„Mock. Czarna burleska” spektakl wyreżyserowany przez Konrada Imielę na 90- lecie budynku wrocławskiego Capitolu premierowo wybrzmiał w sobotę, 12 października. Elegancki komisarz Eberhard Mock z powieści Marka Krajewskiego zabrał widzów w gęsty od krwi i mrocznych zakamarków świat zbrodni i nieobyczajnych zdarzeń, żeby w finale powiedzieć nam ważną prawdę o sobie i o nas.
Przedstawienie składa się z piosenek, które zapowiadają – wdzięcznie i wyzywająco – prostytutki grające na ukulele. Historia Klary i Emmy (w tych rolach znakomite Katarzyna Pietruska i Helena Sujecka) na dobre zakorzenia nas w akcji. Widzimy zdjęcia zbrodni, przyrządy brutalnego zabójstwa młodych prostytutek, i ich groteskowy taniec zwisających nad sceną nóg. Potem jest coraz mroczniej i gęściej od ofiar, stajemy się świadkami opowieści o obsesjach bohatera.
W tle sceny wyświetlają się napisy: samotność, niecierpliwość, uroda kobiet, władza… przy „niecierpliwości” Mock strzela do artysty cyrkowego, którego wcześniej przesłuchuje z marnym skutkiem, przy „wrażliwości” reżyser serwuje nam muzyczno- inscenizacyjną petardę. Frederika, czyli fenomenalna Emose Uhunmwangho zamknięta w neonowej klatce (niczym lew w ZOO) porwana z dzieckiem z Afryki w celach seksualnych, przeszywa nas historią o dziewczynce- mulatce, która trafia do rodziny zastępczej. Nowa mama opowiada jej bajki o tym, jak żyje się na innych planetach.
Potem trafiamy do kina Capitol, gdzie każdy siedzi incognito. Ciekawe pomysły inscenizacyjne wzmocnione choreografią Jacka Gębury nie pozwalają oderwać oczu od sceny.
Muzyka, teksty piosenek autorstwa Romana Kołakowskiego i Konrada Imieli, scenografia, kostiumy, choreografia, multimedialne projekcje doskonale współgrają ze sobą. Groteska miesza się z grozą.
Po przerwie Damy ulicy wchodzą na balkon i bez zbędnych ceregieli pytają widzów – Podoba się?
Słyszymy klemzerskie metrum, chóralne, wielogłosowe śpiewy, tango, flamenco, fado, balladowe gitarowe granie, puls rapu i hałaśliwe, elektroniczne techno … przeróżne rodzaje muzyczne. Debiut kompozytora – Grzegorza Rdzaka – w tak dużej formie scenicznej okazuje się wielkim sukcesem. Każda piosenka ma swój charakterystyczny rytm, styl i frazę. Różnorodności brzmień daje poczucie nieprzewidywalności rewii, którą coraz śmielej prowadzą Damy ulicy.
Religijny obłęd, opętanie żony Mocka, jej życie w narkotycznym zwidzie i moralnym upodleniu prowadzi do spektakularnego finału. Eberhard Mock, w tej roli wyśmienity Artur Caturian, w towarzystwie wszystkich postaci czarnej burleski śpiewa wzruszający song „Każdego znajdę prócz siebie”. Podczas całego spektaklu widzimy go w masce, teraz zrzuca ją metaforycznie.
Widz może poczuć Gombrowiczowskie ukucie. Przecież wszyscy nosimy maski i gęby. Tylko nieliczni są w stanie zdjąć je w zaciszu domowym podczas jedzenia krupniku na wędzonce przyrządzonego przez kochającą żonę przy radosnych wrzaskach dziecka.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
„Historia bez cenzury 4” (HBC4) jest idealną książką dla osób, które nie przepadają za historią i dla tych, którzy ją kochają. Jest to już czwarte, najnowsze dzieło autorstwa Wojciecha Drewniaka, tym razem pisze on o średniowieczu. Na okładce widzimy autora HBC4 w średniowiecznym przebraniu. Czcionka użyta w tym tekście literackim jest przejrzysta, przyjemna w czytaniu. Dzieło jest również wzbogacone o ilustracje. Niemniej, tak jak autor ostrzegał, są średniej jakości.
Już od samego początku fabuła jest wciągająca i interesująca. Pierwszy rozdział poświęcony jest wikingom. W tym epizodzie możemy poznać wiele ciekawych faktów, które tylko nieliczne grono osób zna. Kolejne rozdziały są poświęcone między innymi: początkom państwa polskiego, średniowiecznym torturom, wojnom rycerskim, korupcji i rozrywkom dla dorosłych.
Jak już jesteśmy przy zagadnieniach dla dorosłych, to warto wspomnieć, że w książce występują wulgaryzmy, co nie każdemu musi się spodobać. Nie są one liczne, zostały użyte tylko do podkreślenia emocjonalnego podejścia do danego tematu. Mimo iż mam dopiero 14 lat (aż?!), to nie przeszkadzały mi one. Więcej wulgaryzmów usłyszy się niejednokrotnie podczas jednej przerwy w szkole.
Tak jak wspomniałem powyżej, w książce jest rozdział o średniowiecznych torturach. Według mnie, niektóre zostały zbyt brutalnie opisane. Jednakże książka ma również wiele zalet. Jedną z nich jest konkretność wypowiedzi. Autor stosuje skróty myślowe, które powodują, że tekst nie jest zbyt rozwlekły, lecz ciekawy, a niekiedy – przez zastosowanie tego zabiegu – nawet zabawny. Mimo iż jest to książka historyczna, to podczas czytania jej w żadnym momencie nie można się nudzić. W HBC4 jest wiele żartów, śmiesznych nawiązań do różnych historycznych i codziennych sytuacji. Dzieło może czytać każda osoba, nawet taka, która nie ma żadnej wiedzy historycznej. Wszystkie zagadnienia są dobrze, zabawnie i przejrzyście wytłumaczone. Cała książka jest spójna i nie jest napisana chaotycznie.
W mojej opinii „Historia bez cenzury 4” jest dla każdego. Jestem przekonany, że podczas czytania HBC4 nie raz się uśmiejecie i nie będziecie się nudzić.
tekst i foto: Marceli Krzeszowski
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Na początku października ukazała się książka, która daje odpowiedzi na pytania pojawiające się w rozmowach o ekologii i chrześcijaństwie.
Jej autor – O. Stanisław Jaromi – przekonuje, że chrześcijaństwo od zawsze było „zielone”. Pisze o idei kosmicznego braterstwa, grzechach ekologicznych i męczennikach Ziemi. Udowadnia, że dylemat: albo interes człowieka, albo ochrona środowiska, jest nieporozumieniem.

„Boska Ziemia” Stanisław Jaromi OFMCony
W „Boskiej Ziemi” znajdujemy cenne refleksje na tematy związane z wycinaniem lasów, czy zmianą klimatu. Co mówi Biblia o ekologii, jak interpretować czynienie sobie ziemi poddaną? Dlaczego Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek w swoich encyklikach podejmowali wątki skażenia środowiska, głodu, industrializacji, smogu, żywności przetworzonej, czy zwierząt hodowlanych? Rozsądne odpowiedzi i cenne rozważania znajdujemy w książce o. Stanisława.
Synod Kościoła Ewangelicko- Augsburskiego w 2019 roku zachęca nawet do wyrażania pamięci o zmarłych używając naturalnych kwiatów, zwykłych wieńców, zniczy wielokrotnego użytku. Zaleca ograniczanie utwardzania powierzchni przez brukowanie, asfaltowanie, betonowanie ciągów komunikacyjnych tylko do miejsc, gdzie jest to konieczne.
Od myśli świętego Franciszka z Asyżu dochodzimy do współczesnego „kościoła zielonego”, który przy odrobinie zaangażowania i zmiany nawyków z powodzeniem mógłby godzić ze sobą wybory religijne i ekologiczne.
Czyńcie sobie ziemię kochaną, może świat będzie lepszy – proponuje autor.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Stanisław Jaromi OFMConv – filozof i ekolog, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA), szef portalu www.swietostworzenia.pl, wieloletni delegat franciszkanów ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, w 2016 otrzymał tytuł Człowieka Roku Polskiej Ekologii. Boską Ziemię kończył pisać w dżungli amazońskiej na pograniczu Boliwii, Peru i Brazylii.
Teatr Muzyczny Capitol szykuje spektakularne otwarcie sezonu artystycznego 2019/2020. Przedstawienie stworzone na motywach serii powieści Marka Krajewskiego o komisarzu Eberhardzie Mocku premierowo zobaczymy 12 października.
Autorem scenariusza i reżyserem jest Konrad Imiela. Teksty piosenek napisali Roman Kołakowski (autor zmarł w styczniu 2019) i Konrad Imiela. Reżyser musiał dokończył pracę sam. Muzykę skomponował Grzegorz Rdzak – młody, utalentowany muzyk. W roli komisarza Mocka zobaczymy Artura Caturiana.
Mockowi na Dużej Scenie Capitolu towarzyszyć będą policjanci, bandyci, szaleńcy i prostytutki – to one poprowadzą burleskowy show o władzy, zbrodni i namiętnościach – zdradzają realizatorzy.
Każda piosenka będzie reprezentatywna dla jednej z obsesji Eberharda Mocka. Niecierpliwość, nałóg, uroda kobiet, kariera, syn, władza…- to niektóre motywy wyśpiewywane przez bohaterów opowieści.
Czarna burleska to forma którą się bawimy, inspirujemy się także geometrią Bauhausu – wyjaśniają twórcy. Autorka kostiumów – Anna Chadaj – umieszcza postaci w rewiowej stylistyce.
Premiera będzie punktem kulminacyjnym obchodów 90-lecia budynku Capitolu (to jedno z nielicznych zachowanych wnętrz art déco w naszym kraju) i 20-lecia Mocka (mija 20 lat od wydania „Śmierci w Breslau”).
Sobotniemu przedstawieniu towarzyszyć będą wystawy – Obiekty Kamy Sokolnickiej (wernisaż odbędzie się o g. 17:30) i zdjęcia z archiwum Policji Miasta Breslau. Poranny spacer śladami Mocka poprowadzi Beata Maciejewska, zaś na spotkanie z Markiem Krajewskim poświęcone premierze najnowszej jego książki „Mock. Golem” zaprosi Piotr Huniewicz.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku weszła do księgarń 18 września. Książka „Zanim wyjedziesz w Bieszczady” Nóżki, Sceliny i Kozłowskiego zabiera czytelnika w niezwykły świat Karpat.

„Zanim wyjedziesz w Bieszczady” Nóżki, Sceliny i Kozłowskiego, Wydawnictwo Znak
W publikacji nie zajdziemy sugerowanych tras ani miejsc, gdzie warto zjeść czy iść na spacer. Raczej trafimy na historię przestrzeni, w której zanurzeni są bohaterowie. Poznamy losy pustelników, PRL-owskich watażków, dezerterów rodzinnych i ludzi chcących uciec przed miastem do lasu zatopionego w dymie kopcących retort, czyli pieców służących do wypalania węgla drzewnego w warunkach leśnych. Spotkamy watahę wilków, przeczytamy o ciekawskich niedźwiedziach i poznamy surowe prawa natury.
„Zanim wyjedziesz w Bieszczady” ma trzech autorów. Maciej Kozłowski jest kulturoznawcą (przejął rolę narratora) zaś Kazimierz Nóżka i Marcin Scelina są leśnikami z Baligrodu. Założyli oni swojemu nadleśnictwu profil na Facebooku i oprócz przyjemnego zadowolenia z pracy, którą lubią, odczuwają także pewien koloryt popularności i rozpoznawalności. Nie przeszkadza im to jednak ciekawie opowiadać o tym, co jest ich pasją.
Wciągają czytelnika w świat bieszczadzkiej natury w interesujący, a nawet gawędziarski sposób. Opowiadają o roślinach, drzewach, zwierzynie leśnej, o sobie i o mieszkańcach Karpat. Ich historie pozbawione są napuszonego tonu celebrytów, rozwijają się naturalnie, wielowątkowo i ze swadą żartownisiów.
„Zanim wyjedziesz w Bieszczady” Nóżki, Sceliny i Kozłowskiego to lektura, która wciąga w świat natury i nie daje o sobie zapomnieć.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Wrocławski Teatr Lalek wyszedł do dorosłych z propozycją nowej inicjatywy artystycznej. Po znakomitym cyklu show Kazia z gąbki, sezon 2019/2020 WTL rozpoczął improwizacjami z lalkami typu mapety. Nawet w „czołówce” słyszymy muzyczkę z „Muppet Show” Jima Hensona zaśpiewaną przez podskakujące żwawo kolorowe, sympatyczne postacie.
Propozycja lalkowej komedii improwizowanej dla dorosłych granej na Scenie na Piętrze rządzi się innymi prawami niż klasyczny spektakl. Animatorzy lalek wcześniej uczestniczą w warsztatach improwizacji, poznają techniki impro, a potem, gdy na widowni zasiadają widzowie korzystają z tego, co przynosi otwarty na skojarzenia umysł. Widz podrzuca lalce słowo, które staje się impulsem do opowieści o …. wszystkim. Zaskoczenie to chyba najważniejszy element impro. Wprowadzenie widza w stan nieoczywistości i wybuchu niekontrolowanego śmiechu spowodowanego nieoczekiwanym zwrotem akcji. To znaczy oczekiwanym, ale fabularnie nie do przewidzenia.
Lalka mówi, że potrzebuje sugestii, od której postać rozpocznie monolog. – Niech to będzie jakiś przedmiot, którym bawiliście się w tym tygodniu. Z widowni lecą podpowiedzi: jajko, młotek, spłuczka. Wybór pada na młotek. I się zaczyna. – Młotek kojarzy mi się z samochodem…
Strumień skojarzeń płynie od jednej gąbczastej lalki do drugiej. Zaczynamy wyczuwać charakter każdej z nich, jedna reaguje zwykle agresywnie i niecenzuralnie (często zaraża także językową wulgarnością inne), druga ujawnia melancholijne aspekty swojej osobowości i zaczyna śpiewać piosenkę o tyciu.
Rozsmakowujemy się w absurdzie i abstrakcyjności impro. Brodzimy w nonsensie podszytym prawdą o nas.
Fiolka staje się motywem opowieści o ścieżce do lekarza medycyny pracy, o zaliczaniu kolejnych specjalistów, o pielęgniarkach, kolonoskopii, remontach, etyce zawodowej, eliksirze, paleniu papierosa.
Lalkowa komedia improwizowana mija bardzo szybko. A seria skojarzeń zaczyna płynąć w naszych żyłach, jak deszczówka po ulicach, gdy po godzinie spędzonej z Japetami przechodzimy obok – skąpanej w intensywnych, całodniowych opadach – Renomy.
„Japety. Kto to widział? Lalkowa komedia improwizowana” grana jest raz w miesiącu od piątku do niedzieli. Każdy odcinek powstaje na żywo, bez scenariusza, z udziałem publiczności. W każdym spektaklu bierze udział dwóch aktorów WTL-u (w sobotę byli to Agata Kucińska i Grzegorz Mazoń) oraz trzech improwizatorów (Natalia Cyran, Artur Jóskowiak, Tomasz Marcinko, Mateusz Płocha, Mateusz Skulimowski, Piotr Zdebski). Cykl rozpoczął się 4 października. Autorem koncepcji, twórcą scenografii i lalek jest Mateusz Skulimowski.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk