność zaczyna ogarniać ramiona, barki i szyją. ja sobie radzę w ten sposób, że co jakiś czas lekko unoszę się nad krzesłem, zmieniając pozycję ciała, dzięki czemu ból mięśni nie jest aż tak dotkliwy i mogę utrzymać równą intensywność uderzeń aż do końca utworu. Ten koncert najlepiej zachować na zakończenie występu, bo po jego wykonaniu można zapomnieć o precyzyjnym zagraniu czegokolwiek innego. Ręce są spuchnięte i nadwyrężone, trudno uzyskać precyzję uderzenia, mając je w takim stanie.
„Górecki. Geniusz i upór” Marii Wilczek-Krupy to książka wciągająca, jak najlepsze muzyczne frazy światowej sławy kompozytorów. Czytajcie i słuchajcie, wzruszajcie się i przeżywajcie.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
Pod koniec stycznia ukazała się książka będąca kontynuacją publikacji kazań wygłaszanych przez papieża Franciszka w Domu Św. Marty. W „Bóg szuka nas na marginesie” papież mówił prostym językiem, a jego słowa były łagodne i pełne troski. W tomie „Prawda jest spotkaniem” kontynuuje tę linię stylistyki i narracji.
Tom „Prawda jest spotkaniem” obejmuje 155 homilii z pierwszego roku pontyfikatu Franciszka. A jest to okres wyjątkowy z wielu powodów. Bergoglio wprowadza liczne reformy, które budzą sprzeciw w Kościele, a jednocześnie zdobywa serca ludzi swoją pokorą, autentyzmem i skromnym życiem. Pragnie Kościoła zdolnego włączyć się w ludzką rozmowę, takiego, który będzie potrafił prowadzić dialog z ludźmi, towarzyszyć im, słuchać ich, ale też odpowiadać. Franciszek mówi językiem życia i językiem wiary. Jego cel to komunikować się, doprowadzić do spotkania, nawiązania relacji.
O kazaniu papież Franciszek mówi, że prawdziwa homilia powinna rozpocząć się ogłoszeniem nowiny zbawienia. Nie ma niczego bardziej trwałego, głębokiego i pewnego od tego przesłania. Potem jest czas na katechezę. Na koniec można wyciągnąć również wnioski moralne. Ale przesłanie zbawczej miłości Boga jest ważniejsze niż kwestie moralne i dogmatyczne. Dziś wydaje się niekiedy, że przeważa odwrotny porządek.
Szczere słowa papieża Franciszka z pierwszego roku pontyfikatu wygłaszane w Domu Świętej Marty można czytać pojedynczo jako praktyczne wprowadzenie do codziennej modlitwy Ewangelią. W tomie „Prawda jest spotkaniem” znajdziemy refleksje m.in. o prawdzie, łagodności, wolności, bogactwie, pokusie, hipokryzji, tymczasowości, krzywdzie, cierpliwości, zapale, o budowaniu mostów, a nie murów, pracy i sprawiedliwości, wstydzie za grzechy, karierowiczach, odpowiedzialności, gderaniu, plotkowaniu, przebaczeniu, o sprawujących władzę, radości, czułości, zazdrości, czy zawiści.
Homilie z Domu Świętej Marty, to kazania domowe, wygłaszane prostym językiem, uporządkowane, logiczne i koncentrujące się na jednej kwestii. To ułatwia ich zrozumienie. Papież, mówiąc, wykorzystuje wewnętrzną logikę „Ćwiczeń duchowych świętego Ignacego Loyoli”– trzy części, trzy główne pojęcia, trzy słowa kluczowe, zgodnie z tradycją retoryki i jezuickiej duchowości. Kazania Franciszka charakteryzują się rosnącym natężeniem, zawierają ważne przesłania, a często również precyzyjnie sformułowane przestrogi. Język papieża jest jednak zawsze afirmatywny.
Papież nie mówi w nich, czego nie należy robić, ale proponuje, co możemy zrobić, aby zmienić życie na lepsze. Wskazuje drogę i kierunek na przyszłość.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
Dojrzewanie to trudy czas w życiu dziewczyny. Poradnik „Ciało – śmiało! Przewodnik po dojrzewaniu” może okazać się pomocny, gdy nadchodzi czas burzy hormonalnej w środowisku bliskich nam osób. W książce wydanej niedawno przez krakowski Znak, a adresowanej do nastolatek, znajdziemy odpowiedzi na ważne pytania i praktyczne wskazówki dotyczące ciała i emocji.
Wydawca zapewnia, że w poradniku znajdziemy odpowiedzi na pytania: czemu mam inną figurę niż moje koleżanki, czy z trądzikiem da się wygrać, dlaczego bywam wściekła bez powodu, czy to, co się ze mną dzieje, jest normalne?
Poza tym przeczytamy opis kolejnych etapów dojrzewania, informacje o zmianach, jakie zachodzą w ciele dziewczyny i w jej głowie – oraz jak na nie reagować. Znajdziemy tu także praktyczne rady – od tego, jak dbać o paznokcie, przez dobór wygodnego stanika, aż po metody radzenia sobie z emocjami.
Każda dziewczyna jest inna, ale wszystkie przeżywamy te same wielkie zmiany. Dowiedz się, jak na nie reagować, i dojrzewaj śmiało! – zachęca autorka.
oprac. d.o.
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
Rozpalenie w dzieciach miłości do czytania to marzenie wielu rodziców, którzy sami są molami książkowymi. Jak bez stresu i z przyjemnością wprowadzić maluchy w świat książek? Jak sprawić by stały się książkożercami? Wystarczy podsunąć im odpowiednio przygotowane lektury.
Wydawnictwo Wilga dla dzieci uczących się czytać przygotowało trzypoziomową serię książeczek, która będzie wsparciem w twórczej nauce czytania. „Książkożercy” pomogą małym uczniom wejść w świat liter, słów i zdań, zgodnie z poziomem zaawansowania. Cała seria została przygotowana pod opieką metodyka i językoznawcy z Uniwersytetu Warszawskiego.

Seria „Książkożerców” dla najmłodszych
Dzięki humorystycznym i wciągającym historiom oraz sympatycznym bohaterom, młodzi czytelnicy chętnie sięgną po lekturę. Czytanie uprzyjemniają też ilustracje ułatwiające zrozumienie tekstu. Zagadki, przygody, tajemnice – kto nie chciałby doczytać książki do końca?
W serii „Książkożercy” ukazały się teksty o różnym stopniu zaawansowania, by ułatwić rodzicom wybór lektury na miarę umiejętności dziecka. Poziom A jest odpowiedni dla Książkogryzaków, czyli maluchów dopiero rozpoczynających przygodę z nauką czytania. Książeczki na tym poziomie zawierają historyjki idealne do pierwszych prób samodzielnego czytania. Składają się one z prostych słów z jak najmniejszą liczbą dwuznaków i liter ze znakami diakrytycznymi. W tekstach przeważają zdania pojedyncze i na każdej stronie występuje jedno zdanie.
Poziom B to wyzwanie dla Książkołasuchów. Książki oznaczone tą literą zawierają słowniczek trudniejszych wyrazów. Na tym etapie w tekstach wprowadzane są poszczególne wieloznaki oraz litery ze znakami diakrytycznymi w zakresie dopasowanym do poziomu dziecka. Historie są opowiadane przy użyciu zdań pojedynczych oraz złożonych. Na każdej stronie mały czytelnik znajdzie od dwóch do czterech zdań.
Poziom C czeka na najbardziej zaawansowanych w sztuce czytania, czyli na Książkożerców. W tych książeczkach dzieci również mają do dyspozycji słowniczek trudnych wyrazów. W tekstach użyte są wszystkie wieloznaki oraz litery ze znakami diakrytycznymi. Książkożercy mogą podczas lektury zmierzyć się z dłuższymi zdaniami oraz trudnymi ortograficznie wyrazami.
W serii ukazały się m.in. „Super Marian nad jeziorem”, „Akcja Jogi” Barbary Wicher oraz „Bomberka” Grażyny Nowak-Balcer. „Książkożercy” trafiły do księgarni 30 stycznia.
mat. pras.
Publikacja ukazała się dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Foksal.
Pierwszy w tym roku koncert z cyklu „Przed Premierą” odbył się w Imparcie 31 stycznia. Bohaterką wieczoru była Barbara Piotrowska. Wrocławianka zaprezentowała recital „Tekście wróć”, który jest nostalgiczną tęsknotą za czasami wielkich tekściarzy, a równocześnie przypomnieniem ich twórczości. Artystce na pianinie akompaniował Michał Jakubczak.
Na występ składało się kilkanaście piosenek z różnych okresów, w mieszanych stylach muzycznych, w większości zmienionych aranżacjach. Usłyszeliśmy piosenki takich twórców tekstu jak m.in. Agnieszka Osiecka, Bronisław Brok, Jacek Korczakowski, Marek Grechuta, Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora, Andrzej Waligórski. Autorski utwór „Tekście wróć” Barbara Piotrowska zaśpiewała na finał recitalu. Zaś na bis, po wzruszającym pożegnaniu Romana Kołakowskiego (zmarłego przed tygodniem wrocławianina, znakomitego tłumacza, pieśniarza, blisko związanego z Impartem) zabrzmiał polski przekład piosenki Nicka Cave „Wprost w ramiona me”.
„Przed premierą” to wieczory podczas których najzdolniejsi polscy wykonawcy młodego pokolenia, mogący niebawem stanowić czołówkę polskiej sceny muzycznej, prezentują swój talent na impartowej, kameralnej scenie Teatru Piosenki. Gospodarzem spotkań jest wybitny znawca piosenki artystycznej – Bogusław Sobczuk.
Za organizatorem wydarzenia warto wspomnieć o kilku szczegółach z życia prywatnego i scenicznego młodej artystki.
Barbara Piotrowska to urodzona 11 grudnia 1995 roku wrocławianka – w dzieciństwie związana z zespołem wokalno-tanecznym „ZGRAJA” oraz Ośrodkiem Działań Społeczno-Kulturalnych „PIAST”. Ukończyła Szkołę Muzyczną I stopnia nr 2 we Wrocławiu w klasie gitary. Wokalnie szkoliła się u Katarzyny Mirowskiej, brała również udział w wielu warsztatach wokalnych, między innymi z Januszem Szromem, Mieczysławem Szcześniakiem, Kubą Badachem, Anną Stępniewską Gadt.
Jest studentką V roku wokalistyki jazzowej na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz równolegle Wydziału Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku antropologia literatury i teatru. Można ją usłyszeć we wrocławskich klubach. W 2017 roku stworzyła swój autorski projekt poświęcony twórczości Elli Fitzgerald, obecnie pracuje nad autorskim materiałem, który składa się z jej własnych kompozycji i tekstów.
Ma na swoim koncie liczne osiągnięcia m.in. Grand Prix 22. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej Rybnik 2018, Grand Prix XXIII Ogólnopolski Festiwalu Piosenki Angielskiej w Brzegu. Jest laureatką 36. Nocnych Spotkań Literacko-Muzycznych we Wrocławiu, zdobyła II miejsce na 43. Międzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w Zamościu, II miejsce w Konkursie Dobrej Piosenki Częstochowa 2018, a także I nagrodę na 45. Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Obszerna bibliografia i przypisy obejmujące pięćdziesiąt stron drobnym maczkiem nie powinny zniechęcić do lektury. „Wolni od stresu” Mithu Storoni przynoszą wiele ciekawych odkryć, a jeśli są to jedynie przypomnienia, to i tak warto sięgnąć po turkusową zewnętrznie książkę, żeby odświeżyć wiedzę.
Stres jest nieodłączną częścią naszego życia. Ale co robić, kiedy jest go za dużo? – pyta autorka, a jest nią nie byle kto. Dr Mithu Storoni to lekarka University of Cambridge i nauczycielka jogi. Posiada certyfikat okulistyki, a także tytuł doktora w dziedzinie okulistyki. Brała udział w badaniach w Neuro-okulistyce i Percepcyjnej Neuronauce w Cambridge, w Londynie oraz w Harvard Medical School. Niedawno przeprowadziła się wraz z mężem do Hongkongu. Zawrotne tempo azjatyckiego centrum biznesowego i obserwacja znajomych, którzy tracili pasję, energię z powodu przewlekłego stresu skłoniła ją do napisania tej książki.
Mithu Storoni cytyje w niej wyniki badań naukowych, które wskazują, że przedłużający się stres prowadzi do ogólnoustrojowego przeciążenia, a w konsekwencji do stanów zapalnych i innych przewlekłych zaburzeń, a także stanów lękowych i depresji.
„Wolni od stresu” to praktyczny przewodnik przedstawiający siedem ścieżek do stresoodporności.
W każdym rozdziale znajdujemy omówienie poszczególnych czynników stresu, a także proste sposoby zminimalizowania efektów napięcia za pomocą zmian w diecie, codziennych nawykach oraz dzięki ćwiczeniom fizycznym oraz zaskakującym trikom z wykorzystaniem muzyki, ruchu gałek ocznych, temperatury ciała i codziennych czynności.
Autorka podpowiada: kiedy najlepiej ćwiczyć, co jeść, czy głodówki polepszają pracę mózgu, czy warto grać w gry komputerowe, gdy się stresujemy, czy lepiej pytać „jak” czy „dlaczego”, który owoc warto wąchać, by obniżyć tętno i ciśnienie krwi, czy w walce ze stresem pomoże nam zimna czy ciepła temperatura?
Niektóre porady mogą wydawać się zaskakujące, np.:
„Jeśli się czymś zestresujesz, zajmij się łamigłówką przestrzenną typu Tetris lub grą angażującą pamięć roboczą”.
„Po stresującym doświadczeniu zajęcie się czymś, co odwróci uwagę, czymś co zajmie nasz umysł, jest dużo lepsze dla naszego zdrowia psychicznego niż zwykłe opadnięcie w fotelu i odpoczynek”.
Zajmuje także stanowisko w sprawach diety. Czytamy, że jednym z potencjalnych winowajców przyczyniających się do zapalnego działania mięsa jest cząsteczka Neu5Gc. Występuje ona tylko w czerwonym mięsie i wyjątkowo nie ma jej w naszych organizmach. W związku z tym wszelkie jej wtargnięcie do naszego organizmu jest traktowane jako wrogi atak – tłumaczy Storoni, po czy dodaje: „jeśli spożywasz czerwone mięso, jedz małe porcje”.
Poleca zasadę, która praktykują Azjaci. „Japończycy mają zwyczaj zaprzestawania jedzenia, gdy czują się najedzeni w 80%, a nie w 100%. Ten zwyczaj nazywa się Hara Hachi Bu i jest uważany za jeden z powodów długowieczności Japończyków”.
W „Wolnych od stresy” znajdziemy także informacje o tym , jak ważna jest przyjemność i umiejętność włączania jej do codzienności, aby chronić mózg przed wypaleniem i depresją.
Książka kompetentnie opisuje jak podwyższyć próg sprężystości naszej psychiki tak, żeby zawsze była możliwość powrotu do formy. To dość kusząca perspektywa w dobie rozpanoszenia się permanentnego stresu.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarna Owca.