Co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni? Oczywiście, że natura. Chyba nikt nie ma dziś wątpliwości, że ona leczy, a Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego (WUJ) przedstawia nawet dowody z zakresu biologii, psychologii i medycyny, doświadczenia terapeutów…, które publikuje w przystępny sposób – daleki od męczących, naukowych wywodów.
„Natura leczy, czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni”, taki tytuł nosi książka Florence Williams, przetłumaczona przez Andrzeja Homańczyka.
Florence Williams jest dziennikarką i redaktorką współpracującą z magazynem Outside, autorką artykułów publikowanych na łamach m.in. The New York Times i National Geographic. W swojej pracy zajmuje się tematyką natury i technologii. Jej poprzednia książka znalazła się na liście Notable Books 2012 wg The New York Times oraz zdobyła nagrodę Los Angeles Times Book Prize in Science and Technology. Wraz z rodziną mieszka w Waszyngtonie (USA).
Andrzej Homańczyk jest autorem przekładu publikacji, czyli, jak dla mnie, niezłym współautorem wydania polskiego. To dzięki umiejętnościom translatora blisko 300 stronicowa książka o charakterze naukowym nie nuży i nie nudzi, ale z literackim i faktograficznym talentem wciąga w świat leśnych terapii, spacerów po miejskich parkach.
Autorka opowiada o drażniącym hałasie i kojącym śpiewie ptaków. Analizuje i przygląda się węchowi i słuchowi. Potem przechodzi do wzroku. Wyjaśnia dlaczego spojrzenie na krzak czyni nas zdrowszymi i milszymi. Opisuje wędrówkę po Szkocji, w której panuje liberalne prawo przechodzenia przez prywatny teren. Florence Williams z chęcią i dużym oddaniem poddaje się badaniom, testom, dzięki którym poznaje swoje upodobania związane ze spacerami w różnych miejscach, reakcją na fraktale…
Przedstawia ekscytujące wyniki badań, wedle których niektóre krajobrazy mogą poprawić nasz nastrój przez „uciszanie tej części okablowania w mózgu, która odpowiada za rozczulanie się nad sobą”.
W swoje opowieści wplata trochę sceptycyzmu. Zauważa także pewne przeszkody w kontakcie z naturą. Ciekawie pisze o szkołach i przedszkolach na świeżym powietrzu.
„Natura leczy, czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni” to lektura warta uwagi, nie tylko w okresie bujnej zieloności, w której możemy się obecnie nurzać.
WUJ, czyli familiarnie brzmiące Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, na swojej stronie internetowej prezentuje wiele innych, ciekawie zapowiadających się publikacji.
tekst: Dorota Olearczyk
To była niezwykła, gorąca – dużo dłuższa niż zapowiadano – niedziela, we Wrocławskim Teatrze Lalek. Spędziliśmy ją w towarzystwie Jagienki, Danusi, Juranda, Zbyszka ze Spychowa i Kazia.
5. Przegląd Teatru Nowego dla Dzieci trwa i ma się znakomicie. Jest różnorodny, inspirujący, wzrusza i bawi. Spektakl „Krzyżacy” w reżyserii Jakuba Roszkowskiego przygotowany przez zespół Teatru Miniatura z Gdańska był świetnie opowiedzianą historią z mocnym, wyrazistym finałem. To pierwsza adaptacja powieści Sienkiewicza w teatrze lalkowym, jak podają źródła prasowe. Małe lalki ulepione z gliny, które można łatwo stłuc, jeżdżą na makietach koni, walczą z niedźwiedziem, obradują pod zwałami ziemi, knują w zamkach… a to za sprawą robotników – archeologów – lalkarzy, którzy poruszają niezgrabną materią swych postaci.
Przedstawienie, zrealizowane nowocześnie i z pomysłem nabiera życia i angażuje widzów przez użycie kamer, dzięki którym widzimy zbliżenia lalek i sceny unicestwiania niektórych bohaterów historii. Finałowy obraz z niszczarką do papieru, w którą wciągani są – żołnierze, wojowie, postaci z Gwiezdnych Wojen – idą na przemiał – trwa długo i jest spektakularnym zakończeniem przedstawienia. Po – gdzieś, kiedyś i dziś walczących – zostaje góra poszatkowanego w paski papieru. Bitwa pod Grunwaldem w wykonaniu Teatru Miniatura z Gdańska zyskuje ponadczasowy charakter, a wcześniejsze rytmiczne uderzanie kijem bejsbolowym w ziemisty, ubity pagórek wybija puls agresywnej wojny.
Po „Krzyżakach”, jeszcze z pulsem walki i refleksją przemiału wojujących, wbiegliśmy do nieklimatyzowanej Sali Kameralnej WTL-u. Przed nami, pod neonem „Kazio Sponge”, stanął sepleniący chłopiec z gąbki. „Estradowy wycieruch” przez ponad dwie i pół godziny opowiadał i śpiewał o kondycji artysty we współczesnym świecie i robił to tak, ze ociekająca potem publiczność ryczała ze śmiechu, ocierała łzy wzruszenia, piła, jadła, rysowała, przesuwała, śpiewała, dialogowała, machała, płaciła…, ach czego ona nie robiła.
Ach, co to był za wieczór… kabaret i wzruszenie w jednym. Rudowłosa Anna Makowska – Kowalczyk w czarnym kostiumie zaprezentowała się jako showmanka – lalkarka, matka gąbczastego Kazia, przykuwająca uwagę także na sobie podczas zaskakującego i wzruszającego coming outu scenicznego dotykającego problemów życia artysty.
Soczyste językowo, zagęszczone dużą ilością wypowiadanych słów, zabawnymi ripostami i prześmiewczą improwizacją przedstawienie – show skomponowane było ze zwierzeń, komentarzy, przemyśleń Kazia i Anny oraz nieocenionej pomocy muzycznej Grzegorza Mazonia.
Kazio o głębokim spojrzeniu i z karkiem wstydu nawijał na każdy temat bez owijania w bawełnę. Śpiewał nawet o dezynfekcji ogórków i Ministerstwie Kultury.
W programie „Estradowego wycierucha” czytamy:
Kazio Sponge ma 6 lat, niewyparzoną gębę i naturę narcystyczną. Jego wada wymowy wyprzedza jego sławę. Cierpi na gadulstwo i megalomanię. Z kompleksów czyni atut, a przeciwności bierze na klatę. Jest celebrytą, dżentelmenem, królem ciętej riposty, bywalcem, bawidamkiem, fachowcem w wyrażaniu opinii na każdy temat. Kazio Sponge to najsłynniejsza lalka w Polsce, której działalność wyszła daleko poza mury teatru. Od 2009 r., kiedy narodził się z gąbki, walczy z przekonaniem, że lalki są zarezerwowane dla dzieci. Namiętnie wchodzi w świat dorosłych, burząc konwenanse i ucząc dystansu.
ESTRADOWY WYCIERUS to uniwersalna historia o losach podupadłego artysty, o staczaniu się ze zbocza sławy na dno kultury. O codziennej chałturze życia i próbie radzenia sobie ze znikającymi lajkami na Facebooku.
Spektakl jest utrzymany w konwencji musicalu z elementami stand-upu. Dzięki interaktywnej formule widz weźmie w nim czynny udział.
Talent Anny Makowskiej – Kowalczyk i jej niezwykłe umiejętności skupiania uwagi widzów na animacji niewielką lalką, której oddaje swój wystylizowany na seplenienie głos, będziemy mogli jeszcze zobaczyć we Wrocławskim Teatrze Lalek, bo show Kazia z gąbki ma wejść do repertuaru WTL-u. Czeka nas ubaw po pachy, frywolne żarty, gorzka refleksja i chyba tyko Sponge wie, co jeszcze.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
15. edycja Jazztopadu rusza 16 listopada. Już dziś publikujemy program festiwalu i kilka słów od organizatorów.
Trudno nazwać Jazztopad festiwalem stricte jazzowym, bo nie da się sprowadzić jazzu tylko do jednego gatunku. Jazz to współczesny język komunikacji, który w moim przekonaniu zawiera w sobie wszelkie „rodzaje” muzyki i jest mieszanką kultur z całego świata. Taki też będzie tegoroczny Jazztopad, który podzieliłem tym razem na dwie części- mówi Piotr Turkiewicz- dyrektor artystyczny.
Pierwszy weekend to zderzenie legendy z tym, co w dzisiejszej scenie jazzowej najświeższe i, zarówno według mnie, jak i wielu krytyków, najciekawsze. Z jednej strony rzadka okazja do wysłuchania recitalu Chicka Corei, z drugiej – możliwość poznania dwóch formacji, które w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zrobiły niewiarygodną karierę na świecie: Sons of Kemet pod wodzą Shabaki Hutchingsa i zespołu kierowanego przez Jaimie Branch, której ostatnia płyta uplasowała się na szczycie niemalże wszystkich podsumowań 2017 roku. Festiwalowe koncerty tych grup będą ich jedynymi występami w Polsce w tym roku.
Druga część festiwalu to przede wszystkim projekty przygotowane specjalnie dla Jazztopadu i odkrycia muzyczne, które prezentujemy już od kilku edycji.
Czekają nas premiery utworów takich artystów, jak Brad Mehldau, Avishai Cohen (trębacz) i Amir ElSaffar, a także prawykonanie kompozycji zespołu Australian Art Orchestra. Po raz pierwszy w duecie zagrają genialni bębniarze: legendarny Hamid Drake i mistrz australijsko-koreańskiej improwizacji Simon Barker. Zajrzymy też do muzycznego tygla w Vancouver oraz na coraz ciekawszą scenę włoską i francuską.
Na finał: Esperanza Spalding, która pojawi się we Wrocławiu po raz pierwszy i wystąpi z programem przygotowanym specjalnie dla Jazztopadu.
Oczywiście nie zabraknie też koncertów w mieszkaniach, spotkań z artystami, projektów dla dzieci i warsztatów.
Od jutra rusza sprzedaż biletów.
mat. pras.
fot. Julian Olearczyk | Chick Corea w Katowicach, wrzesień 2017 r.
Program
16.11.2018, piątek, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Główna
Chick Corea: Solo Piano
17.11.2018, sobota, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
Sons of Kemet
Shabaka Hutchings – saksofon
Theon Cross – tuba
Thomas Skinner – perkusja
Edward Hick – perkusja
18.11.2018, niedziela, godz. 16:00
Wrocław, NFM, foyer -1
Melting Pot
Matylda Gerber – saksofon tenorowy
Gilles Vandecaveye – fortepian
18.11.2018, niedziela, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
Jaimie Branch – Fly or Die
Jaimie Branch – trąbka
Lester St. Louis – wiolonczela
Jason Ajemian – kontrabas
Chad Taylor – perkusja
20.11.2018, wtorek, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
TD Vancouver Jazz Festival Presents: Sick Boss
Cole Schmidt – gitara
James Meger – kontrabas
Dan Gaucher – perkusja
Peggy Lee – wiolonczela
JP Carter – trąbka
Jeremy Page – klarnet
21.112018, środa, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
Australian Art Orchestra
Peter Knight – kompozycja, kierownictwo artystyczne, trąbka, elektronika
Andrea Keller – kompozycja, fortepian
Simon Barker – perkusja
Aviva Endean – klarnety
Erkki Veltheim – skrzypce
Judith Hamman – wiolonczela
Jacques Emery – kontrabas
Tilman Robinson – elektronika
James Macaulay – puzon
22.11.2018, czwartek, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
Simon Barker & Hamid Drake Duo – premiera
Simon Barker – perkusja
Hamid Drake – perkusja
Bigger Vicious – premiera
Avishai Cohen – trąbka, efekty
Yonathan Avishai – fortepian, klawisze
Yonatan Albalak – gitara
Uzi Ramirez – gitara
Barak Mori – kontrabas
Aviv Cohen – perkusja
Ziv Ravitz – perkusja
23.11.2018, piątek, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Główna
Brad Mehldau & NFM Filharmonia Wrocławska – premiera
Clark Rundell – dyrygent
23.11.2018, piątek, godz. 21:00
Wrocław, Mleczarnia
Novembre
Antonin-Tri Hoang – saksofon
Romain Clerc-Renaud – fortepian
Thibault Cellier – kontrabas
Elie Duris – perkusja
24.11.2018, sobota, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Czerwona
Roots Magic
Alberto Popolla – klarnety
Errico De Fabritiis – saksofony
Gianfranco Tedeschi – kontrabas
Fabrizio Spera – perkusja
Amir ElSaffar, Ksawery Wójciński, Wacław Zimpel, Lutosławski Quartet – premiera
Amir ElSaffar – kompozycja, trąbka, śpiew
Ksawery Wójciński – kontrabas
Wacław Zimpel – klarnet
Lutosławski Quartet
25.11.2018, niedziela, godz. 19:00
Wrocław, NFM, Sala Główna
Esperanza Spalding
Wakacje tuż, tuż. Już niedługo jedni będą podróżować palcem po mapie, inni zapakują się i ruszą z plecakiem w głusz, albo lotem z walizką na Rodos. Jednak wszyscy, zanim wybiorą się do Kairu, Kapsztadu czy Limy powinni przeczytać i obejrzeć rymowany przewodnik po miastach świata autorstwa pewnego rodzeństwa z Krakowa. Michał Rusinek i Joanna Rusinek wiedzą, jak zacząć zwiedzać świat i dzielą się swoimi rymowanymi i rozrysowanymi pomysłami. A wszystko to ku uciesze małych i dużych, starszych i młodszych, zamożnych i bankrutów…
Kilka dni temu, czyli w słonecznym maju wydawnictwo Znak wypuściło na rynek księgarski znakomitą książeczkę „Kefir w Kairze. Rymowany przewodnik po miastach świata”. Czytanie jej i oglądanie może okazać się chorobliwie wciągające. Kunszt pisarski Michała Rusinka osiągnął tutaj wyżyny zabawnego, sensownego, ironicznego, absurdalnego, pastiszowego rymowania, a kolorowe rysunki Joanny Rusinek nadają się na osobną wystawę z cyklu: najlepsze ilustracje do książek dla dzieci i nie tylko.
Nie od dziś wiadomo, że Rusinkowie stanowią doskonały duet plastyczno – literacki. Już wcześniejsze, wspólne projekty rodzeństwa, takie jak: „Mały Chopin”, „Wierszyki domowe”, „Wierszyki rodzinne”, czy „Jak przekręcać i przeklinać” cieszyły oko i ucho, jeśli czytało się je na głos i oglądało w świetle. „Kefir w Kairze” jest jeszcze lepszy.
Czytelnik może wyskoczyć jednym susem do Azji albo Afryki – nie martwiąc się upałem dzikim. Zajrzeć do Kairu, gdzie kefir smutki wysiorbały, czy znaleźć się w Madrycie, gdzie wszystko jest tycie. Odwiedzić Paryż i zmienić upodobania kulinarne, poszukać słów rozpoczynających się od „pra” w Pradze, poszukać rydzów w Rydze i kupić dziewiątą sofę w Toronto.
Zabawa słowem i konteksty, w które wpuszczany jest czytelnik dzięki tekstowi i towarzyszącemu mu rysunkowi to majstersztyk, np. czterowersowi o Atenach towarzyszy ilustracja zarysu gęstej siatki ulic, na których ustawiono całą galerię anten. Wyjaśnienie pada w tekście: jak się patrzy z góry na Ateny,/ to się jest zdania, że powinny nazywać się „Anteny”. Autor nie szczędzi także porad językowych, sugeruje jak pisać poprawnie słowa: zawiei, brei, nadziei i idei przy okazji pobytu w „Taibei”. Mimochodem poznajemy kulturę, tradycje i zwyczaje teherańczyków i mieszkańców Tirany. Dowiadujemy się co łączy Zagrzeb z Zakopanem i dlaczego nic więcej nie ma o Delhi, oprócz tego, że czyta się „Deli”.
O książkach Michała Rusinka pisaliśmy już nie raz i nie dwa na łamach PIK-a, zachęcając do sięgnięcia po te perełki literackie. Więcej tutaj. Tym razem nie będziemy zachęcać, bo pewnie nakład już się wyczerpał.
tekst: Dorota Olearczyk
Na otwarcie 5. Przeglądu Nowego Teatru dla Dzieci Wrocławski Teatr Lalek przygotował „Babcię na jabłoni”. Spektakl na motywach książki Miry Lobe adresowany do grupy wiekowej 5+ wyreżyserował Jarosław Kilian, znany wrocławskiej publiczności z „Co krokodyl jada na obiad”. Pierwszego czerwca na Dużej Scenie WTL-u – premiera spektaklu z szeroką obsadą, bogatą scenografią i muzyką Krzesimira Dębskiego graną na żywo.
„Babcia na jabłoni” to opowieść o małym chłopcu i jego nietypowej babci. Scenografię, kostiumy i lalki przygotowała Weronika Karwowska. W przedstawieniu występują: Agata Cejba, Jolanta Góralczyk, Kamila Chruściel, Marek Tatko, Aleksandra Mazoń, Marek Koziarczuk, Edyta Skarżyńska i Konrad Kujawski.
Podczas tegorocznej edycji Przeglądu pokazanych zostanie osiemnaście spektakli z Polski i z zagranicy. W programie znajdujemy widowiska dla dzieci we wszystkich grupach wiekowych: od „najnajów” (0-3 lat) po nastolatków. Cechą wspólną spektakli, które zobaczymy w trakcie ośmiu festiwalowych dni jest to, że ich twórcy poszukują dla siebie nowych form wyrazu lub korzystają z klasycznych technik animacji w nowatorski, intrygujący sposób – jak zapewniają organizatorzy.
Wśród wydarzeń towarzyszących Przeglądowi znajdą się, jak w latach ubiegłych, spotkania z twórcami i cykl kilkudziesięciu bezpłatnych interdyscyplinarnych warsztatów w ramach plenerowego Ogrodu Sztuk – w tym roku odbywającego się pod hasłem „Sztuka dzieci”. Sztuce tworzonej przez dzieci zostanie poświęcony także dziecięcy panel dyskusyjny z ich udziałem.
Szczegóły programowe dostępne są na stronie Przeglądu.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Wrocławska oficyna z Włodkowica Via Nova oddała w ręce czytelników wybór fotografii ponad 50. miast dolnośląskich wykonanych przez Stanisława Klimka zestawionych ze zdjęciami lotniczymi sprzed II wojny światowej. Te drugie pochodzą ze ze zbiorów Instytutu Herdera w Marburgu, współwydawcy albumu. Autorzy publikacji: Rafał Eysymontt (tekst), Stanisław Klimek (fotografie współczesne), Sławomir Brzezicki (podpisy do fotografii) na 160 stronach umieścili 150 fotografii zrobionych podczas lotów samolotem, śmigłowcem i przy pomocy dronu.
Wybrane historyczne fotografie z kolekcji Hansa – Luftbild dla 55 miast zostały zestawione z aktualnymi zdjęciami wykonanymi przez Stanisława Klimka. Ujęcia charakterystycznych dla regionu miejscowości interpretowane są przez Rafała Eysymontta, znawcę rozwoju urbanistycznego Śląska, w rzeczowych opisach poświęconych genezie miast oraz w podpisach do zdjęć przygotowanych przez historyka sztuki Sławomira Brzezickiego znajdujemy dopełnienie najnowszej publikacji wydawnictwa z Włodkowica.
Moją szczególną uwagę skupiły zdjęcia Wrocławia. Poszukiwanie zmian, elementów zabudowy miejskiej które były, a już nie ma i tych, które są , a wcześniej ich nie było, okazuje się świetną zabawą na spostrzegawczość i równie dobrze sprawdza się w gronie młodszych jak i starszych czytelników.
W albumie oprócz zdjęć znajdziemy krótkie opisy miast Dolnego Śląska umieszczonych w kolejności alfabetycznej od Bolesławca zaczynając, a na Żmigrodzie kończąc. Autorzy z rzetelnością faktograficzną prowadzą nas przez kolejne miejsca i umieszczają mapkę dla lepszej orientacji w przestrzeni. Lista przypisów zachęca nas do sięgnięcia po kolejne publikacje. Jednak największą wartością albumu są oczywiście zdjęcia. To one umożliwiają spojrzenie na ziemię z lotu ptaka.
Publikacji towarzyszą dwie wystawy, na które możemy wejść bez kupowania biletu. Pierwsza – na Rynku trwająca do połowy maja, druga – przygotowana we współpracy z Muzeum Miejskim Wrocławia, prezentowana jest w Ratuszu do końca czerwca.
oprac. Dorota Olearczyk
To było naprawdę niezwykłe widowisko, pełne klasy, reżyserskiego sznytu, filmowego nerwu, zrealizowane z wyczuciem smaku i przestrzeni.
„Nabucco” wystrzałowe widowisko z klasą w reżyserii Krystiana Lady, znanego wrocławskiej publiczności operowej z realizacji „I Capuleti e i Montecchi”, zgromadziło – tylko na niedzielnym spektaklu (a było ich łącznie trzy, licząc od piątku 25 maja) – ponad dwa tysiące widzów. Niezwykła przestrzeń placu Wolności, kolumnada Opery Wrocławskiej, jej dach i teren dawnego parkingu stało się miejscem ponadczasowej opowieści o obalaniu systemu i osobistych tragediach. Archetypy ludzkie i niezmienne dziejowo procesy polityczno- społeczne realizatorzy przedstawienia zgrabnie wpletli w biblijne wydarzenie z Nabuchodonozorem w roli dyktatora.
Olbrzymia głowa Nabucco z jednej strony i Abigaill- z drugiej, którą obracano, ostatecznie rozpadła się w finale. Partie chóralne i orkiestra brzmiały bardzo dobrze, jak na warunki plenerowe. Wybór miejsca akcji okazał się znakomity. Dom handlowy Renoma stał niewzruszony w tle, dachy pobliskich kościołów Bożego Ciała i Św. Doroty dodawały wykwintności całej realizacji, księżyc – niemy świadek historii przesuwał się wraz z upływem czasu, żuraw przelatujący nad dachem opery podczas zawiązywania akcji sprawiały wrażenie niepowtarzalności chwili. Delikatny, chłodny wietrzyk wiejący w plecy przypominał o zawieruchach historii. W jednym miejscu reżysera trochę poniosło, jak zauważyła nasza koleżanka z redakcji, obraz butów rozrzuconych po schodach zbyt jednoznacznie nawiązywał do obozowych, traumatycznych przeżyć więźniów z Oświęcimia.
Filmowość widowiska polegała na tym, że na scenie oprócz tancerzy, solistów i chórzystów byli także kamerzyści, dzięki którym widzieliśmy grymasy twarzy bohaterów, wchodziliśmy za kulisy i obserwowaliśmy to, co skrywały elementy dekoracji.
Krystian Lada z talentem pokazał ponadczasowość opery Verdiego. W „Nabucco” wprowadził na scenę olbrzymi odlew głowy, zaskakujący wybuch, tancerzy wjeżdżających busikiem- czerwoną Nyską, solistę na rowerze… Nie zaśmiecał przestrzeni niepotrzebnymi rekwizytami, wszystko było potrzebne, nawet pomarańcza, którą dzielił na cząstki Zachariasz znakomicie korespondowała z piłką, którą bawiły się dzieci na szarych schodach w pierwszej scenie.
Soliści (szczególnie Krum Galabov – Nabucco i Anna Lichorowicz- Abigaill) i chórzyści sprostali wymaganiom filmowej realizacji. Byli wyraziści i nie pozwolili na to, aby muzyka Verdiego przeszła na drugi plan.
Superwidowisko „Nabucco” w reżyserii Krystiana Lady otworzyło nowy, zacny rozdział w plenerowych realizacjach Opery Wrocławskiej. We wrześniu spektakl będzie można zobaczyć na scenie opery, już bez żurawi na niebie i księżyca – niemego świadka upadku systemu totalitarnego, ale na pewno ze wspaniale prowadzoną orkiestrą.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk