Zdarza się, że podczas wakacji ktoś chce czytać książkę o tematyce szkolnej. Bywa, że jest ona tak wciągająca, że zarywa się całe noce i zmienia rozkład dnia wypracowany z mozołem latami. Zdarza się, że w lipcu sięga się po następną propozycję z cyklu szkolnego zapominając o trwających w najlepsze wakacjach. Bywa. A jeśli autorem jest Jarek Szulski to nawet zdarza się często.
Najpierw wpadł mi w ręce „Sor”, potem „Zdarza się”. Obie książki polecane przez koleżankę z pracy wyzywająco zagnieździły się najpierw na biurku potem w mojej głowie. Ich autor, zaocznie – bez użycia popularnej ostatnio formy online – pobudził moją wyobraźnię, zainspirował, odświeżył wspomnienia. „Sora” i „Zdarza się” polecam z całą odpowiedzialnością nauczycielom, rodzicom i uczniom. A bez zawężania grona odbiorców i potencjalnych czytelników – wszystkim, bo każdy z nas był kiedyś pacjentem, uczniem, profesorem…żal nie na miejscu i nie w porę (fragm. „Ave” Mirka Czyżykiewicza).

„Zdarza się”, Jarek Szulski, JS&Co Dom Wydawniczy
Jarek Szulski, jak sam o sobie pisze, jest przedsiębiorcą, menadżerem i wychowawcą. Absolwent i nauczyciel warszawskiego liceum Batorego, a obecnie gimnazjum i liceum Reytana. W Values – Grupie Firm Doradczych, kieruje zespołem projektowym studium podyplomowego Akademia Psychologii Przywództwa. Mieszka na Pradze i nie ma psa.
Jest też znakomitym opowiadaczem historii. Z dużym talentem narracyjnym pisze o szkole, lekcjach, młodości, dojrzewaniu, wycieczkach, codzienności … Jego debiutancka powieść „Zdarza się”, podobnie jak i druga „Sor”, prowokuje i edukuje. To świetnie napisane historie o światach młodych i dorosłych przyprawione dużą dawką humoru. Wszystkie postacie mówią tu swoim, charakterystycznym językiem, jedni soczystym inni czerstwym. Jednak wszyscy oni noszą w sobie prawdę, autentyczność i jakiś rodzaj dobra, który ich dookreśla.

„Zdarza się”, Jarek Szulski, JS&Co Dom Wydawniczy
W „Sorze” i „Zdarza się” znajdujemy wiele anegdot, złotych myśli, zdarzeń mobilizujących do aktywności nie tylko szare komórki. Towarzyszymy bohaterowi w jego zmaganiach z życiem osobistym i zawodowym. Jesteśmy świadkami aktorskich popisów nauczyciela służących wyższemu celowi, kreatywności, która pobudza młodzież do nieszablonowego myślenia, a wszystko w duchu humanizmu, poszanowania dla innego, afirmacji przyjaźni, autentyczności, otwartości, pasji…
„Zdarza się” to takie współczesne „Kamienie na szaniec” z tą różnicą, że nikt tutaj nie ginie od kuli wystrzelonej z karabinu, tylko zmienia się pod wpływem wystrzałów twórczych pomysłów nauczyciela, przy aktywnej akceptacji rodziców, dyrekcji, środowiska.
Czytajcie, dziwcie się, że tak się zdarza i szukajcie swojej drogi. Inspirujące.
test i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości JS&Co Dom Wydawniczy
Jeszcze tylko do 31 lipca można zwiedzić Panoramę Racławicką. Potem, przez osiem miesięcy, będzie ona niedostępna dla odwiedzających.
Nowa aranżacja holu wejściowego, mapping i pokaz multimedialny w małej rotundzie, różnorodne ścieżki narracyjne dostosowane do zainteresowań odbiorców w dużej rotundzie – to niektóre ze zmian, jakie nastąpią podczas modernizacji budynków Muzeum „Panorama Racławicka”. Największy w historii tej placówki remont rozpocznie się 4 sierpnia 2020 i zakończy w 2. kwartale 2021. Projekt finansowany jest ze środków Unii Europejskiej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Cel to podniesienie standardu i jakości usługi, którą realizujemy- mówił na konferencji dyrektor Muzeum Narodowego- Piotr Oszczanowski.
Projekt „Modernizacja Zespołu Budynków Panoramy Racławickiej – etap III” to największe z dotychczasowych przedsięwzięć inwestycyjnych towarzyszących ekspozycji we Wrocławiu słynnego dzieła Jana Styki i Wojciecha Kossaka.
Podczas trwających osiem miesięcy prac całkowicie przearanżowana zostanie przestrzeń holu wejściowego: powstanie sklep muzealny nawiązujący w swojej stylistyce do księgarń w Pawilonie Czterech Kopuł i gmachu głównym Muzeum Narodowego we Wrocławiu, zmienione zostanie usytuowanie i wygląd kas. Komunikacja zostanie w pełni dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Nowy charakter otrzyma mała rotunda, w której w formie mappingu na przestrzennej makiecie prezentowany będzie przebieg bitwy pod Racławicami. Na panoramicznie zaaranżowanym ciągu naściennych ekranów wyświetlana będzie prezentacja multimedialna przybliżająca postać Tadeusza Kościuszki i innych bohaterów bitwy, a także historię powstawania słynnego obrazu.
W dużej rotundzie będzie można wysłuchać nie tylko komentarza znanego widzom do tej pory. Przygotowanych zostanie kilka nowych ścieżek zwiedzania, powstanie m.in. specjalny komentarz dla dzieci.
Część planowanych prac związana będzie z zapewnieniem bezpieczeństwa Muzeum „Panorama Racławicka” i dostosowania go do obowiązujących przepisów. System stałych urządzeń gaśniczych chroniących płótno zostanie wymieniony na instalację zraszaczową wykorzystującą wysokociśnieniową mgłę wodną. Zainstalowany zostanie nowy system sygnalizacji przeciwpożarowej i nowe oświetlenie awaryjne, zapewniając bezpieczeństwo gościom i pracownikom. Modernizacja systemu kamer zapewni nadzór nad całym Muzeum „Panorama Racławicka”.
Funkcjonalność budynku poprawi także modernizacja instalacji CO, elektrycznych, wentylacyjnych i sieci okablowania strukturalnego. Gruntownemu remontowi i przebudowie poddane zostaną sanitariaty.
Wszystkie planowane prace odbywać się będą pod czujnym okiem konserwatorów zabytków – zarówno tych z urzędu (budynek wpisany jest do Rejestru Zabytków Województwa Dolnośląskiego), jak i tych, którzy wchodzą w skład wybranego zespołu realizującego prace budowlane i konserwatorskie w Muzeum „Panorama Racławicka”, a wreszcie i konserwatorów zatrudnionych w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.
Dzięki pracom modernizacyjnym przyjemność i komfort oglądania Panoramy Racławickiej będą większe niż kiedykolwiek wcześniej.
Wartość całkowita projektu to blisko 30 milionów złotych.
oprac. mat. pras. i fot. d.o.
Zobacz też:
Oskar Zieta, architekt, designer, artysta, twórca metody stabilizacji stali sprężonym powietrzem, od 10 lat mieszkaniec Wrocławia.
Wystawa integruje historyczne wnętrza Pałacu Królewskiego mieszczącego się przy ul. K. Wielkiego we Wrocławiu z radykalnym designem Oskara Zięty oraz jego artystycznymi instalacjami. Polerowana stal i powietrze, czyli materia twórcza Oskara, przeistacza się w obiekty codziennego użytku, manifesty możliwości technologicznych i sztukę, której wspólnym mianownikiem są charakterystyczne deformacje.
W towarzystwie zabytkowych obiektów prowadzą interesujący, czasem przewrotny dialog z historią oraz z tradycyjną przestrzenią muzealną, przystosowaną do prezentacji sztuki dawnej.
Najważniejszym obiektem wystawy jest instalacja artystyczna o nazwie Crystals Urban Frames, przewidziana na Times Square w Nowym Yorku, jako element pawilonu designu. Jej forma fantastycznie wkomponowuje się w przestrzeń miejską, zwłaszcza w zieleń parków i ogrodów. Zatrzymuje w kadrze miejskie widoki, a lustrzane ramy subtelnie integrują się, a czasem wręcz wtapiają się w otoczenie, multiplikując odbijane obrazy. Pierwsza publiczna prezentacja tej instalacji odbędzie się w malowniczym ogrodzie pałacowym. O prapremierze tej instalacji właśnie we Wrocławiu zadecydował fakt, iż firma Zieta Prozessdesign obchodzi 10-tą rocznicę działalności.
Oskar Zięta – autor ikonicznego stołka PLOPP (polski ludowy obiekt pompowany powietrzem), jest też znany wrocławianom z nominowanej do nagrody Miesa van der Rohe (Oscara w dziedzinie architektury) instalacji NAWA na wyspie Daliowej, rzeźby KONICZYNA mieszczącej się koło Astry oraz aranżacji wnętrz Baru Barbara, centrum informacji ESK2016. Od 10 lat niestrudzenie rozwija we Wrocławiu własne studio artystyczne i technologiczne, a efekty jego prac są prezentowane nie tylko na targach, ale również na licznych wystawach sztuki.
Prezentacja rzeźb i instalacji artystycznych Oskara Zięty będzie jednym z najciekawszych wydarzeń artystycznych Wrocławia podczas tegorocznych wakacji i pierwszą tego typu ekspozycją w historii wrocławskiego muzealnictwa. Zobaczymy około 50 prac w małej i dużej skali, dedykowanych do wnętrz i przestrzeni publicznych oraz multimedialne prezentacje, które odsłonią kulisy technologii i artystycznego kunsztu. Wystawa stwarza ogromne pole historyczno-artystycznej eksploracji, odnosi się do trendu integracji sztuki z projektami architektonicznymi i estetyzacji przestrzeni. Z tego względu powinna zainteresować nie tylko koneserów sztuki, architektów i dekoratorów, lecz przede wszystkim zwykłych odbiorców ceniących niezwykłość i dystans w sztuce.
foto: Dorota Olearczyk
Resorakami można się świetnie bawić. Bywają one ulubioną zabawką i marzeniem kolekcjonera. Mogą także stać się źródłem dobrej muzyki. Resoraki to wrocławski zespół, który w czerwcu wydał nową płytę „Widoki”.
Ich ujawniony potencjał na tworzenie dobrych piosenek słychać w każdym z dziesięciu utworów wytłoczonych na krążku. Grupa pięciu kumpli bawi się nastrojami, barwami, brzmieniami i stylami. Zaskakuje nieprzewidywalnością. Zagęszczone dźwięki brzmień gitar, klawiszy i bębnów rozprasza w delikatnej tkance nastrojowych solówek.

„Widoki” Resoraki, płyta CD
Ich autorskie piosenki, to utwory najczęściej około 4 minutowe, skondensowane w treści i formie. „Czy deszcz wystarczy, żeby z ludzi spłukać całe zło?”, „dobry masz plan dopóki nie dostaniesz w mordę”, „miłość zwycięży wszystko”… to niektóre frazy, które zgrabnie lokują się między dźwiękami.
Grupę Resoraki tworzą:
Ireneusz Mierzejewski – gitara elektryczna, Jędrzej Nawara – voc i klawisze, Piotr Romanowski – bębny, Iwar Romanek – mandolina i gitara akustyczna, Tomasz Sikorski – gitara basowa.
Jak sami przyznają, poszukują indywidualnego stylu muzycznego, tworząc autorskie piosenki mające ambicje być czymś więcej niż prostymi melodyjkami do gwizdania w windzie. I to im się udaje. Resorakowe poszukiwania są bardzo przyjemne dla słuchacza. Posłuchajcie, bo warto.
FACEBOOK: www.facebook.com/resorakiwroclaw
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
W Muzeum Etnograficznym od 18 lipca do 30 października dostępna będzie niezwykła wystawa. To kolekcja miłości, utworzona z potrzeby serca, ciepła i emocjonalna – zapowiada dyrektor Muzeum Narodowego Piotr Oszczanowski.
„Kolekcja osobista. Sztuka nieprofesjonalna z prywatnych zbiorów Anny i Pawła Banasiów” zawiera 128 artefaktów, są to głównie rzeźby. Kolekcja prezentowana była dotąd na wystawach we Włoszech (Terni, Rzym), w Niemczech (Bensheim), a w Polsce – w Kłodzku, Jaworze i Sobótce. Teraz po raz pierwszy można ją zobaczyć we Wrocławiu.
Anna i Paweł Banasiowie określają swoje prywatne zbiory sztuki nieprofesjonalnej mianem „kolekcji drogi”, bo o jej kształcie decydowało otwarcie się na niespodziewane i często przypadkowe spotkania w trakcie odbywanych wspólnie podróży – zdradza kuratorka wystawy – Marta Derejczyk.
Główna część zbioru pochodzi z przełomu lat 80. i 90. XX wieku, kiedy przy okazji wakacyjnych wyjazdów kolekcjonerzy odwiedzali rzeźbiarzy tworzących w stylu sztuki ludowej. Udało im się wówczas zgromadzić prace przedstawicieli głównych powojennych wiejskich ośrodków rzeźbiarskich w Polsce – łęczyckiego, sierpeckiego, łukowskiego, paszyńskiego, kutnowskiego, a także rzeźby autorstwa twórców osobnych, indywidualnych, takich jak Roman Śledź, Antoni Baran czy Jan Janiak.
Większość rzeźb w kolekcji porusza tematy sakralne – od wątków biblijnych, wzorowanych zwykle na ikonografii kościelnej, po ludowe przedstawienia szopek, aniołów, wizerunków świętych, Chrystusa frasobliwego i lokalnych przedstawień maryjnych.
W kolekcji znajdują się ponadto gliniane maski autorstwa Stanisława Zagajewskiego, ptaki wyrzeźbione przez Władysława Sałdykę oraz prace innych autorów, prezentujące codzienne życie dawnych mieszkańców wsi.
Narracja ekspozycji jest poprowadzona wokół kilku bohaterów – artystów i opowiadających o nich kolekcjonerów.
Ekspozycja doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Najcenniejsza ekspozycja Muzeum Narodowego we Wrocławiu – wystawa sztuki średniowiecznej – wzbogaciła się o kolejne bezcenne zabytki. Stało się to dzięki współpracy z Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu, Muzeum Narodowym w Warszawie oraz Muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
„Nieczęsto zdarza się okazja, aby właśnie ten – jakże wyjątkowy – fragment naszej kolekcji udało się rozbudować” – mówi Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu. „Dzięki życzliwości i otwartości dyrekcji Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu i Muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego nasza prezentacja została w jakże istotny sposób wzbogacona. Udało się nam nie tylko scalić dwa – znajdujące się częściowo u nas, a częściowo w obcych kolekcjach muzealnych – bezcenne dzieła śląskiej sztuki średniowiecznej: pentaptyk Pięciu Boleści Marii oraz nastawę ołtarzową z Pietą (obecnie zaginiona) z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu, ale także dopełnić naszą wystawę niezwykłej urody figurą św. Katarzyny autorstwa Jacoba Beinharta. To muzea muszą robić wszystko, aby zachowując bogactwo spuścizny artystycznej wieków minionych, scalać rozproszone dzieła sztuki i prezentować je w ich najbliższej do intencji i talentu fundatorów oraz artystów postaci. Taki cel przyświecał właśnie nam, a wielka życzliwość wspomnianych powyżej muzeów na to pozwoliła”.
Scalone zabytki można będzie oglądać na wystawie „Sztuka śląska XIV–XVI w.” od wtorku 7 lipca 2020.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
„Szumią jodły na gór szczycie” z „Halki”, czy „”Zażyj tabaki” ze „Strasznego dworu” to frazy muzyczne, które panowie chętnie podśpiewują nie tylko pod prysznicem. Nie byłoby tak rozwiniętej twórczości męskiej w łazienkach, gdyby nie Stanisław Moniuszko. Partie solowe Jontka, czy arię Skołuby znają nie tylko melomanii. Czy równie przyjemnie czyta się o Moniuszce? Warto to sprawdzić sięgając po opowieść biograficzną Magdaleny Dziadek wydaną właśnie przez PWM.

„Podróż przez dźwięki. Śladami Stanisława Moniuszki” Magdalena Dziadek, Wydawnictwo PWM
Autorka „Podróży przez dźwięki. Śladami Stanisława Moniuszki” barwnie prezentuje życie i twórczość Stanisława Moniuszki. Zatrzymuje się głównie w miejscach, gdzie dociera muzyczna sława polskiego kompozytora. Opisuje podróże ojca „polskiej opery narodowej” m.in. do Wilna, Petersburga, Berlina, Paryża, Lwowa. Dowiadujemy się jak przyjmowana jest „Halka” w Pradze. Jesteśmy świadkami wydawania kolejnych części „Śpiewnika domowego” i godnego przyjęcia kantaty „Widma” z tekstem z drugiej części „Dziadów” Adama Mickiewicza.
Profesor Magdalena Dziadek autorka monografii o Stanisławie Moniuszce roztacza rodzinnie ciepły obraz kompozytora, człowieka trochę otyłego, z lekkim zezem, pobożnego, surowego dla synów, pobłażliwego dla najmłodszej córeczki.

„Podróż przez dźwięki. Śladami Stanisława Moniuszki” Magdalena Dziadek, Wydawnictwo PWM
Cytaty z listów, ryciny, fotografie, afisze zdobią publikację i dopełniają ją plastyczną treścią.
200 rocznicą urodzin Moniuszki obchodziliśmy rok temu. Książka „Podróż przez dźwięki. Śladami Stanisława Moniuszki” Magdaleny Dziadek może być dobrym jej zwieńczeniem.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa PWM.
„Jak przestać się bać. Dla introwertyków, nieśmiałych i tych, którzy odczuwają lęki społeczne” to poradnik napisany przez dr Ellen Hendriksen, psycholożkę kliniczną, która na co dzień pomaga ludziom wyzwolić się z lęku społecznego, korzystając z najnowszej wiedzy i swojego doświadczenia. Już na wstępie autorka definiuje pojęcie, przez co czytelnik wie, czego się spodziewać w trakcie lektury.
Lęk społeczny to strach przed podleganiem obserwacji, ocenie i negatywnemu osądowi w sytuacjach towarzyskich lub publicznych, który odbiera ci możliwość robienia tego, co być chciał lub powinieneś zrobić. Przypada mu wątpliwy zaszczyt zajmowania trzeciego miejsca na liście najczęstszych zaburzeń psychicznych zaraz po zawodnikach wagi ciężkiej: depresji i alkoholizmie – pisze Ellen Hendriksen.
W toku zajmującej narracji pozbawionej naukowych deliberacji dzieli się z nami pozytywną konkluzją: „Lepiej mieć drzewo, które rośnie jak szalone i wymaga przycięcia, niż takie, które marnieje i wysycha, lepiej wykazywać „nadmierne uwrażliwienie” na obecność ludzi wokół siebie, niż mieć pod tym względem braki”. Lęk społeczny jest jak jabłonka trzeba go przycinać- pisze dalej.
Zachęca do rzucania wyzwań swoim nawykom wynikającym z lęku społecznego, możemy się wtedy wyrwać z niewoli zużytych szlaków neuronowych.

„Jak przestać się bać” Ellen Hendriksen, Wydawnictwo Feeria
W trzynastu rozdziałach pisze o narzędziach, które mogą zapoczątkować trening społeczny, gotowy zmienić nie tylko nasz mózg, lecz również życie. Autorka daje nam możliwość na zyskanie swobody i pewności siebie.
Mamy dużo większą szansę zrealizować swoje cele w środowisku wspierającym niż karcącym- pisze psycholożka. „Wystartuj, a pewność siebie cię dogoni” – konkluduje Hendriksen.
Bez względu na skalę struktura daje nam poczucie celu, ukierunkowania, uwalnia nas od niepewności, daje jasny ogląd sytuacji i orientację np. ustalasz, że podczas spotkania odezwiesz się do trzech osób, wyznaczasz sobie zadanie do wykonania, czyli strukturę i wszytko staje się trochę prostsze.
Co ważne, podpowiada badaczka, „Twoja rola ma być wybrana i kształtowana tylko przez ciebie”.
Pomocne w walce z lękiem społecznym okazuje się przyjęcie postawy mocy. W rzeczywistości nie udajemy poczucia siły, tylko przyjmujemy postawę ciała kogoś, kto jest silny. To tak jak ze śpiewaniem, nie śpiewam dlatego, że jest mi wesoło, jest mi wesoło dlatego, ze śpiewam („Wstań” Amy Cuddy, s. 192)
Ważne, żeby znaleźć powód, żeby działanie nie służyło tylko nam samym. Użyjmy mocy w służbie dobra (np. na rzecz kogoś kogo kochamy) – proponuje autorka.
„Za każdym razem natężenie i czas lęku będzie spadać”. Im więcej razy zmierzysz się z trudną dla ciebie sytuacją społeczną tym łatwiej „twoja góra strachu będzie rozsypywać się na kopce kreta. A twoja pewność siebie wypiętrzy się jak góra”- podpowiada psycholożka.
Dalej czytamy m.in. o micie pewności siebie. „Nie jest tak, że nabywa się jej w jakiejś próżni, a potem wyrusza się na podbój świata. Zamiast tego człowiek uczy się bycia pewnym, wykazywania się odwagą, pokonywania lęku i prowadzenia autentycznego życia przez podejmowanie wyzwań.”
„To jak myślimy, że wyglądamy, dzieli przepaść od tego, jak faktycznie wyglądamy. Wyobrażenia, które roimy sobie w głowie- w swoim gabinecie krzywych zwierciadeł- są wypaczone”.
W posłowiu znajdujemy podsumowanie wieloletnich badań: „stajemy się szczęśliwsi i zdrowsi dzięki dobrym relacjom międzyludzkim”.
Walorem poradnika, oprócz szeregu konkretnych działań do wypróbowania i wytrenowania, jest jego narracja. Czyta się go z zainteresowaniem i dużym poczuciem sensowności proponowanych porad. Polecam nie tylko introwertykom.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Feeria.