Pawilon Czterech Kopuł w najbliższy weekend pożegna Willmanna. Monumentalne dzieła zgromadzone na wystawie „Willmann. Opus magnum” będzie można oglądać do 4 października.
Wystawa prezentuje blisko 100 obrazów, co stanowi prawie 1/3 zachowanego dorobku artysty. Wśród nich znajdują się dzieła o tematyce mitologicznej, religijnej, portrety oraz pejzaże. Zwiedzający mają okazję obejrzeć arcydzieła sztuki śląskiej z m.in. Henrykowa, Trzebnicy, Krzeszowa, Wrocławia i Warszawy, wśród których jest wiele obrazów wcześniej niedostępnych szerokiej publiczności. Po raz pierwszy eksponowane są po gruntownej konserwacji fragmenty malowideł ze stropu pałacu opatów lubiąskich w Moczydlnicy Klasztornej.
Wystawa w nowoczesnej przestrzeni Pawilonu Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej – najmłodszego oddziału Muzeum Narodowego we Wrocławiu – umożliwia pokazanie dzieł Willmanna w oryginalnej scenografii, z wykorzystaniem nowoczesnych technik prezentacyjnych i możliwości, jakie niosą ze sobą sale Pawilonu. Jest to nie tylko wyjątkowe wyzwanie dla muzealników, ale przede wszystkim próba złożenia spektakularnego hołdu najwybitniejszemu artyście, jaki kiedykolwiek żył i tworzył na terenie Śląska.
Z okazji finisażu będziemy mogli wybrać się m.in. na specjalne oprowadzania kuratorskie i performans Teatru Czterech „Nasze bogi”. Wydarzenie planowane jest na niedzielę 4 października i rozpocznie się za o godz. 17:54.
Twórcy performansu zainspirowani pustką, która została po obrazach, postanowili stworzyć własnych świętych, zbudowanych z codzienności, nieświętości, małych sprofanowań. „Nasze bogi” będą prezentowane w przestrzeni, w której nie będą już prezentowane obrazy. – Chcemy uchwycić ten moment, kiedy oficjalne znika i pojawia się miejsce na to, co prywatne i mniejsze – mówią realizatorzy. Każdy z aktorów miał wolność w wymyślaniu swojej postaci, to kreacja zbiorowa, etiudy łączy motyw pochodu z mantrowym zaśpiewem „Taki raj”. – Nasze codzienności ubraliśmy w metafory Świętego Braku, Świętej Prawdy… – zdradzają aktorzy.
W performatywnym spektaklu Teatru Czterech będzie można uczestniczyć w niedzielę, kolejne pokazy 16, 17 i 18 października.
oprac. DJ Olearczyk
fot. z próby: Dorota Olearczyk i Julian Olearczyk
Publicystyka:
„Michael Willmann (1630-1706) śląski mistrz malarstwa barokowego” Andrzej Kozieł
Dziesięcioro śpiewaków największych scen operowych świata zaśpiewało podczas Gali Inaugurującej w Operze Wrocławskiej. Mariusz Kwiecień – dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej – na konferencji zapowiadał, że te głosy będą rozbrzmiewały przez cały nadchodzący sezon artystyczny, a Halina Ołdakowska – dyrektor Opery Wrocławskiej – zapewniała, że każdy z solistów wystąpi we Wrocławiu już niedługo w roli Carmen, Toski czy Nabucco… Jest na o czekać. Koncert pobudził apetyty melomanów na kontakt z operowymi tuzami.
Bassem Akkaki- dyrektor muzyczny Opery Wrocławskiej – wyprowadził muzyków z orkiestronu na scenę. Szlachetne, ciepłe brzmienia słynnych arii operowych instrumentaliści grali na oczach spragnionych muzyki słuchaczy. Kanał dla orkiestry został zaślepiony, a proscenium ozdobione kwiatami. Solistki i soliści wykonywali swoje arie stojąc obok dyrygenta lub chodząc tuż za jego dynamicznymi plecami. Galę, a właściwie wszystkie gale (bo koncert był grany kilka razy w ciągu kilku dni), prowadził Grzegorz Chojnowski, który z klasą i wdziękiem zapowiadał solistów, opowiadał o historii gmachu, okraszał swoje zapowiedzi anegdotami, przypominał szczegóły biograficzne artystów. Podczas dwuczęściowego koncertu, odbywającego się w reżimie sanitarnym, zabrzmiało wiele lirycznych i dramatycznym arii.
Znakomicie zaprezentowały swoje wokalne i aktorskie umiejętności: Małgorzata Walewska, Monika Ledzion-Porczyńska, Joanna Zawartko, Lianna Haroutounian i Ekaterina Siurina.
Piotr Buczewski, Szymon Mechliński, Remigiusz Łukomski, Charles Castronovo, Arnold Rutkowski wspaniale odnaleźli się w ariach z oper Verdiego, Rossiniego, Pucciniego, Leoncavalla, Moniuszki, Donizettiego.
Galowy początek sezonu Opery Wrocławskiej daje nadzieje na kolejne wyśmienite propozycje repertuarowe, które warto oznaczyć w kalendarzu wydarzeń kulturalnych jako polecane.
tekst: Dorota Olearczyk
foto. z próby prasowej: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Wielki Jubileusz 75-lecia NFM Filharmonii Wrocławskiej i otwarcie sezonu artystycznego NFM 2020/21 odbędzie się 4 października.
Podczas inauguracji sezonu symfonicznego 2020/2021 spotkamy się z twórczością Wolfganga Amadeusa Mozarta. Pierwszy koncert orkiestry odbędzie się już 4 października. Dzieła tego kompozytora NFM Filharmonia Wrocławska wykona z towarzyszeniem Chóru NFM i solistów pod batutą maestra Andrzeja Kosendiaka. Koncert klarnetowy A-dur to jeden z ostatnich ukończonych utworów Mozarta. Artysta napisał go na zamówienie Antona Stadlera, z którym od wielu lat łączyły go zawodowe relacje i dla którego stworzył już wcześniej kilka dzieł przeznaczonych na ten instrument. Drugą część koncertu wypełni monumentalna Msza c-moll zwana „Wielką” tego kompozytora, uznawana za jedno z najwspanialszych opracowań cyklu mszalnego napisanych w epoce klasycyzmu.
Wykonawcy:
Andrzej Kosendiak – dyrygent
Maciej Dobosz – klarnet
Aleksandra Turalska – sopran
Julia Lezhneva – sopran
Krystian Adam Krzeszowiak – tenor
Mariusz Godlewski – baryton
Chór NFM
Agnieszka Franków-Żelazny – kierownictwo artystyczne Chóru NFM
NFM Filharmonia Wrocławska
Program:
W.A. Mozart
Koncert klarnetowy A-dur KV 622
Msza c-moll KV 427 „Wielka”
Czas trwania: 85′
W koncercie nie zaplanowano przerwy.
„Miejski ptasiarz” w reżyserii Weroniki Szczawińskiej to kontemplacyjna opowieść o naturze wystawiana dla kilkudziesięciu osób na Scenie na Strychu we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Inspiracją do stworzenia spektaklu była lektura książki brytyjskiego obserwatora ptaków, popularyzatora wiedzy o przyrodzie, entuzjasty ornitologii.
Szarości i zielenie, otwarta przestrzeń, widzowie uczestniczący w podglądaniu ptaków, dźwięki jak z Tuwimowskiego ptasiego radia…- to i dużo więcej niesie ze sobą premierowe przedstawienie Wrocławskiego Teatru Współczesnego.
„Miejski ptasiarz” skomponowany został z obserwacji ptasich zachowań, dźwięków i relacji człowieka z naturą. Uczestniczymy w nim jak w performerskim zdarzeniu, bez możliwości bezpiecznego usadowienia się w objęciach ciemności charakterystycznej dla przestrzeni widowni. Siedzimy na scenie okalając jej owal, w centrum dzieje się akcja. Reflektory sceniczne oświetlają całą przestrzeń równomiernie. Widzimy reakcje innych widzów i wchodzimy w bliskie kontakty z aktorami, którzy podają nam lornetki lub patrzą oko w oko jak zadziwione gołębie.
Twórcy spektaklu dawkują nam ciekawe, niecodzienne doznania, wydawałoby się, że niedostępne dla konwencjonalnego widza teatralnego, a jednak…
Otóż realizatorzy „Miejskiego ptasiarza” widza traktują jak obserwatora natury i słuchacza symfonii ptasich treli i gulgotów. Pokazują szalone parkowe obyczaje wron siwych i kawek. Dają okazję do zachwytu nad różnorodnością ptasich zwyczajów i czas do zastanowienia się nad ludzkim wpływem na ekosystem.
Okazuje się, że amatorskie podglądanie pustułek, kowalików, dzięciołów zielonych, kawek i wron siwych może okazać się bardzo satysfakcjonującym zajęciem dostępnym dla mieszczucha, teatromana, a nie tylko wytrawnego ptasiarza. Obserwacja ptaków ze swoim wolnym rytmem i kapryśną dynamiką może przyczynić się do innego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości.
W spektaklu występują, a raczej udanie wcielają się w patki lub manifestują swój zachwyt nad kręgowcami w formie monologu: Miłosz Pietruski, Anna Kieca, Paulina Wosik, Mariusz Bąkowski, Anna Błaut, Krzysztof Boczkowski i Jerzy Senator.
Tak kontemplacyjnego spektaklu na Scenie na Strychu jeszcze nie było. Koi nerwy, wycisza i delikatnie kłuje ego, harmonijnie splata człowiecze i ptasie zwyczaje.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
„Wihajstra, czyli przewodnika po słowach pożyczonych” słownie zaopatrzył Michał Rusinek, graficznie – Joanna Rusinek. To chyba najbardziej zgrana i twórcza para rodzeństwa. On pisze, ona rysuje i te dwa plany doskonale do siebie pasują, jedno nie może obyć się bez drugiego, rysunek uzupełnia słowa i odwrotnie, słowa dopełniają rysunek.
Uciekające z talerza ślimaki, wazy z zupą i bukietem kwiatów w środku prowadzą czytelnika przez słowa zapożyczone z łaciny, włoskiego, niemieckiego, czeskiego i francuskiego.

„Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych” Michał Rusinek i Joanna Rusinek, Wydawnictwo Znak.
Ale od początku. We wrześniu nakładem wydawnictwa Znak ukazana się książka o pożyczkach językowych (całe szczęście, że nie bankowych, tego nie polecałabym na łamach PIK-a), czyli zapożyczeniach, słowach których nie musimy oddawać – dodaje zgrabnie autor książki. „Języki- te, które znamy od małego, te, których się później uczymy, i te, których w ogóle nie znamy- nie są oddzielone szczelnymi granicami. Między nimi od wieków coś się dzieje: rozmawiają ze sobą i pożyczają sobie nawzajem słowa. Ale na innej zasadzie niż ludzie; bo kiedy my pożyczamy od kogoś sweter, powinniśmy mu go oddać. Z językami jest inaczej, bo przecież jeśli pożyczamy z języka angielskiego słowo sweater i zaczynamy się nim posługiwać w języku polskim (jako „sweter”), to wcale nie znaczy, że ono przestaje istnieć w angielskim – istnieje i tu, i tam.”

„Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych” Michał Rusinek i Joanna Rusinek, Wydawnictwo Znak.
Pięknie wydana w formacie sprzyjającym także oglądaniu zachwyca każdego niezależnie od wieku. Michał Rusinek jako tropiciel tajemnic polszczyzny odkrywa wiele sekretów wyrazów z dziedziny sportowej, kulinarnej, medycznej, garderobianej, miejskiej, wiejskiej, podwórkowej, szkolnej, czy wystroju wnętrz.
Czytajcie i oglądajcie z dziećmi, samodzielnie, w parach lub grupowo. Satysfakcja gwarantowana, a wiedza przyswajana skutecznie, radośnie i bezobjawowo.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Teatr Muzyczny Capitol rozpoczął nowy sezon artystyczny 2020/2021 premierą musicalu „Lazarus”. Biblijny Łazarz został wskrzeszony przez Jezusa, ten z Capitolu nie miał tyle szczęścia, a może nieszczęścia?
Spektakl z piosenkami Davida Bowiego wyreżyserował Jan Klata, choreograficznie stworzył Maćko Prusak, muzycznie opracował Adam Skrzypek, scenograficznie i świetlnie zaopatrzył Mirek Kaczmarek, projekcje przygotował Natan Berkowicz.
Głównego bohatera – Newtona (w tej roli znakomity aktorsko i muzycznie Marcin Czarnik) spotykamy leżącego na białym stomatologicznym fotelu z białą opaską na oczach. Jest w swoistym lazarecie. Za nim i przed nim w tle i po bokach – wizualizacje, na których widzimy obozy dla uchodźców, parady wojskowe, rewolucje, wybuchy wulkanów, eksplozje bomb…
Podesty, schody, zmienne płaszczyzny, wyjeżdżające z dołu, z góry pomieszczenia, na których w tle dzieją się największe tragedie świata. A postacie… wyciszone w swych dramatach, wyborach, ale równie tragiczne.
Znakomicie śpiewający Konrad Imiela w roli Valentine rozpala zamaskowanych widzów do gromkich braw, Klaudia Waszak – zbiera salwy oklasków, przy Ewie Szlempo-Kruszyńskiej słychać okrzyki uznania.
Zespół muzyczny pod kierunkiem Adama Skrzypka świetnie prowadzi niedużą grupę wybornie śpiewających artystów.
Jątrzący Valentine, wyciszony i zagubiony Newton budują amplitudę napięć i wypełniają dużą scenę niejednoznacznymi zdarzeniami. To, co wydawałoby się nośnikiem dobra, prawdy, postępu… okazuje się często ukrytą antytezą tych wartości. Nikt nie może być pewny tego, co z niego wyjdzie. Gdzie teraz jesteśmy? Surfujemy? Pływamy? Omijamy przeszkody?
Główny bohater – opaska na oczach, widzowie – maska na ustach, reżyser podczas braw ma Jezusa ukrzyżowanego na czarnej przepasce umieszczonej na własnym czole. To wszystko buduje uniwersalny kontekst, z którym wychodzimy na ulicę, odgrywając nasz własny codzienny spektakl.
„Zawsze będzie miłość, którą trzeba będzie zabić”- brzmią słowa wypowiadane w finale przez bohatera, „wrócić do domu narodzin, poczuć bliskość domu, obudzić się” – słyszymy. A może uda się być bohaterem, choćby jednego dnia?
„Łazarz” według Klaty w Capitolu dociska do muru niejednoznacznością, stawia przewrotne pytania, twórczo kontestuje nieoczywistości, prowokuje do wyjścia z ram niepodważalności…
Idźcie, zobaczcie, posłuchajcie, a poczujecie jak ważne jest to przedstawienie.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
„Udając ofiarę” to czarna komedia napisana przez współczesnych rosyjskich dramaturgów – braci Olega i Wladimira Presniakow. Spektakl dyplomowy wrocławscy adepci sztuki aktorskiej przygotowali pod kierunkiem Krzysztofa Dracza i Teo Dumskiego.
Młody Wala pracuje w policji, udaje ofiary podczas wizji lokalnych. Wciela się w rolę kobiety, która wypadła przez okno, dziewczyny utopionej na basenie, zastrzelonego na balu absolwenta… Stan jego nie najlepszej kondycji psychicznej ilustrują odsłony rozmów m.in. z nieżyjącym ojcem, czy realną, sfrustrowaną dziewczyną.
Sceny groteskowych, policyjnych rekonstrukcji, z góry ustaloną tezą, przeplatają się ze scenami z domu rodzinnego chłopaka. Twórcy „Udając ofiarę” proponują widzom śmiech do rozpuku, a potem przerażenie. Komiczne, wręcz kabaretowe fragmenty o farsowym zabarwieniu kończy zwykle dramatyczna, bardzo silna emocjonalnie puenta. Sinusoida czarnego humoru i głębokiej refleksji nad stanem współczesnego świata tworzą amplitudę upadku i podnoszenia się postaci.
Spektakl adresowany jest do widzów od 16 roku życia. Sporo w nim wulgaryzmów, soczystego języka, seksu, zbrodni, agresji i znakomitych ról studentów IV roku Wydziału Aktorskiego wrocławskiej AST (moim faworytem jest sprzedawczyni sushi).
Idźcie, zobaczcie, będziecie się śmiać, zastanawiać i podziwiać aktorskie umiejętności nieprzeciętnego roku – już chyba absolwentów.
UDAJĄC OFIARĘ | REŻ. KRZYSZTOF DRACZ | spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego na podstawie dramatu Olega i Wladimira Presniakow
Tłumaczenie: Agnieszka Lubomira Piotrowska
Reżyseria: Krzysztof Dracz
II reżyser: Teo Dumski
Scenografia, rysunki, kostiumy: Janek Głąb | ASP
Technologie wizualne: Cloud Theater
Muzyka: Magdalena Gorwa | AM
Muzyka (piosenka): Paweł Wydrzyński
Opieka wokalna: Patrycja Obara
Asystent reżysera: Tomasz Ostach
Występują: Piotr Czarniecki, Pola Dębkowska, Agata Harat, Mikołaj Krzeszowiec, Aleksander Maciejczyk, Anastazja Małocha, Aleksandra Mirecka, Anna Nowak, Tomasz Ostach, Adam Rosa, Michał Tokarski, Paweł Wydrzyński.
tekst: Dorota Olearczyk
Opera Wrocławska sezon artystyczny 2020/2021 otworzy cyklem pięciu koncertów galowych, podczas których na scenie zaprezentuje się dziesięcioro śpiewaków, w tym uznane gwiazdy i młodzi utalentowani artyści – zapowiada Mariusz Kwiecień, dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej. Gala zostanie zaprezentowana 25, 27, 29 września oraz 1 i 3 października. Bilety są dostępne w kasach i w sprzedaży internetowej.
Warto przypomnieć, że od połowy lipca Opera Wrocławska ma nową dyrekcję. Instytucją kieruje Halina Ołdakowska, stanowisko dyrektora artystycznego objął znany i poważany w świecie baryton Mariusz Kwiecień, a ceniony dyrygent Bassem Akiki piastuje funkcję dyrektora muzycznego. Pierwszy koncert sezonu to okazja, żeby zobaczyć, w jakim kierunku artystycznym podążać będzie renomowany teatr.
Podczas Gali usłyszymy najsłynniejsze i jedne z najpiękniejszych arii i duetów operowych. Nie zabraknie romantycznych arii z opery Samson i Dalila Camille’a Saint-Saëns’a czy z opery Manon Jules’a Masseneta. Podczas galowego wieczoru usłyszymy także wiele fragmentów z dzieł Giuseppe Verdiego, m.in. z Trubadura, Rigoletta, a także Don Carlosa. Fanów opery na pewno ucieszy możliwość wysłuchania fragmentów z Carmen Georges’a Bizeta oraz Halki Stanisława Moniuszki.
– Zaprezentujemy Państwu koncert, w którym usłyszymy dziesięcioro wspaniałych artystów z Polski i ze świata. Wystąpią gwiazdy Metropolitan Opera i Royal Opera House Lianna Haroutounian, Charles Castronovo, Małgorzata Walewska i Arnold Rutkowski. Obok gwiazd zaprezentują się młodzi artyści, jak Piotr Buszewski, młody tenor, którego światowa kariera nabiera rozpędu, czy Szymon Mechliński, mogący poszczycić się pięknym barytonem dramatycznym – zapowiada Mariusz Kwiecień, dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej.
Szymon Mechliński, syn uznanego barytona Jerzego Mechlińskiego, słynie z odkrywania ciekawych muzycznie fragmentów nieznanych oper polskich kompozytorów. Podczas Gali wykona arię Arcykapłana z opery „Raymund książę litewski” Franciszka Mireckiego. Usłyszymy również znaną z największych światowych scen Ekaterinę Siurinę. W tytułowej roli Carmen wystąpi Monika Ledzion, a wzruszającą arię Halki zaśpiewa Joanna Zawartko z Wrocławia. Remigiusz Łukomski zaprezentuje swój piękny basowy głos w ariach z Cyrulika sewilskiego i Strasznego dworu.
– Przed nami piękny koncert ze znakomitymi artystami i arcydziełami najlepszych operowych kompozytorów. W programie znalazły się arie i duety m.in. z oper Verdiego, Pucciniego, Bizeta, Saint- Saëns’a, Leoncavallo, Moniuszki, Mireckiego, Donizettiego i Masseneta – podkreśla Bassem Akiki, dyrektor muzyczny Opery i jednocześnie dyrygent najbliższych koncertów.
Koncerty galowe zaplanowane są na 25, 27 i 29 września oraz 1 i 3 października.
Poniżej publikujemy galerię zdjęć z próby.
oprac. i foto: DJ Olearczyk